poniedziałek, 26 marca 2012

1.17 - epilog


Jeżeli chodzi o Jessicę, Jusina i Mirabel, to krótko mówiąc rodzinka idealna. Dziewczynka ma 2 latka, a jej rodzice niedawno obchodzili pierwszą rocznicę ślubu. Kiedy państwo Bieber pracują maleństwem na zmianę opiekuje się albo jedna albo druga babcia. Młode małżeństwo na razie nie planuje kolejnego dziecka, ale w przyszłości kto wie …
Natomiast jeśli mówimy o Vanessie i Zacharym, dziewczyna 2 lata temu urodziła zdrowego i pełnego energii synka, Christiana. Rodzice chłopca planują ślub w przyszłym roku. Zack został biznesmenem, a Nessa aktualnie zajmuje się dzieckiem. Młody tatuś bardzo pragnie mieć jeszcze córeczkę, ale niestety ze względu na powikłania po niefortunnym wypadku, który miał miejsce półtora roku temu jest to praktycznie niemożliwe.

niedziela, 18 marca 2012

1.16 - "On nie żyje"


Obudziłam się o 6 rano zalana potem i łzami. Justin nie spał, tylko mi się przyglądał. Kurde, to ma widoki..
-Kochanie co jest? – wyszeptał zachrypniętym głosem.
-Sen.. – wydyszałam. – Eve, Alan .. – tylko tyle zdążyłam powiedzieć, bo się rozryczałam. Kto by pomyślał, że Jessica Gomez jest zdolna do płaczu? No nic. Szlochałam tak nie wiem ile czasu, a MOJE kochanie ciągle mnie tuliło i powtarzało „wszystko będzie dobrze”, ale czy na pewno tak będzie? To wie sam Bóg. Teraz się o tym przekonałam. Jak już się troszeczkę uspokoiłam, było około godziny 9. Aż dziw, że mama nie przyniosła maleńkiej na karmienie, no bo w końcu porę ma o 6. Nie przejmując się zbytnio córką, opowiedziałam chłopakowi mój sen, a on tylko mnie przytulił i potwierdził słowa mojego przyjaciela.
Po śniadaniu wróciliśmy wraz z Mirabel do domu. Położyłam naszego skarba w łóżeczku, ponieważ w samochodzie nam usnęła. Usiedliśmy sobie z Justinem przed telewizorkiem, jednak nie dane nam było nawet wybrać filmu, ponieważ do drzwi zadzwonił dzwonek, a zaraz potem ujrzeliśmy w salonie naszych przyjaciół. Byli uśmiechnięci od ucha do ucha. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, ale jak się okazało chwilę później, usłyszeliśmy cudowną wiadomość..
-Cześć kochani. Nie uwierzycie, co się właśnie wydarzyło. – wykrzyczała Nessa.
-Siemka. No, jak nam powiecie, to możliwe, że uwierzymy.
-Więęęęęc – przeciągnął Zack, ale widać było, że bardzo chce się z nami podzielić nowiną. – Vanessa jest w ciąży – wywrzeszczał podniecony. Moje oczy na stówę wyglądały jak spodeczki. Czy się cieszyłam? No, co to jest w ogóle za pytanie? Oczywiście, że się cieszyłam. Miałam ochotę skakać i im gratulować.
-To świetnie – powiedział mój chłopak, klepiąc Zacharego po ramieniu. – radujemy się z wami tą wiadomością. To chodźcie teraz szybciutko usiądziemy w salonie i opowiecie nam jak to się stało, że wpadliście tacy szczęśliwi akurat teraz. – zrobiliśmy jak powiedział i zaczęliśmy rozmowę. W pewnym momencie usłyszałam przez elektryczną nianię, że maleńka płacze. Zanim zdążyłam się podnieść, Bieber pocałował mnie namiętnie i wyszeptał, że on pójdzie. Przystałam na tę propozycję i gadałam dalej z przyszłymi rodzicami.
*** /2 miesiące później/***

-No nie do wiary!!! –krzyknęłam, gdy przyjaciółka pokazała mi zdjęcie USG – jaki on śliczny. – powiedziałam, po czym przytuliłam Vanessę…
-Jejciu. Tak się cieszę, że będę miała synka .. już nie mogę się doczekać, aż go zobaczę – uśmiechnęła się.
Tak, dobrze zrozumieliście… Nessa i Zack spodziewają się synka. Dziewczyna jest w 4 miesiącu i już mają przygotowany pokoik i imię dla chłopca, ale tego drugiego nie chcą nam zdradzić, dranie jedne. Mi i Justiowi żyje się bardzo dobrze. Maleńka w prawdzie nie daje się wyspać w nocy, jednak to mi wcale nie przeszkadza. Jutro mam zamiar wrócić do szkoły, bo już mnie w domu koty męczą, a moja rodzicielka zajmie się swoją kochaną wnusią.
Wstałam dzisiaj rano i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam, wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Zrobiłam sobie lekki makijaż i wróciłam do pokoju. Mojego śpiocha już nie było, ale usłyszałam jego głos dochodzący z pokoju naszej córeczki. Weszłam do wcześniej wspomnianego pomieszczenia, a uśmiech sam wkradł mi się a twarz. Mój narzeczony – w między czasie zdążył mi się już oświadczyć – przebierał Mirabel w śpioszki i rozmawiał do niej. No widok wprost nieziemski. Mimo tego, że mam go na co dzień od 2 miesięcy, nadal się nim zachwycam.
-Dzień dobry kochanie – wyrwał mnie z zamyślenia głos wcześniej wspomnianego mężczyzny. Odwróciłam się i przywitałam go namiętnym pocałunkiem, po czym cmoknęłam dziewczynkę, którą trzymał na rękach.
-Cześć misiaczku – powiedziałam, a on powtórzył moją poprzednią czynność i kładąc wpierw Mirabel do łóżeczka, wpił się zachłannie w moje usta. Nie opierałam się. Było mi cudownie, ale niestety co piękne, szybko się kończy. Tym razem finiszem naszej namiętności było przyjście mojej mamy.
-Witam dzieci. Nie chciałabym wam przeszkadzać, ale pora iść do szkoły. – no jak zwykle musi pomarudzić.
-Już idziemy mamusiu – powiedziałam, cmoknęłam ją w policzek i ucałowałam czółko mojego maleńkiego, a jednak największego, skarba na pożegnanie.
Będąc w szkole jakoś nie mogłam się skupić, bo wszyscy cały czas się gapili na mnie i Justina. No co kurwa własnego życia nie mają? Jedna dziewczyna nawet podeszła do mnie i powiedziała, że nie ma pojęcia dlaczego w tak krótkim czasie po śmierci dziecka wróciłam do szkoły, a także, że jestem okropną matką. Zrobiło mi się bardzo przykro, bo przecież nawet nie znam tej dziewczyny, a ona już mnie tak podle osądza. Podobno doszła do szkoły kilka tygodni temu, a już spała z większą częścią płci silnej. A wracając do tego, że już wróciłam do szkoły, to co miałam przez całe życie siedzieć w domu, bo moja córeczka nie żyje? I nie uważam, że jestem złą matką, bo przecież nie zostawiłam Mirabel z jakoś obcą kobietą tylko z moją mamą, która przecież mnie wychowała.
Reszta lekcji minęła szybko. Właśnie wracamy z Justinem do naszego domu. Gdy dojechaliśmy, zobaczyłam na mini parkingu czarny samochód -  nie znam się na markach – nie wiem, czyj on może być. Weszliśmy do środka, a w salonie siedziała moja mama i jakiś facet. No może nie taki jakiś facet tylko chłopak. Na pewno nie ma więcej niż 19 lat. Rozmawiali.
-E cześć. – rzuciłam i podeszłam do mojej małej perełki, po czym ucałowałam jej czółko.
-Cześć córuś. To jest Kryspin. – przedstawiła mi chłopaka.
-Cześć Jessica.
-Siema. Ja kim jesteś i co robisz w moim domu?
-Hej Ju… - powiedział Jus wchodząc do pomieszczenia – a ty to? – zapytał naszego gościa.
-Justin, zostawmy ich na trochę samych, muszą sobie wiele wyjaśnić – moja rodzicielka z Belką na rękach wyprowadziła Biebera z pokoju.
-Jessica nic się nie zmieniłaś. Nadal jesteś taka śliczna jak 10 lat temu. – powiedział, po czym ni stąd ni zowąd mnie przytulił. Coś mi zaczęło świtać.
-Ah. O tak to ty jesteś kolegą z wakacji u babci! –krzyknęłam uradowana, że sobie go przypomniałam.
-No właśnie przyjechałem tu głównie po to, żeby wyjaśnić ci, że nie do końca kolegą. Jestem twoim bratem. – no i mnie zamurowało. Jakim bratem? Przecież ja jestem jedynaczką. I przecież on jest ode mnie starszy. Mama urodziła mnie jak miała 16 lat, więc to nie możliwe, żeby wcześniej urodziła jego. Poza tym poznali się z ojcem w łóżku, kiedy mnie płodzili. – Jess, przyrodnim bratem. Twój choć w sumie nasz ojciec miał romans z twoją mamą, kiedy dowiedział się, że jego narzeczona, czyli moja mama jest chora. Jak to on niedawno ujął „chwila słabości’’. Owocem tego romansu byłaś ty, a że tata jest od Julliet starszy o 4 lata to postanowił się z nią ożenić i wychowywać ciebie. On cię naprawdę kochał…
-Kochał, już nie kocha – wykrzyczałam ze łzami w oczach…
-Jess, kocha. Patrzy na ciebie gdzieś z góry. Kazał mi ci to dać. – podał mi jakiś list, który chciałam porwać, ale był szybszy. – nie rwij, najpierw przeczytaj. - Zrobiłam jak kazał. To czego się dowiedziałam złamało mnie. Myślałam, że odszedł, bo już nic z mamą dla niego nie znaczyłyśmy, ale on pojechał zaopiekować się Kryspinem, gdy jego mama zmarła. Napisał, że przeprasza, że tak długo się nie odzywał, ale załamał się po śmierci Lidii.
-Ale… ty wiedziałeś wtedy na wakacjach, że no jesteśmy rodzeństwem? –spytałam.
-Oczywiście, że tak. Ale ojciec zabronił mi mówić. Powiedział, że jesteś jeszcze za mała i nie zrozumiesz. Kilka miesięcy temu był u ciebie, ale jak wrócił to się załamał.
-Niby czemu?
-Powiedział, że nie chcesz go znać i dla ciebie nic nie znaczy, a Jull jest ze swoim przyjacielem, jeszcze z liceum, a tydzień temu zginął… - zamurowało mnie… mój ojciec nie żyje?! To jakieś żarty?! Niedawno straciłam córkę, a teraz dowiaduję się, że też ojca?! Nie no życie jest pojebane.
-Jak? – tylko tyle z siebie wydusiłam.
-Słyszałaś o tej katastrofie  lotniczej? – kiwnęłam głową – Edward leciał do Californi.
-Ale… dlaczego? …. Dlaczego ja nic wcześniej nie wiedziałam? … mógł mi przecież do cholery powiedzieć wcześniej, że mam brata. Gdybym wiedziała, na pewno utrzymywalibyśmy jakiś kontakt…
-Jess zrozum nie mogłaś wcześniej wiedzieć. No bo jak byś się czuła żyjąc z myślą, że jesteś skutkiem ubocznym słabości ojca? Ważne, że kochał nas oboje tak samo.
-No ale przecież ty sobie musiałeś poradzić bez niego jak byłeś mały…
-Jessica, on co weekend u mnie był, a jak trzeba było, to nawet częściej przyjeżdżał. Jull wiedziała o mnie i mamie. Proszę cię nie miej nikomu za złe, że nic nie wiedziałaś. Po prostu tak było lepiej. Ale zanim wyleciał, powiedział, że jeżeli mu się coś stanie to mam jak najszybciej do ciebie przyjechać, wszystko wytłumaczyć i dać ten list. – nie mogłam już nic więcej powiedzieć, więc wtuliłam się w swojego brata i cichutko łkałam. A wtedy …
-Oczętami pana B-
Nie mogłem już wytrzymać, więc postanowiłem iść ‘’po płyty’’ do salonu, aby zobaczyć o czym rozmawiają. Wcieliłem swój plan w życie i wszedłem to salonu, a tam moja narzeczona była w ramionach tego chłopaka. Wkurzyłem się, bo nie wyglądało to jakby on ją trzymał w nich siłą. Zauważyłem, że Jess ma mokre policzki. Płacze? Od tego chorego snu z Alanem i naszą zmarłą córeczką nie widziałem, żeby to robiła… podszedłem kilka kroków bliżej i wtedy mnie zauważyła. Nic nie mówiąc przytuliła mnie. Nie wiem co jest grane, ale zapewne zaraz się dowiem.
-Kochanie, czemu płaczesz? – spytałem.
-Mój tata … on … on… - wychlipiała.
-On? – ponagliłem ją.
-On nie żyje. – zamurowało mnie. Nawet go nie poznałem. – A to jest mój przyrodni brat – pokazała na chłopaka. Przytuliłem ją bardzo mocno i pocałowałem w czoło.
-Będzie dobrze skarbie.
-Nie, nie będzie! Justin czy ty nie rozumiesz? Jak go ostatnio widziałam, nawyzywałam go i wygoniłam z domu. On mnie na pewno znienawidził… - rozpłakała się jeszcze bardziej.
-Jess, jakby cię nienawidził, to nie napisałby tego listu. –powiedział ten chłopak.
-Kryspin ma racje – powiedziała Jull wchodząc do pokoju. – Skarbie, ojciec zawsze cię kochał, kocha i nadal będzie kochać. Nie przejmuj się. Idź się połóż, a ja zaopiekuję się Mirabel. No już, Justin pójdź z nią…
-Dobrze. – powiedziałem, po czym razem z moją ukochaną poszliśmy na górę. – kochanie połóż się, przyniosę ci coś do picia – pocałowałem ją, ale ona wpiła się w moje usta i pociągnęła na łóżko….