poniedziałek, 30 stycznia 2012

1.13 - ,,Tak teraz mówisz nigdy, a za rok zobaczymy..."


Następny dzień, rano.
Będąc w stanie pół na pół - oczywiście chodzi, że spałam, jednak wszystko słyszałam – poczułam czyjś dotyk na swoim ramieniu. Wydaje mi się, że to jest ręka, ale nie jestem na stówę pewna. No wracając do tematu, to coś głaskało moją skórę bardzo delikatnie. Nie powiem, jeśli bym nie spała, to może nawet byłoby to przyjemne uczucie, ale niestety dla mnie jeszcze stanowczo za wcześnie na pobudkę. Eh. Dobra otworze oczęta i zobaczę co za dusza nieczysta śmie dotykać moje jakże seksowne ciało, gdy mój jakże zacny umysł jest w krainie Morfeusza. No dobra Jess, jedno oko. AAAAAA! Jak ja nienawidzę światła. Nagle wpadłam na świetny pomysł. Zakładając, że człowiekiem, który zakłóca mój spokój jest Zack, postanowiłam zamachnąć nogą i zwalić go z łóżka. W tym momencie nawet nie pomyślałam o innej osobie. Wprowadziłam swój plan w życie i jak miewam, udało mi się, bo usłyszałam bardzo głośne ‘’BUM!”. No to masz nauczkę Kochanieńki, że Jessici Gomez się nie smyra pomyślałam.
-Córciu ależ ty masz siłę. – to był znajomy głos, którego od wczoraj mam po dziurki w nosie. – no budź się idziemy na lody, jak za starych dobrych czasów. – zaczęłam dotykać ojca po twarzy. – Jess, co ty robisz?
-Do ch*ja, gdzie ten pieprz*ny wyłącznik – wymamrotałam.
-Jak ty się dziecko wyrażasz – oburzył się – natychmiast wstawaj i idź się szykować. No to teraz przegiął. Uniosłam powieki i zmroziłam go wzrokiem.
-Gówno cię obchodzi jak się wyrażam i nie mów do mnie dziecko, bo się przekonasz, co to znaczy mieć córkę, jak będziesz jeździł na wózku, bo nie wiem, czy wspominałam, ale zamierzam wybrać zawód w branży boksu – wycedziłam przez zęby i widziałam, jak na jego twarzy maluje się strach – aha i mi nie rozkazuj, bo z tego co wiem, to dawno temu straciłeś prawa do opieki nade mną. Wyobraź sobie, że za rok skończę 18 lat i już nie będę cię potrzebować, och zapomniałam, ja od 9 lat cię nie potrzebuje, więc możesz już spi*przać dupku. – tymi słowami skończyłam swój monolog i z powrotem przyłożyłam głowę do poduszki.
***
O 16 przyszła do mnie Nessa , więc powoli z wlokłam się z mojego kochanego łóżeczka. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Dokładnie umyłam, wysuszyłam i wyprostowałam włosy, po czym związałam je w wysokiego kucyka. Włożyłam na siebie przygotowaną wcześniej bieliznę i narzuciłam na ramiona szlafrok. Wróciłam do pokoju i zobaczyłam, że przyjaciółka surfuje po internecie. Weszłam do garderoby i wyjęłam czarne jeansy, żółtą bluzkę i zieloną bluzę, po czym ubrałam ciuchy i udałam się z powrotem do sypialni. Usiadłam na łóżku opok mojej BFF i zajrzałam jej przez ramię. Czytała coś o Bieberze.
-Nessa, śnił mi się dzisiaj Alan. – na wspomniane przeze mnie imię odwróciła się i zainteresowała tym, co mam do powiedzenia. – no więc powiedział mi, żebym powiedziała Jusowi o dziecku. – zaczęłam bawić się własnymi palcami.
-No to w takim razie musisz mu jak najszybciej powiedzieć.
-No, ale …
-Nie ma ‘’ale’’. Alan to nasz stróż i chyba kur*a lepiej wie co się stanie, nie sądzisz? – przerwała mi.
-To nie jest rozmowa na telefon, ani przez internet, więc nie mam na razie okazji mu powiedzieć. – broniłam się.
-Spoko, a co jeszcze mówił? – spytała.
-Żebym się na Justina nie gniewała i wgl, bo to przecież Scooter wymyślił mu tą trasę, i że on za mną tęskni i mnie kocha, ale najbardziej mnie zdziwiło, bo powiedział, że JB niedługo mnie zaskoczy.
-No widzisz. Ty też go zaskoczysz. A mówił coś o tym morderstwie, bo przez 3 miesiące się nam nie śnił, a obiecał, że wszystko nam wyjaśni.
-Nie. Powiedział tylko, żebyśmy się trzymały i żebym cię pozdrowiła, bo na razie nie ma potrzeby, aby wchodził nam do snów. – powiedziałam na jednym wdechu. Pogadałyśmy na ten temat jeszcze troszeczkę, a później Vanessa musiała już iść do domu. Kiedy wychodziła, była dokładnie 18.13. spojrzałam przez okno. Śniegu nasypało na około 10 cm, no w końcu jest styczeń. Położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć. Po jakimś czasie na ziemię sprowadził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Poczekałam, aż ktoś otworzy. Niestety, mama wyszła do centrum handlowego z Gregiem, a ojciec poszedł, w sumie to sama nie wiem gdzie, ale mnie to nie interesuje. Wstałam i powolnym krokiem zeszłam na dół. Otworzyłam drwi i szybko je zamknęłam. Tak, zgadliście, za nimi stał Bieber.
-Jessica otwórz. – powiedział.
-Po co? – spytałam, a moje policzki mimowolnie stawały się mokre.
-Musimy porozmawiać, kochanie. – uchyliłam drzwi i już miałam nimi trzasnąć, ale pan gwiazda był szybszy i wsadził nogę między nimi a futryną. – nie skarbie. Teraz mnie wpuścisz i zrobisz herbatkę. – uśmiechnął się, ah te jego słodkie dołeczki. Nie no co ty gadasz? Ogarnij się Jess, on cię zdradził. No, ale ja go kocham. Ach zamknij się już. Skarciłam się w myślach. Wpuściłam chłopaka do środka, a on od razu się rozebrał (przyp. Aut. Bez skojarzeń xdd ) i rozsiadł na kanapie. Ja natomiast udałam się do kuchni i stwierdziłam, że nie ma herbaty.
-Ej, a może być kakao? Bo herbata się skończyła – krzyknęłam.
-Tak. To będzie nawet lepsze. – powiedział wchodząc do kuchni i szczerząc się jak jakiś głupek. Zauważyłam, że w ręku trzymał czerwoną różę. – proszę, to dla ciebie piękna. –wyszeptał tuż przy moich ustach, po czym złożył na nich delikatny, niczym dotyk piórka, pocałunek i wręczył mi kwiat. Już zbliżał się znowu do moich warg, ale szybko się odsunęłam. Wstawiłam różę do jakiegoś wazonika i zaczęłam szykować napój. – cieszysz się, że cię odwiedziłem?- spytał JB obejmując mnie od tyłu. Postanowiłam nie odpowiadać, bo szczerze nie wiem sama czy się cieszę, czy jestem zła. Chłopak musnął moją szyję i schodził pomału do ramion, a kiedy już był ustami przy krawędzi mojej bluzki mleko na kakao zaczęło się gotować. Uh zbawienie. Pomyślałam, bo pewnie bym uległa i rzuciła się na niego, tak jak miałam ochotę chwilę temu. Just oderwał się ode mnie i podał szklanki. Nalałam do nich kakao, a Bieebs zaniósł kubki do salonu. Wzięłam jeszcze jakieś ciasteczka i poszłam za nim. Usiedliśmy na kanapie, tak jak zwykle i Justin zaczął rozmowę. – jak w szkole?
-Nie wiem, nie chodzę do szkoły. – odpowiedziałam obojętnie.
-Ale jak to? – zdziwił się – dlaczego nie chodzisz do szkoły? Przecież twoja mama nie chciała, żebyś ze mną jechała, bo musisz się uczyć.
-Uczę się, po prostu robię to w domu.
-Ale czemu? Nie  nudzi ci się?
-KU*WA Bieber co cię to obchodzi? – krzyknęłam.
-No dużo. Chcę wiedzieć. Przecież jesteśmy razem.
-Nie jesteśmy… zdradziłeś mnie.
-Nie zdradziłem. Kocham cię. A ta cała Miley Sriley to tylko wymysł Brauna. Ona ci do pięt nie dorasta.
-Ale ją pocałowałeś. – powiedziałam spokojnie, choć w środku się we mnie gotowało.
-Bo mi kazali. Proszę uwierz mi. – powiedział, a w jego oczach zobaczyłam łzy. Ludzie słuchajcie Justin Bieber się popłakał.
-Wierzę – wyszeptałam i wtuliłam się w niego mocno. – ale to tylko dlatego, bo wiem, że mówisz prawdę.
-Kocham Cię i nigdy nie przestanę. – przyciągnął mnie jeszcze bardziej do siebie, po czym pocałował.
-Ale nie możemy być razem – powiedziałam bardzo cichutko, jednak on usłyszał.
-Dlaczego? Ty już mnie nie kochasz?
-KOCHAM, ale dla dobra twojej kariery nie powiem ci dlaczego nie możemy być razem.
-Mów.
-Nie.
-Tak.
-Nie – no i zostałam brutalnie przygnieciona bardzo seksownym ciałkiem Biebera.
-Jak nie powiesz, to zrobię ci dziecko. – zaśmiał się po czym obdarował mnie pocałunkiem. Tak, on oczywiście sobie z takich rzeczy robi żarty. Cały Justin.
-Już nie musisz. –szepnęłam, ale chyba to do niego nie dotarło.
-Ha ha bardzo śmieszne. A teraz mów dlaczego „nie możemy być razem”.
-Justin nie mogę. Nie chcę ci zniszczyć kariery.
-Weź mnie nie denerwuj tylko mów.
-Dobrze. Jestem w ciąży. Zadowolony? – powiedziałam na jednym wdechu.
-Że co? Z kim? Zabije typa! – wrzasnął nieźle wkurzony.
-Masz samobójcze myśli? – spytałam z lekkim uśmieszkiem. Justin spojrzał na mnie, po czym wstał.
-T-to moje dziecko? – kiwnęłam głową na tak, a on z powrotem usiadł obok mnie, podparł łokcie na kolanach i schował twarz w dłonie. – Boże co ja zrobiłem? Przepraszam. – wyjąkał. Nie mogłam tak na to patrzeć, więc przytuliłam go. Wtulił się w moje piersi i łkał ja mała dziewczynka. To dziwne. Zareagował tak samo jak ja, gdy się dowiedziałam.
-Ciii. Będzie dobrze. Nikt się nie dowie, że to twoje dziecko. Rozstaniemy się. Ja zostanę tutaj, a ty wrócisz do kariery i się ułoży. – wyszeptałam mu do ucha, po czym cmoknęłam w czoło.
-Chyba nie myślisz, że cię tak zostawię? – spojrzałam na niego, jakby to było oczywiste, że tak będzie, a on wziął mnie na kolana i dotknął mojego brzuszka, które jeszcze nawet troszeczkę nie urosło. – kocham cię i naszą dzidzię. Nigdy was nie zostawię. Kariera nie zając, nie ucieknie, a dziecko owszem. Wychowamy je wspólnie. – zakończył i pocałował mnie namiętnie w usta, a następne przytulił się do mojego brzucha. Tak teraz mówisz nigdy, a za rok zobaczymy.

czwartek, 19 stycznia 2012

1.12 - ,,To dlaczego ją zdradziłeś co dupku?!''


a na kanapie siedział on… mój ojciec. Przemknęłam cichutko do swojego pokoju. Jakoś nie mam najmniejszego zamiaru z nim rozmawiać. Weszłam do środka i od razu zauważyłam, że nie posłałam rano łóżka. Posprzątałam z grubsza i walnęłam się na łóżko, wcześniej biorąc laptopa. Nacisnęłam przycisk włączający, a przez myśl przeleciało mi, po co ojciec po 8 latach nieobecności zjawia się w naszym domu? I dlaczego matka siedzi z nim w salonie i się śmieje? No do chuja w końcu on ją zdradził nie? Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk sygnalizujący, iż system został uruchomiony. Zalogowałam się na swoją pocznę email, GG, facebooka i twitera. Poodbierałam wiadomości z pierwszego komunikatora, głównie były to jakieś reklamy nowych produktów. Na Gadu Gadu dostępne było parę osób ze szkoły, ale największym zaskoczeniem była wiadomość na fb. Zobaczyłam nadawcę i zamrugałam w celu przywrócenia dobrej widoczności moim oczom, ale nadal widziałam to samo. Dla pewności przetarłam jeszcze powieki, lecz to także nie zadziałało. Postanowiłam ją przeczytać.
„KOCHANA JESS, przepraszam, że tak długo się nie odzywałem, ale nie miałem okazji. Błagam wybacz mi to. Justin.” Że co? On mnie przeprasza za to, że nie było z nim kontaktu? Ha ha bardzo śmieszne. A za to, że ma dziewczynę i mnie zdradził to nie przeprosi? Na tę myśl mimowolnie moje policzki zrobiły się wilgotne od łez.
„Kochanie, czy jesteś pewien, że tylko za to powinieneś mnie przeprosić?”  Odpisałam i zobaczyłam, że jest dostępny, także może za chwilę odpisze. Jak pomyślałam tak też się stało, kilka sekund później dostałam kolejną wiadomość…
„Tak. A o co ci chodzi skarbie?” Skarbie.. haha lecz się człowieku, zdradzasz mnie, a teraz to skarbie? No nic. Nakieruję go.
„Miley Cyrus… mówi ci to coś?”
„Ach, o to ci chodzi. Kochanie to jest tylko na pokaz naprawdę, ja kocham tylko CIEBIĘ:*<3” Na komunikatorze pojawiło się kolejne zdanie.
„Justin ja ci nie wierzę, widziałam jak ją całowałeś. Czy ty wiesz jak ja się wtedy czułam? Jak mnie to bolało? Ba nadal boli. Kocham cię, a ty się przez 2 miesiące nie odzywasz i jeszcze na dodatek w telewizji całujesz jakąś laskę. Myślałeś, że się nie dowiem? Myliłeś się kochaniutki… Powiedziałabym ci jeszcze coś, ale Scooter by mnie zabił. A no i tylko tyle ci zdradzę, że tylko jedna rzecz, do której się przyczyniłeś trzyma mnie przy życiu. Inaczej już dawno Zack z Nessą wysyłaliby ci zaproszenie na pogrzeb. Na razie nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. O już wiem, odezwij się znowu za 2 miesiące. Żegnam” Pisałam, ciągle płacząc. Już nie odpisał. I dobrze. Pomyślałam i odłożyłam laptopa z powrotem na biurko. Położyłam się, a łzy nadal spływały po moich, w tej chwili już czerwonych policzkach. Nie zdążyłam nawet trochę ochłonąć i mój telefon zaczął pikać. Wzięłam go do ręki i zobaczyłam, iż przyszedł mi SMS. Bałam się, że to od Biebera, ale jednak moja ciekawość była większa niż strach przed kolejną porcją łez. Odebrałam wiadomość, jednak moja intuicja zawiodła. Była od mamy: „Jessica  schodź na dół. Nie wywiniesz się, wiem, że jesteś u siebie.”  Dobra zejdę, a co mi tam?  Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Weszłam do salonu, gdzie wcześniej ich widziałam otarłam łzy i usiadłam na kanapie obok mojego znienawidzonego ojca.
-Cześć córeczko – uściskał mnie ‘’tatuś’’, na co odpowiedziałam sucho „hej” i słuchałam jego wywodu – co tam u ciebie? Jak ty wyrosłaś! Jesteś jeszcze piękniejsza niż kiedyś! Urodę odziedziczyłaś po mamie. – powiedział, a ja nie wytrzymałam.
-Tak?! To dlaczego ją zdradziłeś co dupku?! I w ogóle po co przyjechałeś co?! –wstałam i wykrzyczałam mu to w twarz. Mama skarciła mnie wzrokiem i pokazała, żebym wróciła na swoje miejsce, które było na kanapie, ale ja tego nie zrobiłam – odpowiedz no słucham – powiedziałam już trochę spokojniej, po czym usiadłam.
-Jessica, kochanie to jest naprawdę trudne do wytłumaczenia. Mieliśmy z mamą kryzys, a  ja nie wiedziałem, co mam zrobić. Minęło już tyle lat. Proszę nie wracajmy do tego, żyjmy teraźniejszością. –powiedział jak gdyby nigdy nic. Ja wybąkałam tylko krótkie „taa” i schowałam twarz w dłoniach.
-Edwardzie wiesz mam dla ciebie wiadomość, skoro już wszyscy jesteśmy tutaj w gronie, chyba mogę już to powiedzieć… Tylko nie mów, że jestem w ciąży. Tylko nie mów, że jestem w ciąży. Tylko nie mów, że jestem w ciąży.- nasza córka jest w ciąży – a niech to powiedziała. Ojciec tylko spojrzał na mnie z bardzo dziwnym spokojem. Normalnie rodzice nie reagują w ten sposób na taką wiadomość, no ale przecież co ja mam z nim w sumie wspólnego?
-To fajnie. Będę dziadkiem. Z kim? – no i właśnie tego pytania się obawiałam. Pojedyncza łza poleciała mi po policzku, chciałam już ją wytrzeć, ale on to zauważył i zrobił to za mnie.
-Nie ważne – wyszeptałam, a ‘’tatusiek’’ objął mnie ramieniem.
-No powiedz. Chyba się mnie nie wstydzisz? – pokręciłam przecząco głową – a może wstydzisz się Gregorego? – zapytał, jakby z nadzieją w głosie.
-Nie, nie wstydzę się ciebie, ani tym bardziej Grega. On jest mi 1000 razy bliższy niż ty. Ja po prostu nie chcę rozmawiać o ojcu mojego dziecka. – znowu wstałam i podniosłam głos.
-Jess proszę usiądź. – wykonałam polecenie matki. Edward patrzył na mnie z zaciekawieniem. No co się kurwa gapisz, co? Myślisz, że jak po 8 latach wrócisz to wskoczę ci na ręce i zacznę wołać tatuś? Oj grubo się mylisz… pomyślałam.
-Córeńko, no powiedz kim jest ojciec mojego wnuka. – uśmiechnął się. Haha myśli, że to na mnie zadziała.. oj nie staruszku. Pokiwałam przecząco głową i zmroziłam matkę wzrokiem, co miało znaczyć, żeby trzymała gębę na kłódkę. Ta widać zrozumiała, bo nie odezwała się ani słowem. Tak trzymaj Jull.- Jessica, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – powiedział poddenerwowany. Znów kiwnęłam przecząco – prosiłem, żebyś  mi wyjaśniła jakim cudem jesteś w ciąży.
-Ok, a wolisz wersję o pszczółkach, czy tą dla starszych? – zaśmiałam się.
-Jess to nie jest śmieszne. Ja naprawdę chce wiedzieć, czy ktoś cię nie skrzywdził.
-Śpij spokojnie. Jestem bezpieczna. A teraz mogę już iść? – spytałam patrząc błagalnie na mamę. Kiwnęła głową na tak, więc szybko wstałam i pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i wzięłam laptopa. Zerkając na zegarek ujrzałam godzinę 20 z minutami. Aha czyli jeszcze wcześnie. Napisałam SMSa do Nessy, czy do mnie wpadnie i długo nie czekałam, bo kilka sekund później dostałam twierdzącą odpowiedź. Zeszłam po cichu do kuchni i wzięłam jakieś przekąski, cole i dwie szklanki, po czym udałam się z powrotem na górę. Zdążyłam tylko wejść i usłyszałam dzwonek do drzwi. Gdy zbiegałam już po schodach, zobaczyłam, że drzwi otwiera mój kochany tatuś (czujecie tę ironię). No więc od razu skarciłam się w myślach, że nie wzięłam ze sobą komórki, bo mina mojej przyjaciółki była wprost powalająca.
-Och Vanessa, jak ty wyrosłaś. Wejdź, Jessica jest u siebie.
-E, dzień dobry proszę pana. Hej Jess. – powiedziała i szybko zwiałyśmy na górę. – czemu mi nie powiedziałaś, że twój ojciec tutaj jest?
-A co nie cieszysz się, że go widzisz? Jak ty tak możesz – zaśmiałam się.
-Jejciu, nie mów, że nie wiedziałaś, że przyjeżdża.
-Mówię. Jak weszłam do domu, to siedział w salonie z matką i Gregiem. –mówiąc to gestykulowałam rękami. Pogadałyśmy jeszcze na ten temat trochę, a potem opowiedziałam jej o mojej rozmowie z Justinem na Twietterze. Jak już zrobiło się bardzo późno, Nessa musiała wracać do domu, no bo w końcu jutro szkoła nie. Odprowadziłam ją do bramki. Tak, nie wspomniałam o tym, że mamusia zgodziła się przenocować tatusia. Więc on spał w pokoju gościnnym, ja u siebie, a ona z Gregiem w swojej sypialni, z czego ojciec nie był zbytnio zadowolony. Po wieczornej poszłam spać…

poniedziałek, 16 stycznia 2012

1.11 - ,,A na kanapie siedział on… ''


Minęło już 2 miesiące od wyjazdu Justina, czyli około miesiąca, odkąd dowiedziałam się, że zostanę mamą. Codziennie przychodzą do mnie Zack z Nessą, co mi wcale nie przeszkadza, bo przynajmniej mam z kim pogadać, a moja rodzicielka jest na jakimś wyjeździe biznesowym. Cały czas pojawiają się nowe plotki i wywiady z Bieebsem i tą jego dziwką. Jak na nich patrze to niedobrze mi się robi. Ostatnimi dniami czuję się trochę gorzej, ale jak przyjaciel zaproponował wizytę u lekarza, nie zgodziłam się, w sumie to sama nie wiem czemu. Dzisiaj ma przyjść do mnie moja BFF ze swoim chłopakiem. powiedzieli, że zabierają mnie gdzieś, sama nie wiem gdzie dokładnie i szczerze nie mam ochoty wychodzić z domu. Tak naprawdę to się trochę wstydzę, bo w szkole widzieli mnie z Justinem, a on teraz jest z jakąś laską i nawet się ze mną nie kontaktuje. Zackowi udało się dodzwonić do Scootera i poinformować go, iż jego najdroższa gwiazdka będzie miała dziecko, ale ten tylko powiedział, że nie chce o tym słyszeć i JB się nie może o tym dowiedzieć, bo być może jego kariera się rozpadnie. Taak kariera ważniejsza od własnego dziecka po prostu super. No, ale trudno. Będę samotną matką. Już się z tym pogodziłam, w końcu nie ja pierwsza. No, więc weszłam do łazienki i wykonałam poranne czynności (w sumie to popołudniowe, bo jest 14 ale to się wytnie). Zaglądnęłam do garderoby i wyjęłam czarne rurki, luźną, zieloną koszulkę,  jakąś żółtą bluzę i tradycyjnie czapkę w kolorach Rasta. Ubrałam przygotowane wcześniej ciuchy i gdy już miałam schodzić na dół, w moich drzwiach stała parka przyjaciół obściskujących się.
-Hej. – rzuciłam wychodząc z pokoju.
-Siema – oderwali się od siebie i poszliśmy do parku.
-Słonko musisz znaleźć sobie faceta – powiedziała rozpromieniona Nessa.
-Nikogo nie potrzebuje, z resztą kto by chciał być z kimś, kto ma dziecko – to raczej nie było pytanie, a stwierdzenie, ale przyjaciele automatycznie spojrzeli na mnie dziwnym wzrokiem i mi odpowiedzieli.
-Bardzo dużo przystojniaczków.
-Ta, tylko, że ja mam dość związków. Kocham go i nie będę z nikim innym, mimo, że on jest.
-Jessi. Nie możesz się załamywać. Musisz żyć dalej, a przysięgam, że jak go spotkam to mu oczy wydłubie.
-A ja zapewnię mu leczenie bezpłodności – zaśmiałam się na słowa Zacka, ale od razu przypomniało mi się, że on i tak ma już dziecko, tzn. będzie miał za 7 miesięcy.
-Skarbie, wiesz, że to nie będzie jego dziecko, jeżeli mu o tym nie powiesz? Będzie tylko i wyłącznie twoje. – kiwnęłam głową, a przyjaciółka dalej ciągnęła swój wywód, który niezbyt mnie pocieszał – on zachował się jak dawca i jak za 10 miesięcy nie wróci i ci wszystkiego nie wytłumaczy to będziemy go tak traktować, a przynajmniej ja będę. – zmieniliśmy temat i poszliśmy na lody.
*
Właśnie stoję przed życiowym dylematem, a mianowicie, który smak lodów wybrać.
-No kurczę Jess weź malinowe tradycyjnie. – ponaglała mnie Nessa.
-Nie. Nie chce malinowych. Mam ochotę na hmm pistacjowe albo biszkoptowe, o adwokatowe to jest to. – wykrzyczałam ostatnie wyrazy.
-Ha ha, patrz skarbie zaczęły się zachcianki – śmiał się Zack, za co dostał w łeb z otwartej dłoni. – no co? Taka prawda.
-Wcale nie.!
-Wcale tak.!
-Wcale nie!
-Wcale tak!
-Osz kurwa przestańcie się kłócić bo zachowujecie się gorzej niż dzieci! – wydarła się moja przyjaciółka.
-Ona zaczął – powiedziałam pokazując palcem na jej chłopaka.
-A ładnie to tak wytykać palcami? – zaśmiał się kumpel. Kiwnęłam twierdząco głową na co on tylko ponownie się zaśmiał.
-Jeja. Zamawiamy te lody czy nie? – zapytała Nessa.
-Taak. – powiedział Zachary i po chwili zajadaliśmy się już deserem przyniesionym przez niego. Mmm lody adwokatowe pycha. Aczkolwiek uwielbiam malinowe. Może Zack ma racje? Nie to tylko taka mała zmiana . No nic, muszę przestać się go słuchać. Pomyślałam.
-To co teraz robimy? – zapytałam kończąc przysmak. Na ich twarzach widać było zaskoczenie i zamyślenie. – aha rozumiem, że w planie przewidywane były lody. Spokoo…
-Już wiem. Chodźmy do kina. Podobno grają jakąś komedię romantyczną. – zachwycała się przyjaciółka. Razem z kumplem spojrzeliśmy na nią dziwnym wzrokiem, mówiącym „na serio?” – ej no to, że wy ich nie lubicie to nie znaczy, że ja bym sobie nie obejrzała.
-O o. A ja mam pomysł. Mogę już iść? – popatrzyłam na nich błagalnymi oczkami. Już chcieli się sprzeciwiać, ale ja wiem co robić. – wy idźcie sobie na tę randkę na te romansidło, a ja sobie hmm posiedzę przed kompem. – powiedziałam, po czym pożegnałam się z nimi i udałam się w stronę swojego domu. Szłam uliczkami Kanady, aż w końcu dotarłam do celu. Pociągnęłam za klamkę i zobaczyłam, że drzwi są otwarte. Weszłam do środka i usłyszałam śmiechy dochodzące chyba z salonu. Zajrzałam do pomieszczenia, w którym zobaczyłam mamę, Grega i …

wtorek, 10 stycznia 2012

1.10 - "Biebermadziewczyne"


Cały miesiąc zleciał nam na nic nierobieniu. To znaczy chodziliśmy do szkoły, a po lekcjach spotykaliśmy się we czwórkę u kogoś w domu. Czasami chodziliśmy tylko z Justinem, a czasami we dwójkę czy trójkę. Bieber od czasu do czasu miał jakieś małe, pojedyncze koncerty czy wywiady. A teraz właśnie nadszedł ten koszmarny dzień. Właśnie dzisiaj mój chłopak rusza w trasę koncertową, która będzie trwała rok, a ponieważ moja mama stwierdziła, że jestem w ostatniej klasie liceum, to nie mogę przerwać nauki i z nim jechać. Wychodzi, więc na to, że mamy jeszcze 2 godziny, aby się pożegnać. Czekam teraz na Justa, bo ma do mnie przyjść. Moja rodzicielka wyjechała na tydzień do Europy ze swoim ‘’chłopakiem’’, z którym jak się okazuje jest tylko dla ściemy przed jego rodzicami, bo on jest gejem, a nie mogą się o tym dowiedzieć, więc mamy z Bieberem cały dom dla siebie.
-Cześć kochanie – wyrwał mnie z zamyślenia wyżej wspomniany człowieczek.
-No hej, a czemu wchodzisz bez pukania?
-No wiesz, dzwoniłem dzwonkiem, ale mnie nie wpuszczałaś, a drzwi były otwarte, więc postanowiłem wejść – uśmiechnął się i obdarował mnie soczystym buziakiem. Odwzajemniłam pocałunek i już chwilę później leżeliśmy nago na moim łóżku. Po stosunku, którego się nie spodziewałam, zeszliśmy na dół i obejrzeliśmy wspólnie jakiś film, po czym musiałam odprowadzić mojego ukochanego do samochodu, który odbierał mi go, aż na 12 miesięcy.
-Będę tęsknić misiaczku – powiedziałam ze łzami w oczach, a on mnie do siebie przyciągnął i mocno przytulił.
-Kocham cię kocico i nigdy nie przestane. Pamiętaj o tym – wyszeptał mi do ucha, po czym musnął je wargami. A następnie wsiadł do samochodu i odjechał machając mi.
***
-Och Jessi wszystko będzie dobrze. On wróci. – pocieszała mnie przyjaciółka.
-Tak, ale dlaczego on nie odbiera, nie odpisuje na maile i smsy. Czy on już mnie nie kocha? – wyżaliłam się, po czym zrobiło mi się niedobrze i pobiegłam do łazienki, gdzie zwymiotowałam.
-Skarbie, nic ci nie jest?
-Nie wiem, co się ze mną dzieje. Od kilku dni praktycznie żyję na samej wodzie i cały czas wymiotuję.
-Jessica złotko, czy ty przypadkiem nie jesteś w ciąży? – spytała bardzo spokojnie.
-W CIĄŻY? – wrzasnęłam – chyba sobie żartujesz. To niemożliwe.
-Czy, aby na pewno ?
-No raczej, gdybym była w ciąży to wiedziała.
-Masz. – Nessa podała mi test, który chwilę temu wygrzebała z torebki – i nawet nie próbuj mi się sprzeciwiać. – wyszła z łazienki, a ja przez 20 minut siedziałam i zastanawiałam się czy zrobić ten test. W końcu zdecydowałam, że dla świętego spokoju to zrobię. Jednak mój plan się nie powiódł. Nie byłam wcale spokojna, ponieważ wynik był …
-Oczami Nessy-
Co ten głupek sobie w ogóle wyobraża? Nie dość, że zostawia ją samą na cały rok, to od miesiąca nawet raz się nie odezwał. A teraz istnieje możliwość, że będę ciocią. Jaki to jest nieodpowiedzialny dureń. Pomyślałam, a następnie usłyszałam pisk BFF.
-Oczami Jess-
…pozytywny. Że co? O nie! Jak ja sobie poradzę? Z Justinem nie ma żadnego kontaktu, a ja jestem z nim w ciąży. Będę samotną matką. Ja nie chce. Takie myśli przechodziły mi przez głowę, zanim nie pisnęłam ze złości. Już chwilę później Nessa przytulała mnie i upewniała, że wszystko będzie dobrze, że się ułoży i on wróci, ale ja dobrze wiem, że sama w to nie wierzyła.
Kolejny tydzień minął mi na depresji, spowodowanej nie tylko utratą Justina, ale i tego, że jestem w 7 tygodniu ciąży. Nadal nie mogę uwierzyć, że będę mamą. Moja rodzicielka nie była zachwycona faktem, iż będzie miała wnuka, ale doszło to do niej i bardzo się cieszy. Szkoda, że jedynie ona. Fakt. Kiedy usłyszałam bicie serduszka mojej perełki od razu pokochałam to dziecko, ale to nie zmienia faktu, że będzie mi ciężko wychowywać je samotnie. Nagle usłyszałam kroki i dźwięk otwieranych drzwi. Obejrzałam się za siebie, i zobaczyłam smutnego Zacka.
-Cześć słonko – wyszeptał.
-No hej. Co ty taki jakiś smutny? – spytałam lustrując przyjaciela.
-No bo ten. A nie ważne. – próbował się wywinąć od odpowiedzi, ale ze mną tak łatwo nie ma.
-Zack jak już zacząłeś to masz dokończyć, bo jak nie to za chwilę wylecisz stąd na kopach. – zagroziłam, a na jego twarzy widać było zmieszanie.
-Biebermadziewczyne – powiedział tak, że nie dało się zrozumieć, ale ja wyłapałam Bieber i dziewczynę i już wiedziałam o co chodzi. Mimowolnie łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a w sercu poczułam mocne ukłucie. – przykro mi niunia – wyszeptał i przytulił mnie do siebie. Wtuliłam się w jego klatę i moczyłam mu koszulkę łzami. Nie wiem ile czasu tak siedzieliśmy i kiedy obok nas pojawiła się Nessa. Dobrze, że chociaż moi najlepsi przyjaciele są ze mną i mnie nie zostawili pomyślałam i zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Chłopak mnie obejmował, a jego dziewczyna głaskała mnie po plecach. Kiedy już wylałam hektolitry łez, postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Tym razem wyjątkowo pan Night nie upierał się przy swojej ulubionej komedii romantyczno-dramatycznej i wybraliśmy jakiś horror. Po włączeniu płyty wyłączyłam się zupełnie i już nie należałam do tego świata. Przez cały czas rozważałam jedną myśl, a mianowicie Jak on mógł? Zorientowałam się, że na Ziemię ‘’wróciłam’’ dopiero przy napisach końcowych. Mój przyjaciel uparł się, że obejrzymy jeszcze jakąś komedie, więc wybrał „Podryw na głupka”. Ciekawe czemu? uśmiechnęłam się, gdy pomyślałam, że na pewno sam nieraz stosował tę metodę i niekoniecznie musiał się przy tym bardzo wysilać. Tym razem po rozpoczęciu filmu nie odcięłam się od świata, tylko oglądałam go cierpliwie wyczekując końca. Od czasu do czasu za śmieliśmy się wspólnie, ale mi nie do końca było do śmiechu…

sobota, 7 stycznia 2012

1.9 - ,, Chcesz się zabawić?''


Wyszliśmy z samochodu. Jb złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. Weszliśmy razem do szkoły, a wszystkie oczy zwrócone były w naszą stronę. Nie byłam zdziwiona, w końcu chodzę z najsławniejszym chłopakiem w szkole, ba najsławniejszym nastolatkiem na świecie. No, więc od razu skierowaliśmy się do gabinetu pana Blacka. Już w wejściu zauważyłam uśmiechniętą twarz dyrektora.
-Dzień dobry – powiedzieliśmy oboje.
-Witam was. Och Panno Gomez, jak ja cię dawno tutaj nie gościłem.
-No wiesz Loren, zrobiłam sobie wczoraj wolne. Mowilam ci, że mnie nie będzie, więc wielkie było moje zdziwienie, jak Justin poinformował mnie  rano, iż odwiedzimy cię dzisiaj. Ja naprawdę nie byłam wczoraj na wagarach. Byłyśmy razem z Vanessą Colin w Californii. Mówiłam ci, że się tam wybieramy i nas nie będzie – wyjaśniłam, a dyro tylko się uśmiechał.
-Wiem, dlaczego was wczoraj nie było. Ale to nie w tej sprawie. Razem z panem Bieberem pomożecie dekorować salę gimnastyczną na najbliższą dyskotekę szkolną, która jest jutro.
-Że co? – krzyknęłam – ale przecież ja nic takiego nie zrobiłam, żeby mieć kare.
-Och Jess, wiesz, że nienawidzę dawać ci kary, ale to nie była moja decyzja. Każdy wychowawca miał podać dwie osoby ze swojej klasy, które powinny zająć się dekoracjami, a pani Jonson podała waszą dwójkę.
-Ale czemu akurat nas? – odezwał się Justin.
-Powiedziała, że wy najbardziej zasługujecie na ‘’nagrodę’’. Jessica, za swoje wcześniejsze przewinienia, a ty za wczorajszą awanturę na stołówce.
-Jaką awanturę kotku? – spytałam patrząc na swojego chłopaka z krzywym uśmiechem, a na jego twarzy malowało się zdenerwowanie, jakby na samą myśl.
-Później ci powiem.
-O 15 na Sali gimnastycznej. Do zobaczenia – wygonił nas pan Blake, gdy tylko do jego gabinetu weszła ładna, blond sekretarka ze ślicznym uśmiechem na twarzy. Wychodząc trąciłam Bieebsa łokciem w brzuch, bo aż się ślinił na jej widok.
-Ałć. Skarbie to bolało – oburzył się.
-Miało boleć. – uśmiechnęłam się słodko – a teraz mów mi co to za awantura.
-Lepiej chodź na angielski, bo i tak już trwa od 15 minut. – próbował się wymigać, ale ja tak łatwo się nie dam.
-Oj tam. Na pół godziny nie opłaca się iść – złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę piwnicy. – mów.
-Dobra, ale gdzie mnie ciągniesz? Chcesz się zabawić? – zrobił znany wszystkim ruch brwiami.
-Nie koniecznie. Idziemy do kawiarenki szkolnej zapalić. A ty w międzyczasie opowiadaj, o co poszło.
-No więc, ta jak jej tam Bonnie czy coś rzuciła się na mnie i zaczęła przytulać i gdybym jej nie odepchnął to by mnie pocałowała, a ten jej chłopak jak sądzę się wkurwił i chciał się ze mną bić, ale moje zdolności obronne pozwoliły na to, żeby to on wylądował u piguły. No, a pani od chemii to zobaczyła i oczywiście ja wylądowałem u Blacka, a on u pielęgniarki kropka. – opowiedział w wielkim skrócie.
-Ach, czyli nasza Barbie chciała cię całować, a Etanowi się to nie spodobało i postanowił cię zlać – streściłam. – no, no, no ale jej się dostanie. Nie wolno podrywać mojego chłopaka – uśmiechnęłam się złośliwie – szczególnie jak się ma swojego, który wrócił do niej jak tylko go rzuciłam – zaśmiałam się.
-No skończyłaś już swój monolog, bo chyba jesteśmy – przerwał mi Bieber.
-Tak. To tu. – otworzyłam drzwi i weszliśmy. Zaczęłam szukać w torebce szlugów, a gdy je znalazłam wyjem sobie jednego – chcesz? – spytałam wystawiając rękę do gwiazdora.
-No ba. – wziął i podpalił je zapalniczką. Spaliliśmy jeszcze po jednym ciągle rozmawiając i śmiejąc się, od czasu do czasu nie żałując sobie czułości. I nagle zadzwonił dzwonek na przerwę. Przeszliśmy pomału do klasy od biologii, zajęło nam to dokładnie 10 minut, ponieważ do sali wchodziliśmy razem z dzwonkiem na lekcję. Zajęcia próby edukacji nas przebiegły dosyć sprawnie i jak zawsze nudno. Po sygnale oznaczającym koniec dnia szkolnego, razem z Justem udaliśmy się do sali gimnastycznej, gdzie mieliśmy odbyć swoją karę. Przy wejściu dowiedzieliśmy się, że we sami mamy napompować wszystkie balony, a za 2 godziny reszta dzieciaków przyjdzie i je porozwiesza, jak i udekoruje salę, czyli nasza praca polegała jedynie na balonach. Zaczęliśmy wykonywać powierzoną nam czynność i po około 2 godzinach skończyliśmy. Zrobilibyśmy to szybciej, gdyż Bieebs znalazł pompkę, ale nie obyło się oczywiście bez wygłupów, więc zajęło nam to trochę więcej czasu. Mój książę, który sam się tak nazwał, zaprosił mnie na pizzę, po czym odwiózł do domu. Wchodząc usłyszałam krzyki z salonu, więc postanowiłam tam zajrzeć. Na szczęście (przynajmniej moje) zobaczyłam tam Zacka, który brutalnie łaskotał moją przyjaciółkę.
-Nie przeszkadzam wam? – zapytałam ironicznie.
-Tak trochę – skrzywił się Night puszczając Nessę.
-Skarbie nie wiem czy pamiętasz, ale to jej dom – moja BFF próbowała normalnie oddychać i mówić.
-No właśnie skarbie – zaśmiałam się.
-Oj tam. Oglądamy coś? Gdzie Bieber?
-Mówisz o moim samozwańczym księciu? – kiwnął głową – mama kazała mu wracać do domu, a ja już z nim nie wytrzymywałam ze śmiechu, dziwne, że nie przyzwyczaiłam się do tego przez 3 lata spędzone z tobą, więc zażądałam podwózki do domu.
-A no właśnie co tak długo? Kończymy dzisiaj o 14.35 a jest – spojrzała na zegarek – po 18.
Wytłumaczyłam im o naszej karze i o wypadzie, a może raczej randce, w pizzerii. Obejrzeliśmy jeszcze jakiś film i pożegnałyśmy się z Zackiem, a ponieważ mama Nessy i moja wyjechały na 3 dni w jakiś sprawach służbowych (mają wspólną firmę) to przyjaciółka miała nocować u mnie...

poniedziałek, 2 stycznia 2012

1.8 - "TITANICA"


Następnego dnia rano.
Przebudziłam się o 8.30. Przetarłam ręką oczy i dostrzegłam, że jestem w pokoju Alana, a obok mnie chrapie sobie Nessa. Wzięłam swój plecak i poszłam do łazienki odświeżyć się. Po wzięciu prysznica, umyciu i wysuszeniu włosów i wyszczotkowaniu zębów, ubrałam się w jeansy, zieloną koszulkę i czarną bluzę. Weszłam do pokoju, a moja BFF jeszcze smacznie spała. Postanowiłam być chamska, oczywiście to nie było żadnym wyjątkiem i ją obudzić. Wybrałam najdrastyczniejszy sposób, jaki tylko przyszedł mi w tym momencie do mojej jakże pomysłowej główki. Korzystając z okazji bycia w pokoju Alanka, wzięłam jakoś skarpetę, która walała się gdzieś po podłodze i pomachałam nią nad twarzą przyjaciółki.
-AAAAAAAAAAAAAA! Chcesz odtlenić mnie?! – wrzeszczała Nessa.
-Nie. Chciałam cię tylko obudzić. – powiedziałam spokojnie – udało się. A teraz podnoś ten tyłek z wyrka i idź się umyć bo za 20 min mamy zejść na śniadanie, a za półtorej godziny mamy samolot.
-Dobra już dobra – powiedziała wchodząc do łazienki. Po 15 min wyszła z niej jak nowonarodzona – no możemy schodzić.
-Jeszcze chwila. Śniło ci się coś?
-Nie a tobie?
-Też nie. Dobra idziemy – zeszłyśmy na dół przywitałyśmy się z ciocią, która dzisiaj była w lepszym stanie niż wczoraj. Zjadłyśmy śniadanie i porozmawiałyśmy trochę, później ciocia odwiozła nas na lotnisko i się pożegnałyśmy. Odprawa minęła sprawnie i właśnie siedziałyśmy w samolocie. Lot nie był męczący i tym razem przyjaciółka nie spała, a gadała ze mną. Kiedy już wylądowałyśmy i wysiadłyśmy, ujrzałam zniecierpliwionego Zacka. Podbiegłam do niego i dałam buziaka w policzek. On był jednak zawiedziony, że nie jestem Nessą. Chwilę później dołączyła do nas i obdarzyła mojego przyjaciela soczystym całusem.
-Khem khem. Chodzicie ze sobą?
-Tak.
-No ja ci powiedziałam, ale ty oczywiście wszystko przede mną w tajemnicy chowasz – mówiłam spokojnie, a w tym momencie poczułam, że ktoś podnosi mnie do góry i całuje po szyi – kimkolwiek jesteś puszczaj mnie – wrzasnęłam wymachując rękami i nogami.
-Oj kochanie spokojnie to tylko ja – Justin postawił mnie i pocałował.
-Pf. Przecież wiedziałam. – udałam plastikową laleczkę i machnęłam ręką, jak to one robią, a nasze gołąbeczki, które wszystko trzymają w tajemnicy przede mną parsknęły śmiechem.
-Mhm – objął mnie ramieniem – o co idziemy na jakieś lody czy coś? – uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam gest.
-No ba. Idziemy na lody i gorącą czekoladę. – wyjaśnił Zachary, na co wraz z moim chłopakiem wybuchliśmy śmiechem.
-Ta ty i taka dawka cukru skończyłaby się sesją wizyt u psychiatry. Naszych oczywiście – w tym momencie Justin objął ramieniem także zdziwioną Nessę.
-Ej no da się znieść mój nałóg – oburzył się, na co w trójkę eksplodowaliśmy głośnym śmiechem.
-Misiaczku bądź grzecznym chłopczykiem. Idziemy na lody – oznajmiła moja BFF.
Udaliśmy się do najbliższej lodziarni. Zamówiliśmy podwójne porcje dla każdego i oczywiście nie obyło się bez wygłupów (głównie Zacka). Po skonsumowaniu lodów pojechaliśmy do SP (skateparku)  i bawiliśmy się na rampach. Późnym wieczorem dotarliśmy do mojego domu i postanowiliśmy zrobić sobie noc filmową, co niewątpliwie było kolejnym jakże inteligentnym pomysłem chłopaka mojej przyjaciółki.
-To co oglądamy? – spytałam włączając TV.
-TITANICA – krzyknął Zack podnosząc się z kanapy i szperając w płytach.
-NIEEEEE! – wrzasnęliśmy z Nessą i Bieberem.
- Ale czemu? – rozpłakał się przyjaciel – przecież to jest takie wzruszające.
- Ta strasznie, a szczególnie jak się to w kółko z tobą ogląda – Justin prychnął ironicznie.
-To co proponujesz? – oburzył się beksa (czyt. Zack)
- Wpadkę – powiedział dumnie gwiazdor wyjmując płytę.
-Niech będzie – zgodzili się wszyscy oprócz płaczka. Więc nie zwracając na niego zbytniej uwagi chłopak włączył film. Rozsiedliśmy się wygodnie ja z Justinem na kanapie, a nadąsany Zack z Nessą na poduszkach na podłodze. Oglądaliśmy od czasu do czasu wybuchając śmiechem. Nie skończyliśmy na jednym filmie. W pewnym momencie zauważyłam, że Night niesie śpiącą królewnę (czyt. Nessę) na górę. Uśmiechnęłam się tylko na ten jakże uroczy widok. Nie wiem nawet kiedy sama odleciałam…

Przetarłam oczy, leżałam na kanapie przykryta kocem. Na zegarku była 7.05 trochę jeszcze sobie poleżałam, aż w końcu usłyszałam lekko zachrypnięty głos.
- Witam księżniczko – wiedziałam czyj to tekst, a chwilę po tym utwierdziłam się w przekonaniu, gdyż Justin obdarował mnie buziakiem.
- Cześć książę – wymruczałam.
-Śniadanka? Wybacz, ale tak słodko spałaś, że nie chciałem cię budzić i sam je przyszykowałem – uśmiechnął się to mnie.
-Tak. Umieram z głodu. A gdzie nasze gołąbeczki?
-W krainie Morfeusza – zaśmiał się. – są u ciebie w pokoju i chyba Pan Beksa obudził wczoraj Nessę.
-Eee?
-Oj. Po prostu daj im się wyspać. Mieli długą noc. I robią sobie wolne, bo pytałem. A teraz jak już wszystko wiesz to chodź zjesz jajecznice i zbieramy się do szkoły, bo pan Loren Blacke chciał nas widzieć – wyszczerzył się. Zjedliśmy śniadanie pojechaliśmy do domu Justina, gdzie się przebrał i udaliśmy się do szkoły…