niedziela, 11 grudnia 2011

1.3 - ,,Błagam tylko mi nie mów, że jesteś w ciąży''


Właśnie otworzyłam oczy. Byłam cała spocona. Spojrzałam na zegarek: 11.37. ,,Dobra jest jeszcze wcześnie rano’’ pomyślałam. Przyłożyłam głowę do poduszki i zasnęłam.
***
Ciemny las. Słychać tylko kroki i szelest łamanych gałęzi. Serce biło mi tak szybko, że myślałam,że za chwilę wyskoczy. Wiedziałam, że ktoś stoi tuż za mną.
- Kim jesteś i czego chcesz – wrzasnęłam przerażona.
- Oh Jess wyluzuj przecież nic ci się nie stanie – postać podeszła do mnie i obejmując mnie w pasie odwróciła przodem do siebie.
- Alan? J…jak ty? –głos mi się łamał.
- Jestem stoję tu i cię dotykam. Stęskniłem się słońce – zbliżył się do mnie, a ja automatycznie wtuliłam się w jego klatę.
***
Zerwałam się z łóżka.
-Uf. – odetchnęłam - To tylko sen – sprawdziłam czas 16.05. Zaraz chwila mam tylko 2 godziny ? – trzeba wstawać – szepnęłam do siebie.
Zjadłam śniadanie,wykąpałam się i umyłam włosy. Wysuszyłam je, po czym dobrze wyprostowałam. Wchodząc do garderoby wyjątkowo wiedziałam co wyjąć. Wzięłam zielone rurki i żółtą luźną bluzkę. Wyglądając przez okno zauważyłam, że wieje, więc wsunęłam na głowę moją ulubioną czapkę w kolorach reggae. Zbiegając po schodach usłyszałam dźwięk domofonu. Na ekraniku pojawiła się uśmiechnięta twarz Biebera. Nacisnęłam przycisk i bramka się otworzyła. Włożyłam do jednej kieszonki w spodniach klucz,a do drugiej komórkę. Otworzyłam drzwi, w których niecierpliwie stał już Justin. Miał na sobie szare jeansy i niebieską bluzę, spod której wystawała biała koszulka. Wrzuciłam na siebie czerwoną narzutkę i byłam gotowa.
-Cześć – powiedziałam wychodząc z domu.
- Siema. Świetnie wyglądasz– wyszczerzył się.
- Dzięki – odgarnęłam włosy do tyłu i wsiadłam do samochodu.
Jechaliśmy w ciszy. Nie przeszkadzało mi to, ale zauważyłam, że on szuka tematu.  Postanowiłam go w tym wyręczyć.
- To jak poznałeś sięz Zackiem ? – wypaliłam. Widziałam jak podskoczył na siedzeniu.
- Co ?
- Mówi się słucham –udałam mądrą i wyszczerzyłam się.
- No wiem –uśmiechnął się do mnie – no więc nasze mamy znały się z pracy i tak jakoś wyszło, że już od czasów pieluszkowych tworzyliśmy z Zackiem postrach w Kanadzie. A potem już tak jakoś wyszło, że poszliśmy do jednego przedszkola ido podstawówki i do gimnazjum.
- A czemu wyjechałeś?
- Zachciało mi się sławy– wstrząsnęło nim, jakby mówił o jakiś traumatycznych przeżyciach. – Jesteśmy –szybko zmienił temat.
-Przyjechaliśmy do PASADY? – skrzywiłam się lekko wysiadając z samochodu.
- Tak. Zack mówił, że często tu przychodzicie ze znajomymi.
- Bo tak jest. Prawda Jess? – usłyszałam za sobą głos przyjaciela. Odwróciłam się i zobaczyłam go idącego za rączkę z Nessą. ,,Oh jak oni słodko razem wyglądają’’ pomyślałam, a po chwili przywitałam się z obojgiem.
- No tak. A co wy tu robicie? – udałam zaskoczoną a  Nessa cicho zachichotała.
- No ten. Bo my z Justinem tak to zaplanowaliśmy – błądził wzrokiem – taka podwójna randka –teraz  już obie głośno się śmiałyśmy. A jeszcze bardziej rozbawiały nas zdziwione miny chłopaków.
We czwórkę udaliśmy się w stronę kręgielni. Weszliśmy do środka, zmieniliśmy buty i podeszliśmy do jednego z torów. Każde z nas wzięło kule i zaczęło się obstawianie.
- Ej Bieebs stawiam kolejkę, że zbije wszystkie – oznajmij Zachary kładąc łokieć na ramieniu Justina.
-Stoi.
- A ja stawiam, że JB podzieli się ze mną wygraną – krzyknęłam – a teraz zabieram Nesse i wrócimy po tych 3 pierwszych kłótniach – zaśmiałam się i pociągnęłam przyjaciółkę za rękę.
- Spoko już idę,puszczaj – zrobiłam co prosiła.
- Ale my się nie będziemy kłócić – powiedział Bieber.
- Tsa, mhm, życzę powodzenia. Z tym oto człowiekiem – wskazałam na Zacka – wojny o piwo nie unikniesz– poszłyśmy szybkim krokiem, żeby ich już nie słyszeć.
Weszłyśmy do łazienki, gdzie jakieś plastikowe lalunie poprawiały sobie maski. Użyłam swojego sprawdzonego tekstu na wolną łazienkę i jak zwykle zadziałało od razu. Wszystkie uciekły z piskiem. Zostałyśmy tylko ja i Nessa. Usiadłam na umywalce i popatrzyłam na swoją towarzyszkę, która dzisiaj była taka jakaś nieswoja i małomówna.
- Muszę ci coś wyznać– powiedziała szeptem interesując się bardziej swoimi butami.
- Błagam tylko mi niemów, że jesteś w ciąży – wypaliłam.
- Co ?! Nie… Dobrze wiesz, że jestem grzeczna – oburzyła się.
- No nie da się nie zauważyć. No to co to za sprawa?
- Miałam bardzo dziwny sen – powiedziała smutno.
- Ja też – wyznałam –domyślam się, że był podobny albo identyczny.
- Eh. No więc byłam w lesie, tym w Kalifornii i podszedł do mnie Alan, przytulił mnie i powiedział,że tęsknił – wyszeptała na jednym wdechu.
- Aha. Czyli się nie pomyliłam.
- Dlaczego śnił nam się taki sam sen?
- To znak…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz