poniedziałek, 19 grudnia 2011

1.6 - ,,Widzę, że jesteś zabezpieczona''


-Em. Nie chciałam albo jednak chciałam wam poprzeszkadzać – powiedziała Nessa wchodząc do salonu.
- No to ci się udało – wysapałem, kiedy Jess oderwała się od moich ust.
- Ha ha wiem – zaśmiała się – Jessi zbieramy się, już późno. Mama Alana dzwoniła i powiedziała, że mamy być na 15 u niej.
- Ojeja. Dobra – Jessica zaczęła wstawać, ale ja do siebie przyciągnęłem.
- Czemu idziecie? Przecież możecie nocować nie ? Jest już po północy. Nie pójdziecie same.
- Podwiozę je przecież – palnął Zack podchodząc do Nessy.
- Ej. Czemu wszyscy są przeciwko mnie?
- Justin kurwa my się musimy chyba spakować nie?
- Co? Spakować ? Wyjeżdżacie? – spojrzałem na Jess pytającym spojrzeniem.
- Taak ..
-Czemu mi nie powiedziałaś? – wrzasnąłem ze łzami w oczach.
- To nie tak. Wyjeżdżamy tylko na 2 dni. Jedziemy do Californii do przyjaciela.
-Aa. To pozdrów go ode mnie. Chcesz mogę ci dać bilety na mój koncert dla niego – miny dziewczyn momentalnie posmutniały, a w oczach Jess zauważyłem łzy.
-Bieber, debilu. Myśl trochę. Ich przyjaciel..
- On nie żyje –Jessi zapłakała wtuliła się we mnie.
-Przepraszam. Nie wiedziałem – wydukałem mocno przytulając dziewczynę.
- To już wiesz. Chodźcie jedziemy – krzyknął Zack.
-Oczami Jess-
Weszłam do samochodu, w którym już siedzieli moi przyjaciele. Usiadłam z tyłu, obok Justina. Chłopak objął mnie ramieniem.
-Przepraszam – wyszeptał mi do ucha.
- Nie szkodzi. Mogłam ci powiedzieć.
-A jak to się stało, że on em .. no wiesz ?
-Popełnił samobójstwo – wypłakałam mu w koszulkę, a on mocno mnie przytulił.
Resztę drogi jechaliśmy w ciszy. Kiedy już byliśmy pod moim domem, wysiadłam bardzo szybko i zaczęłam iść do domu. Justin zrobił to samo. I po chwili dorównał mi kroku.
-Gdzie idziesz? – spytałam ledwo słyszalnie.
-Do ciebie. Pomogę ci się spakować, a potem sobie pójdę.
-Ale dam sobie rade.
- Jest późno. Sama będziesz to robić długo, a we dwójkę zrobimy to o wiele szybciej.
-No dobra. Jak chcesz. – otworzyłam drzwi i wpuściłam Biebera. Za chwilę byliśmy już w mojej garderobie. Justin wziął jakąś walizkę – Em. Wyjeżdżam  tylko na 2 dni. Wystarczy mi plecak.
-No tak. Wyobraziłem sobie, że to ja wyjeżdżam w trasę. Dobra to co bierzesz?
-em.. to – rzuciłam w niego po kolei Jeansami, zieloną koszulką i czarną bluzą. – w piżamy się nie będę bawić.
-A po co tak w ogóle jedziecie? – spytał pakując to czym dostał.
-Na mszę rocznicową. Co roku na niej jesteśmy.
- Aha. A gdzie przenocujecie?
-U cioci. To znaczy mamy Alana.
Przegadaliśmy jeszcze jakieś pół godziny.
- To ja już pójdę.
- Nigdzie nie idziesz.
-Dlaczego? – zdziwił się.
- No jak to dlaczego? Nie będziesz się pałętał po ulicach o 2 w nocy. Zostajesz.
- Dobra. Jak chcesz – uśmiechnął się do mnie. Ubrałam się w moją żółtą piżamkę. Położyłam się na łóżku i poklepałam miejsce obok. JB zdjął swoją koszulkę i klapnął na łóżko. Przytulił mnie i pocałował namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek i kilka pocałunków później straciłam górę od piżam. Justin macał mnie i całował po moim rozgrzanym ciele. Zaczęłam rozpinać mu rozporek. Pomału zaczęłam ściągać mu spodnie, a on w tym czasie rozpiął mój stanik. Zdjęłam mu spodnie. Zrobił to samo z moimi. Pieścił jeszcze moje piersi. – chcesz tego ? – spytał niepewnie. W odpowiedzi pozbyłam się jego bokserek. Uśmiechnął się tylko i zaczął masować mnie po pleckach.
-A masz gumki? –wypaliłam.
-Eee.
- Ha ha .. tak jak myślałam – wyjęłam z szafki nocnej paczkę prezerwatyw i podałam mu ją.
-Widzę, że jesteś zabezpieczona – zaśmiał się, a ja przymknęłam go soczystym całusem. Zdjął moje majteczki i po chwili już był we mnie.
Wykończeni opadliśmy na łóżko. Justin leżał na plecach, a ja wtuliłam się w jego tors. Gładziłam dłonią jego pięknie wyrzeźbioną klatę, a on masował mnie po ramieniu.
-Twojej mamy nie ma w domu?
-No co ty. Gdyby była to by się skończyło na buziaku na dobranoc.
-Em. Jess. Czy my no wiesz ..
-Czy jesteśmy razem ?
-No.
-Ty mi powiedz.
-A chcesz, żebyśmy byli parą?
-Nie wiem. Jesteś cudowny naprawdę, ale nie chcę być znana w TV, bo jestem twoją dziewczyną.
-A nie chcesz spróbować?
-No możemy, ale w tajemnicy przed mediami.
-Dobrze –pocałował mnie, a ja odleciałam.
***
Rano obudziłam się naga leżąc mocno wtulona w Justina. Chłopak smacznie spał. Zerknęłam na zegarek. Była 10.24. „Trzeba wstawać” pomyślałam przeciągając się.
-Justin wstawaj – trąciłam go w ramie.
-Jeszcze chwilę mamo –powiedział przez sen.
-Nie ma chwilę. I nie jestem twoją mamą! – wydarłam się na niego i przykryłam kołdrą.
-Już wstaje słonko – błyskawicznie wstał z łóżka.
-Weź się ubierz – zaśmiałam się.
-Nie krzycz tak jak śpię – usiadł na łóżku.
-Dobrze już nie będę – przytulił mnie i zabrał mi kołdrę
– Kocham cię – wyznał, po czym namiętnie pocałował. Jeszcze chwilę leżeliśmy tak przytuleni, aż nagle zadzwonił dzwonek do drzwi – pójdę otworzyć – powiedział wciskając bokserki na tyłeczek. W szlafroku weszłam do łazienki i się umyłam. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy i wyszłam z łazienki. Na moim łóżku siedziała zniecierpliwiona Nessa.
-Co ty tak długo w tej łazience robiłaś?
- A może by tak cześć?
- Tsa. Cześć.
-Gdzie Justin? – rozejrzałam się po pokoju i nigdzie go nie było.
- Robi śniadanie. Wiesz trochę dziwnie się poczułam jak otworzył mi drzwi w samych majtkach – skarciła mnie wzrokiem na co odpowiedziałam śmiechem – no to jak było?
-Hah cudownie. Tyle ci chyba wystarczy. Chodź idziemy zobaczyć co dobrego zrobił.
-OK.
Zeszłyśmy do kuchni, gdzie czekały na nas pysznie wyglądające kanapeczki. Wzięłam jedną i usiadłam do stołu obok mojego chłopaka. Obdarował mnie całusem w policzek i podał nam kawę…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz