piątek, 28 grudnia 2012

Informacja ;<

Moi kochani czytelnicy, którzy jeszcze tego bloga czytają!
Tak więc, to opowiadanie czyta bardzo nieliczna grupa osób, a ja nie mam już na nie weny, jak też pomysłów, choć miałam ich od chuja (przepraszam za słownictwo)... Tak też z końcem roku 2012 będziemy się żegnać z tym opowiadaniem. Aczkolwiek mam kilka pomysłów na inne. Będziecie mogli na nie głosować w ankiecie.
Tylko teraz potrzebuję waszego zaangażowania. A mianowicie, zrobimy tak, że pod każdą notką (tam gdzie jest ta ankieta z tym dobre kiepskie itd) będzie tylko jeden przycisk - CZYTAM. I bardzo bym prosiła, jeżeli ktoś przeczyta rozdział, żeby kliknął w ten przycisk, bo to ani nie boli, ani nie zajmuje czasu, a mi daje motywacje do pisania kolejnych rozdziałów..
Życzę wam udanego Sylwestra, żebyście się napiły, wytańczyły, ubawiły, umęczyły... i żeby rok 2013 przyniósł wam (blogerkom) dużo weny, pomysłów i wytrwałości, a wam (czytelniczki) wytrwałości w czytaniu i siły do komentowania, a wam (wszystkim) spełnienia marzeń, miłości i czego tam sobie jeszcze można życzyć ; p piszcie w komentarzach to wam pożyczę ; p xjdaskjnfskjb ok naraziątko :*

sobota, 8 grudnia 2012

2.11 - `zero seksu`


-No ładną szopkę odpierdoliliście! A co, niech sobie ludzie myślą, że jesteście wspaniałą, kochającą się parą bez problemów i tak dalej… no cudownie! Tego mnie uczycie? Żebym musiała kłamać, żeby się wreszcie media ucieszyli? Powinniście się wstydzić. – Mirabel wykrzyczała rodzicom prosto w twarz, co myśli o ich zachowaniu. Tak, właśnie wrócili do domu i usiedli w salonie, ale oczywiście ich córka musiała zakłócić ciszę i spokój, jaka panowała w pomieszczeniu.
-Mi, skarbie to nie tak. Chcieliśmy tylko, żeby nie…
-Nie obchodzi mnie to! – i uciekła do swojego pokoju, a zaraz za nią udał się tam Chris.
-Kochanie…
-Nie, nie usprawiedliwiaj ich!

Dziewczyna od tygodnia siedziała dzień w dzień przed telewizorem, ponieważ od rana do nocy źle się czuła i wymiotowała. Oczywiście jej chłopak wiele razy namawiał ją do wizyty u lekarza, ale ta pozostawała nieugięta na jego prośby. Tego dnia także siedziała w salonie i nie czuła się najlepiej. W pewnym momencie do pokoju wbiegł Christian.
-Dość tego! – krzyknął. –Idziemy do lekarza.
-Ale…
-Nie ma żadnego ale. Idziemy i koniec. Nie będziesz się męczyć, co więcej, nie wiem czy wiesz, ale nosisz w sobie moje dziecko, a ja nie pozwolę, żeby mu się coś stało. – wyjaśnił i wziął dziewczynę, ubraną w spodnie z motywem GALAXY, białą, luźną bluzę, granatowe Supry i tego samego koloru czapkę, na ręce. Po drodze do garażu chwycił jeszcze jakąś swoją bluzę i zaniósł Mirabel do samochodu.
-Chri… - urwała w pół słowa widząc, że tym razem nie wygra.

Bieberówna wraz ze swoim chłopakiem siedzieli naprzeciwko biurka doktora Langforda – lekarza prowadzącego ciąże Mirabel. Para przez chwilę została sama, gdyż ginekolog poszedł po wyniki badań. Kiedy wrócił, usiadł ma swoim fotelu i patrząc w oczy, zarówno dziewczynie jak i chłopakowi, zaczął z powagą.
-Powinnaś się cieszyć i dziękować bogu, że masz tak upartego chłopaka. Tak Bella, jeszcze ze dwa dni posiedziałabyś w domu i nie jestem w stanie zagwarantować, że to dziecko by żyło. Ciąża jest zagrożona i albo położysz się do szpitala, albo uwalisz się w domu i będziesz leżeć oraz oczywiście przyjmować leki. Osobiście proponuje tą drugą opcje, bo nie chce cię dodatkowo stresować pobytem w szpitalu. Także przepisuje ci odpowiednie proszki i wracasz do domu, a Christian przypilnuje, żebyś odpoczywała. Aha – w tej chwili popatrzył na młodego Nighta – zero seksu. To mogłoby zaszkodzić maleństwu. A teraz poproszę wypad bo za 5 minut mam iść na obiad z żoną, także życzcie mi szczęścia.
-Haha. Spoko. Do widzenia panie doktorze…

-Kocie, ale ja chcę!
-Bella, jesteś niepoważna i nieodpowiedzialna! A doktor mi tłumaczył, że zero seksu, a to tobie powinien to wyjaśnić wielkimi literami! – wypowiedział się Chris.
-Wyjdź!
-Słucham?!
-Słuchaj dalej. WYJDŹ! Chyba wystarczająco dużymi literami ci to powiedziałam.
-Ale…
-WYYYYYYYYYYYYYJDŹ!
-Ok, jak sobie chcesz. Cześć!

Przyjaciółki siedziały w pokoju Bieberówny i oglądały jakieś stare zdjęcia, przy czym rozmawiały. Córka Justina opowiedziała Amandzie o porannym zajściu. Panna Newcastle nie popierała decyzji koleżanki i próbowała namówić ją na rozmowę z Chrisem.
-Mi, dlaczego wyrzuciłaś go z domu?!
-On mnie już nie chce, bo jestem za gruba. Już mnie nie kocha! Wiedziałam, że tak będzie! Wiedziałam. – ostatnie słowo wyłkała.
-Ale ty jesteś głupia! Mu po prostu zależy na tym, żebyś urodziła zdrowe dziecko w terminie. I chce, żebyś się dobrze czuła, bo cię kocha, poza tym nie jesteś gruba idiotko! Jesteś w ciąży i mimo to nadal jesteś szczupła! – Amanda nakrzyczała na przyszła mamę.
-Ale przecież…
-Nie ma ale… On sobie wziął do serca to, co powiedział wam lekarz i ty też powinnaś!
-Nie przeproszę go!!!

Christian wszedł do domu Bieberów i udał się na górę. Z pokoju, który dzielił razem ze swoją dziewczyną, usłyszał fragment rozmowy. Domyślił się, że Mirabel mówiła o nim, więc po cichu otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia.
-Nie przeproszę go!!! – krzyknęła szatynka.
-Ale ja przeproszę ciebie. – oznajmił chłopak, czym przestraszył obie przyjaciółki. Podszedł do córki Justina i, obejmując ją od tyłu, pocałował w szyję. – Przepraszam skarbie, ale ja naprawdę chcę, żeby wszystko było jak najlepiej i żeby dzidziuś był zdrowy.
-Wiem. Ale ja naprawdę chciałam…
-To ja was zostawię. – przerwała Bieberównie Amanda. – trzymaj się – zwróciła się do dziewczyny i pocałowała ją w policzek, po czym szepnęła Chrisowi na ucho – powodzenia.
-Ej. Nie podrywaj mi go.
-Cześć – panna Newcastle uśmiechnęła się i pomachała parze.

Dwójka nastolatków leżała na kanapie w salonie państwa Mallow i oglądała jakąś tandetną komedię romantyczną. Amanda oczywiście była pochłonięta akcją, jednak Trey przysypiał, ponieważ nienawidził tego typu filmów. Dziewczyna co jakiś czas trącała go, żeby nie spał, tylko oglądał, ale, mimo, iż ten bardzo chciał zastosować się do jej próśb, nie bardzo mu to wychodziło.
-No Mallow, nie śpij!
-No ale ja nie wiem, co w tym takiego ciekawego! Przecież oni się pomiziają, później po kłócą, a na koniec i tak będą razem… zupełnie jak Chris i Mi. Masz taką komedię na co dzień, wiec nie wiem po co to oglądać.
-To co, może horrory są lepsze, co? I tak wiadomo, że albo główny bohater zginie, albo zostanie psychopatą! Poza tym, ja się boje tego wszystkiego i jak chcesz to se sam to oglądaj!

Dziewczyna leżała w łóżku, według zaleceń lekarza, i oglądała telewizję. Przerzucając kanały natrafiła na jakiś program z wiadomościami i coś podkusiło ją, żeby nie przełączać. Oczywiście, gdyby wtedy wiedziała, co za chwilę pokaże się na ekranie, prawdopodobnie nie posłuchałaby głosiku w swojej głowie, który kazał jej to obejrzeć. Jakąś minutę po tym, jak postanowiła zostawić ten program, ukazał się pewien dziennikarz i zaczął swoją przemowę.
Wczoraj, na gali Viva Music Awords pojawił się Justin Bieber z żoną – Jessicą Bieber-Gomez, która, jak donoszą nasi informatorzy, zdobyła nagrodę Najgłośniejszego Celebryty roku, którą, twierdząc, iż dostała niesprawiedliwie, publicznie przekazała mężowi. To nie koniec wiadomości. Wraz z rodzicami dotarła tam także ich córka – Mirabel wraz ze swoim chłopakiem. Nasze źródła donoszą, że jest nim niejaki Christian Night. Bella miała na sobie sukienkę, która idealnie eksponowała jej wypukły brzuszek.
-Christian! Chodź tu, szybko!
-Co jest? – spytał zdyszany chłopak wbiegając do pokoju.
-Patrz!
Dziewczyna, spytana o zaniedbanie swojej figury, chciała uniknąć odpowiedzi, jednak chłopak szybko odpowiedział, że po prostu się rozleniwiła. Wierzycie w tą bajeczkę? My też nie. Jesteśmy pewni, że ta para coś ukrywa, a mianowicie to, iż Mirabel zwyczajnie jest w ciąży. Czy myślicie, że mamy rację?... 
-Słyszałeś to?! – krzyknęła córka Biebera, zaraz po wyłączeniu telewizora. – Wiedzą! Domyślili się! Mówiłam wam wszystkim, że będzie lepiej, jeśli tam nie pójdę, ale nie, bo po co choć raz mnie posłuchać!
-Cśś, słonko nie denerwuj się. Spokojnie, coś wymyślimy…

Mężczyzna właśnie siedział na kanapie w studiu i udzielał wywiadu. Zdawał sobie sprawę z tego, że na pewno spytają go o ciąże jego córki i miał już przygotowaną odpowiedź, jednak bardzo się bał tego, że się zdenerwuje i wybuchnie.
-Więc Justin, czy to prawda, że Mirabel spodziewa się dziecka? – spytał prowadząca program.
-Nie, to nie prawda. – odpowiedział spokojnie.
-Nie? To dlaczego udzielając wywiad przed galą, próbowała wywinąć się od odpowiedzi?
-Bo może nie podobało jej się to pytanie, może ją to uraziło! Nie wiem nie rozmawiałem z nią na temat gali, ale moja córka nie jest w ciąży i odpieprzcie się od jej życia, okay?! Wystarczy, że plączecie się przy mnie i Jessice, ale Mirabel zostawcie w spokoju, bo ona chce żyć jak normalna nastolatka, a nie jak córeczka wielkiego Biebera. Teraz się pewnie spytasz, czemu poszła z nami na galę, skoro nie chce się mieszać do sławy? A więc od razu udzielę ci na to odpowiedzi. Poszła, bo ją o to poprosiłem, i mimo oporów, chciała zrobić mi przyjemność, a wy się teraz do niej o to przypierdoliliście. Koniec rozmowy! Żegnam wszystkich! – i wyszedł jak gdyby nigdy nic ze studia.

______
No co tam robaczki xd. no to tak po primero - chciałam was bardzo przeprosić za to coś u góry, ale jestem chora i się kiepsko czuje plus do tego nie mam weny, więc przepraszam... po segundo - chciałam dodać w mikołajki ale z powodu podanym wyżej, nie wyrobiłam się. po tercero - w mikołajki dodałam zwiastun, który zrobiłam, bo już mnie w domu nosiło i serdecznie na niego zapraszam .. no to chyba tyle... adiós (tak uczę się hiszpańskiego xd ;D)

sobota, 1 grudnia 2012

2.10 - `więcej do kochania`


… zobaczyła tam swojego półnagiego ojca, który dobijał się do drzwi łazienki. Od razu zauważyła, że jest on kompletnie pijany. Z pomieszczenia, gdzie prawdopodobnie znajdowała się Jessica, dobiegało ciche łkanie. Justin paskiem od spodni uderzał w drzwi tak mocno, że hałas roznosił się po całym domu.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! – pisnęła nastolatka. Jej ojciec w jednej chwili jakby wytrzeźwiał, przybliżył się do córki i patrzył na nią nieruchomo. Matka natomiast w jednej chwili wybiegła z łazienki i ustała obok męża. – Dlaczego znowu się kłócicie?! Dlaczego między wami od jakiegoś czasu nie może być dobrze?! – wykrzyczała pociągając nosem.
-Kochanie, między nami, tak naprawdę, nigdy nie było dobrze. Twój ojciec ciągle wyje…
-PRZESTAŃ! Oboje przestańcie! Nienawidzę was! I nie będę was kochać i szanować dopóki wy sami nie zaczniecie się nawzajem szanować!!! – oznajmiła Mirabel i łapiąc za rękę swojego chłopaka wyszła z domu. Christian wytarł jej policzki i wsiedli do samochodu.
-Kierunek?
-Chata!

Trey wraz ze swoją dziewczyną siedzieli przytuleni w jego pokoju i rozmawiali. Amanda oparła głowę na klatce chłopaka i skupiała się na ich bezsensownej wymianie zdań. Tak, właśnie czasami bywało, że gadali o czymś tak błahym, że nawet nie zdawali sobie sprawy, iż w ogóle mają jakiekolwiek pojęcie na dany temat. Nagle nastolatka dostała smsa.
„Znowu się kłócą! Już tego nie wytrzymuję! Jestem z Chrisem w Chacie.’’
Uważnie przeczytała zdanie po zdaniu, po czym odpisała:
„Mamy przyjechać?”
I już po chwili dostała odpowiedź.
„NIE!’’

Para leżała na kanapie oglądając telewizor. Chłopak przytulał Mirabel od tyłu, a ta bawiła się jego rękami umieszczonymi na jej brzuchu. Christian co chwila muskał ustami szyję ukochanej, no co ona, niemal za każdym razem, reagowała cichym chichotem.
-Wiesz co? Zastanawiam się czy to będzie dziewczynka, bo jeśli tak, to będę ją rozpieszczał i, aż skończy 18 lat, trzymał pod kluczem. Nikomu nie dam jej dotknąć. – mówił ciągle się uśmiechając.
-Ha-ha-ha. Dobre.
-Nie pozwolę, żeby seks traktowała jako rozrywkę. Zobaczysz, nauczymy ją, żeby się szanowała. – powiedział pewny siebie.
-Tak. Z pewnością się ciebie posłucha.
-E.
-Zważając na to, że jej rodzice zrobili ją w wieku 16 lat. – zaśmiała się i pocałowała chłopaka w nos.
-Myślałaś nad imieniem?
-Chris, idioto zostało nam jeszcze 5 miesięcy, zdążymy się zastanowić nad imieniem. Poza tym po pierwsze nie znamy płci… i nie poznamy jej aż do porodu. – dodała, gdy chłopak otwierał usta. – A po drugie i tak nie postanowimy dopóki nie zobaczymy dziecka.
-Już się nie mogę doczekać, aż przytulę nasze maleństwo…

-Vanessa! Nasze dzieci… - krzyknęła zdyszana i totalnie załamana Jessica. Upiła łyk wody i dokończyła. – nasze dzieci uciekły. I to przez nas. Znaczy przeze mnie i Ju – głośno przełknęła ślinę. – i Justina.
-Jak to?
-No bo… weszli do domu i usłyszeli naszą kłótnie. Mirabel była roztrzęsiona i po prostu wyszli i nie wrócili od wczoraj. Już wszędzie ich chyba szukaliśmy. – wyłkała żona Biebera.
-Spokojnie znajdziemy ich.

-Nie chcę wracać do domu!
-To chodź do mnie.
-Nie! Wyjedźmy. Za jakiś czas wrócimy, obiecuję, ale teraz wyjedźmy. Odpocznijmy.
-Dobrze, kochanie.

Jessica i Justin właśnie siedzieli na ławce przed salą sądową. Kto by pomyślał, że niecałe pół roku po tym, jak postanowili dać sobie szansę, wrócą w to samo miejsce? No ja nie, ale jak widać ta dwójka już nie potrafi żyć razem. Mężczyzna podpierał łokcie na kolanach, a jego głowa spoczywała na dłoniach. Kobieta zaś ściskała w rękach torebkę i modliła się w duchu, aby tym razem dali im rozwód bez żadnych problemów.

Kilka tygodni po swoim wyjeździe, para wróciła do domu i postanowiła na jakiś czas zamieszkać w willi Bieberów. Dziewczyna była coraz bardziej załamana, ponieważ, przez rozwód jej rodziców, nie mogła normalnie wychodzić z domu, gdyż non stop była rozchwytywana przez paparazzi. Zadawali jej pytania o powód rozstania, kto zawinił. Było to męczące, tym bardziej, że musiała się dobrze maskować ze swoim, już dosyć widocznym, brzuchem. Tak, media nie wiedziały o błogosławionym stanie Bieberówny, która swoją drogą była w 23 tygodniu ciąży.

Połowa stycznia, na dworze panuje przyjemny, jeszcze świąteczny, klimat. Dzieci lepią bałwany, rzucają się śnieżkami, chodzą od domu do domu śpiewając kolędy. Młoda dziewczyna wraz ze swoim wybrańcem spacerowali uliczkami Los Angeles i cieszyli się swoją obecnością. W pewnej chwili podbiegła do nich fotoreporterka i przysunęła do Mirabel mikrofon.
-Mirabel, jak radzisz sobie z rozstaniem rodziców? – pospiesznie zadała pierwsze pytanie.
-A dajcie wy mi wszyscy święty spokój! Pierdolicie i pierdolicie o rozwodzie moich rodziców jakbyście własnego życia nie mieli. Chuj wam wszystkim w… - i w tym momencie na ustach dziewczyny znalazła się ręka Chrisa.
-Widzę, że jesteś ostatnio bardzo nerwowa – stwierdziła reporterka.
-Spierdalaj! Nie znasz mnie, to się nie wypowiadaj. – i w tym momencie córka Justina została wciągnięta przez swojego chłopaka do jakiejś restauracji.

Mirabel wraz z Christianem siedzieli w salonie i oglądali jakiś nudny film, przez który oboje wręcz zasypiali. Nagle do pokoju wszedł zadowolony Justin.
-Dzieciaki, mam dla was propozycję nie do odrzucenia! Idziecie ze mną i mamą na galę! – oznajmił uradowany.
-Że co?! Nie dość, że nie mogę swobodnie wyjść na miasto, bo ciągle śledzą mnie paparazzi i nie mogę się narażać na ujawnienie ciąży, to ty jeszcze ciągniesz mnie na jakąś pierdoloną galę?! Chyba cię pojebało! – wykrzyknęła nastolatka.
-Ależ spokojnie, córeczko. Nie widać u ciebie brzucha, a poza tym to nie jakaś tam gala, ale gala na której twój stary ojciec dostał 5 nominacji, a w moim wieku to nie lada wyzwanie. Poza tym, to jedyna szansa na uspokojenie tabloidów*, bo jeżeli pójdziemy tam całą rodziną, pomyślą, że między mną i twoją mamą nic się nie dzieje. Tak czy inaczej, idziecie i nie ma wymówek. – i wyszedł zostawiając Christiana na pastwę swojej rozwścieczonej córki.

Dziewczyna, ubrana w granatową sukienkę do połowy ud, srebrne buty i dodatki tego samego koloru, wraz ze swoim przystojnym chłopakiem i rodzicami siedziała w limuzynie. Właśnie jechali na galę, na której miał wystąpić jej ojciec. Denerwowała się trochę, gdyż zdawała sobie sprawę z tego, że widać, iż jest w ciąży, ale postanowiła się tym nie przejmować. Kiedy samochód się zatrzymał, i drzwi się otworzyły, złapała za rękę Christiana i czekała, aż przyjdzie czas, żeby wyszli. Zobaczyła, że Justin już wysiadł i czekał na swoją żonę, która, od razu po znalezieniu się na czerwonym dywanie, dała objąć się mężowi. Przyszła pora na młodszą parę. Chłopak szybko cmoknął Mirabel w usta i wysiadając, pociągnął ją za sobą. Stanęli przed fotoreporterami i, jak na rozkaz, uśmiechnęli się. (…) kiedy byli już blisko wejścia, jakaś kobieta poprosiła dziewczynę o krótki wywiad. Córka Biebera postanowiła się zgodzić, gdyż owa pani była nadzwyczaj miła.
-Mirabel, jak się czujesz z myślą o rozwodzie rodziców? – spytała.
-Nie czuję się, bo moi rodzice się nie rozwodzą. Postanowili się pogodzić, z resztą sami widzieliście, że jest wszystko okej, bo raczej, gdyby się rozstali, nie przyszliby tu razem.
-Dobrze. Ostatnio zauważyliśmy, że troszkę się zaniedbałaś. Nie widziano cię dawno na porannych biegach i widać ci troszkę brzuszka. – kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie, a oczy młodej Bieberówny powiększyły się pięciokrotnie.
-Eh… bez kom…
-Mirabel się ostatnio troszkę rozleniwiła, a poza tym, mi bardziej się taka podoba. Mam więcej do kochania. – wyjaśnił Chris i pocałował swoją dziewczynę.
-To cieszymy się, że wam się układa. Dziękujemy za wywiad i życzymy jeszcze więcej miłości i wytrwałości.
-Dziękujemy. – odpowiedzieli oboje i weszli na salę.

Cała czwórka siedziała trzymając kciuki za Justina. To była ostatnia kategoria, do której był nominowany i ostatnia, którą mógł zdobyć. Był już załamany, gdyż z 5 nominacji w czterech kategoriach wygrał kto inny i to była jego jedyna szansa. Chciał otrzymać choć jedną nagrodę.
-A nagrodę w kategorii Najgłośniejszy Celebryta** roku zdobywa… Jessica Bieber-Gomez!!!
-Że co?! – krzyknęło w tym samym momencie małżeństwo.
-Jak to ja? Przecież ja nawet nie jestem sławna… to znaczy ty jesteś sławniejszy, ale to nie zmienia faktu, że jestem znana tylko i wyłącznie jako twoja żona!
-No okej, okej. Nie wymądrzaj się już tylko idź odbierz nagrodę – oznajmił wkurzony Justin, po czym wstał i ze sztucznym uśmiechem pocałował małżonkę. Kobieta, ubrana w zieloną sukienkę do kolan oraz tego samego koloru buty, torebkę i dodatki, wstała i z gracją poszła odebrać statuetkę.
-Chcesz coś powiedzieć, komuś podziękować, Jessico? – spytał prowadzący całą uroczystość.
-Chcę. –ustała przed stolikiem z mikrofonem*** i zaczęła swoją przemowę. – Dziękuję wam wszystkim bardzo, aczkolwiek dostałam tą nagrodę niesprawiedliwie. Przede wszystkim ja nawet nie zostałam nominowana w tej, co więcej, w żadnej kategorii. To po raz, a po dwa, o wiele bardziej na tę wygraną  zasługuje mój mąż, którego bardzo kocham, i któremu dziękuję za wszystko, za to że ze mną tyle czasu wytrzymuje i za to, że nadal mnie kocha i nie pozwala mi odejść. Tak więc, na tę okoliczność zapraszam na scenę Justina i, skoro wy nie przyznaliście mu tej nagrody, ja mu ją przyznaję. Jus, chodź! – powiedziała i obdarzyła swojego mężczyznę najpiękniejszym uśmiechem świata. Bieber podszedł zadowolony do żony, uśmiechnął się i dał jej soczystego buziaka. Na całej sali słychać było tylko głośne „aww”, które kilka pocałunków później zamieniło się w „uuu”. Małżeństwo oderwało się od siebie i Justin podziękował żonie, po czym wrócili na swoje miejsca.

*nie wiem czy tak to się pisze ; o
**to też mi podkreśliło, ale nie wiem czemu ; o
***haha nie wiem jak to się nazywa xd w każdym razie to coś jak w kościele ambona ;p wiecie o co chodzi ;D

___________
aaaaaaaaaaaaaaaaa nie wierzę, że to już 10 rozdział drugiej części ; o no nkjsceiogvvio nie wierze no ; o ;D no więc się nie rozpisuje .. aha rozdziały bd dodawane w piątek albo sobotę w ewentualności w niedzielę, bo się we wt.-śr. nie wyrabiam ; o

sobota, 24 listopada 2012

2.9 `mądra, inteligentna, bystra i zajebiście śliczna`


 Dziewczyna czuła się jak księżniczka w ramionach Christiana. Nie mogła uwierzyć, że ten sam, leniwy chłopak, którego niegdyś ciężko było podnieść z łóżka, żeby cokolwiek zrobił, zmontował cudowny filmik, żeby tylko ją przeprosić. Night natomiast był najszczęśliwszym facetem na ziemi, ponieważ miał przy sobie największe skarby świata, miłość swojego życia i dziecko, które dziewczyna nosiła pod sercem.
-Kocham cię – wyszeptał niemal niesłyszalnie. Mirabel jednak to usłyszała i popatrzyła na chłopaka oczami przepełnionymi szczęściem. – To znaczy was. Kocham was. Wiesz, ciebie i dzidzię. –dotknął jej jeszcze niewiele uwypuklonego, ale jednak, brzucha i czule ją pocałował. Córka Biebera uśmiechnęła się przez pocałunek.
-Ja ciebie też kocham, Chris…

-Boże! Dzieci, tak się cieszymy! – matki naszej dwójki wyściskały swoje dzieci, gdy tylko te poinformowały rodziców  o tym, że pogodzili się i zostali parą. Ojcowie też byli zadowoleni z faktu, iż ich pociechy spotykają się ze sobą. Rodzina, bo chyba tak ich można nazwać, rozsiadła się na kanapie w salonie i zaczęli rozmawiać. Mirabel siedziała pomiędzy rozłożonymi nogami Christiana, a chłopak trzymał ręce na jej brzuchu i co jakiś czas muskał ustami jej szyję. Na twarzach wszystkich gościły uśmiechy, a w pomieszczeniu niemalże ciągle można było słyszeć ciche czy głośniejsze chichoty.

-Wiem kochana! Haha… mój cudowny chłopak chciał ratować twojego i widzieliśmy was takich przytulonych i szczęśliwych – powiedziała wyszczerzona Amanda.
-Stary, dzięki za dobre chęci, ale na szczęście nie było potrzeby ratowania mnie – zaśmiał się Chris trzymający na kolanach swój najcenniejszy skarb.
-Jeszcze chwila i by zaszła takowa potrzeba  - dodała Mirabel i pocałowała swojego wybrańca. Czwórka przyjaciół siedziała w pokoju Bieberówny i rozmawiała o zajściu, które miało miejsce  poprzedniego dnia. Wszyscy byli rozanieleni i uśmiechnięci. Amanda i Trey cieszyli się zarówno szczęściem przyjaciół, jak i swoim. Mirabel i Christian natomiast z tego, że mają przy sobie ukochaną osobę.

Dziewczyna szykowała się do wyjścia. Po długich namowach swojego chłopaka postanowiła wrócić do szkoły. Oczywiście był pewien warunek, a mianowicie, Chris także będzie kontynuował naukę. Nastolatek chętnie się zgodził, gdyż Mirabel, siedząc w domu, strasznie się nudziła, i po długim spaniu, na nic nie miała ochoty. A wracając, zaspana Bieberówna, ubrana w rurki o odcieniu  jasnego seledynu, żółtą bluzkę, odrobinę jaśniejsze buty, jaskrawozieloną bluzę, czapkę i kujonki tego samego koloru, zeszła na dół po schodach i udała się do kuchni, gdzie zastała swojego chłopaka robiącego naleśniki.
-Cześć kochanie – Christian podszedł do ukochanej i obdarzył ją soczystym buziakiem.
-Em, a co ty tutaj robisz? – spytała zdezorientowana.
-No jak to co? Przyszedłem zrobić ci śniadanko – uśmiechnął się, co dziewczyna odwzajemniła i przytuliła się do pleców Nighta, który wrócił do przygotowywania posiłku.
-Kocham cię – wyszeptała wprost do jego ucha.

-DZIWKA! – krzyknęła jakaś niezidentyfikowana osoba, z resztą już po raz kolejny tego dnia. Córka Biebera już nie wytrzymała. Uciekła do łazienki, gdzie nerwy jej puściły, a po jej policzkach pociekły słone stróżki. Nie potrafiła powstrzymać łez, które ze zniewalającą siłą cisnęły się jej do oczu. Wbiegła do kabiny zatrzaskując drzwi, gdy tylko usłyszała głos swojego chłopaka.
-Mirabel! Wiem, że tu jesteś. Wyjdź, proszę! – błagał Chris stojąc pod drzwiami pomieszczenia, w którym znajdowała się jego ukochana. – Skarbie, proszę cię, wyjdź stamtąd!
-NIE! Po co kazałeś mi tu przychodzić, co?! Żeby popatrzeć, jak wszyscy mnie wyśmiewają, wyzywają?! Jesteś skończonym CHUJEM! Nie chcę cię znać! – wykrzyczała o najgłośniej jak potrafiła, wychodząc z kabiny, a następnie kolejno z łazienki i szkoły…

Zdezorientowany, jak i zraniony, chłopak wyszedł ze szkolnej toalety i pędem udał się w stronę wyjścia z budynku. Nie miał bladego pojęcia, gdzie mogła pójść jego dziewczyna. Miał przeczucie co do jednego miejsca, w którym mogłaby się znajdować, ale z każdą chwilą w jego umyśle pojawiała się o wiele gorsza wizja, a mianowicie lotnisko. Postanowił pierw tam się udać.
-Ej, Chris! Widzieliśmy co się stało. Wybiegła ze szkoły jak oparzona – wytłumaczył Mallow. Chłopak, milcząc, pobiegł w kierunku drzwi wejściowych, lecz jego przyjaciel go dogonił. – Ciulu, gdzie cię niesie?!
-No chyba nie sądzisz, że zmarnuję szansę, którą mi dała, tylko dlatego, że mam lekcje. Za wiele wycierpiałem, byle tylko mi wybaczyła, żeby teraz się poddać i pozwolić jej odejść! – i bez słowa pożegnania pognał na parking.

Mirabel błąkała się po uliczkach Los Angeles i nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Była niemalże pewna, że będzie jej szukać w domu, kinie lub na lotnisku, o ile w ogóle przejmie się jej ucieczką. Chodząc tak uznała, że chyba najlepszym sposobem będzie udanie się nad niewielkie jeziorko, gdzie dwa lata wcześniej przeżyła swój pierwszy raz. Teraz już wiedziała, że zrobiła to z Christianem, lecz przekonywała samą siebie, iż on tego nie pamięta, a jeżeli nawet, nie wpadnie na pomysł, żeby właśnie tu się jej spodziewać. Przeszła jeszcze kawałek drogi i znalazła się na polanie. Widok był zniewalający. Połowa listopada, a tam, na drzewach nadal pełno było liści w przepięknych odcieniach brązu, czerwieni, żółci, i gdzieniegdzie przybierały barwę pomarańczową. Podbiegła do niewielkiego mostu i usiadła na krawędzi. Zdjąwszy wcześniej buty, zamoczyła stopy w chłodnej wodzie i odpoczywała tak w zamyśleniu.

Niemal siłą wymusił na pracownicy lotniska informacje dotyczące zamówionych biletów w przeciągu ostatnich kilku minut. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczynie, o ile właśnie w to miejsce zmierzała, udało się już dojechać taksówką. Na całe szczęście z pewnością  jej tu nie było. Tak więc, postanowił udać się gdzieś, gdzie nie posądzałaby go, o poszukiwanie jej tam. Bez trudu dojechał do dosyć sporego lasku na obrzeżach miasta i wysiadł z samochodu. Powoli przemierzał dróżki, prowadzące nad jeziorko. Wstępując na trawy polany, odetchnął z ulgą. Zobaczył jej idealną sylwetkę. Siedziała tam i zapewne trzęsła się z zimna. Po cichu podszedł do niej i przysiadł się obok. Z początku nawet go nie zauważyła, więc gdy na jej ramionach znalazła się ciepła bluza, aż podskoczyła. Spojrzała na twarz towarzysza i, mimo zaskoczenia, wtuliła się w jego silne ramiona. Trwali tak przytuleni przez około pół godziny, po czym głos zabrała dziewczyna.
-Dlaczego za mną przyszedłeś? – spytała półgłosem.
-Jesteś bardzo mądra, inteligentna, bystra i zajebiście śliczna, ale zadajesz okropnie głupie pytania. Mirabel, kocham cię, nie pozwoliłbym ci znowu odejść. – pocałował ukochaną w czoło.
-Ja też cię kocham, kotku.

-Nie, nie będę chodzić do tej pieprzonej szkoły! – krzyknęła Bieberówna.
-Oj kochanie, od kiedy ty się przejmujesz opinią innych? – próbował pocieszyć swoją dziewczynę Chris.
-Nie przejmuje się! To jest po prostu męczące. A ja nie mogę się denerwować!
-Oj no dobrze, ale…
-Ale ty będziesz się uczyć. To chciałeś powiedzieć, prawda?
-Ym, tak.

Kobieta siedziała przed telewizorem i czekała na swojego męża, który już ponad dwie godziny temu powinien pojawić się w domu. Wyłączyła urządzenie i zaczęła rozmyślać, dlaczego w jej małżeństwie się nie układa. Doszła do wniosku, że tak naprawdę, w jej związku z Justinem nie było dobrze. Na samym początku byli paparazzi, potem doszły ciągłe wyjazdy ukochanego, trasy koncertowe, następnie częste kłótnie o błahostki, a teraz inne kobiety. Nie wiedziała, czy po tym wszystkim potrafi mu ufać. Miała wrażenie, że nie rozwiedli się jedynie dla córki, bo w końcu Mirabel robiła niemal wszystko, aby zostali ze sobą. Była pewna tylko tego, że kocha Biebera, ale czy będzie miała dalej z nim żyć? Czy zaufa mu i nie będzie dumać czy przypadkiem jej nie zdradza, przy każdym jego wyjściu z domu? Na te i inne pytania nie znała odpowiedzi i jak na razie nie zapowiadało się, że je pozna.
Kiedy Jessica rozmyślała nad swoim małżeństwem, do mieszkania wszedł pijany Justin.
-Cz-cześć ko-kochanie. – powiedział na wstępie. Żona spojrzała na niego z pobłażaniem, wstała z miejsca i bez słowa udała się do sypialni. – eh, no myślałem, że zaczniemy na dole, ale jak tam sobie chcesz – dodał mężczyzna i rzucił się na swoją małżonkę. Ta próbowała go odepchnąć, ale niestety był silniejszy.
-Justin, puść mnie! Jesteś kompletnie pijany, a poza tym śmierdzisz! – wyrwała się i odeszła od niego kilka kroków. – znowu mnie zdradziłeś dupku!
-J-ja cię nie zdradziłem.
-Tak? Ja ci tej malinki nie zrobiłam! Wiesz co? Najlepiej zniknij z mojego życia raz na zawsze! – wykrzyczała Jessica szlochając i zamknęła się w łazience.

Para siedziała w pizzerii i zajadała się dosyć dużą pizzą. Chłopak co chwilę śmiał się ze swojej dziewczyny, bo ta kiedyś nie potrafiła zjeść dwóch kawałków tejże przekąski, a teraz pochłaniała już czwartą część i nadal nie była najedzona. Mirabel patrzyła na swojego wybrańca gniewnym wzrokiem, ale ten nawet nie próbował się uspokoić.
-Chris, zamknij się. To przez ciebie jestem głodna, tyle jem i będę gruba, więc albo natychmiast się zamkniesz, albo cię wykastruje. – powiedziała, lecz jej towarzysz nie zamilkł. – ja nie żartuje!
-Oj słoneczko, przecież wiesz, że cię kocham. – uśmiechnął się, ale chwilę potem się ogarnął, gdyż dziewczyna machała mu nożem przed twarzą.
-Przenocujesz dzisiaj u mnie? Rodzice gdzieś tam wychodzą i będzie mi się samej nudzić. – wyjaśniła córka Biebera.
-Dobrze skarbie, ale odłóż ten miecz, bo mnie zabijesz. – takim właśnie sposobem zarobił kopniaka.

-Mi, mówiłaś, że twoich rodziców nie ma. – chciał się upewnić młody Night.
-No bo nie ma. – potwierdziła Bella.
-To dlaczego w ich sypialni świeci się światło? – spytał i weszli do domu.
-… zniknij z mojego życia raz na zawsze! – usłyszeli, a dziewczyna wtuliła się w Christiana.
-Znowu się kłócą. Mam tego dosyć! – wyłkała.
-Csii. Chodź, pójdziemy do mnie.
-Nie. Muszę ratować ich małżeństwo. – powiedziała stanowczo i nim chłopak zdążył coś powiedzieć, udała się na górę i z impetem weszła do sypialni rodziców. Widoku, który tam zastała nie zapomni  do końca życia…

_________
Cześć i czołem .. sorki za opóźnienia, ale no ten .. nie miałam czasu bo mam projekt do zrobienia i tak dalej .. ok już się nie tłumaczę .. za wszelkie błędy przepraszam i proszę o wybaczenie ;> no i ten .. zostawiam wam rozdzialik do oceny :* adiós

środa, 14 listopada 2012

2.8 - "natychmiast mnie pocałuj"


Dziewczyna znalazła swoją przyjaciółkę w niewielkim lasku. Usiadła koło niej i, bez zbędnych wstępów, przytuliła. Mirabel niemal od razu wtuliła się w nią mocniej. Siedziały tak w ciszy, aż zaczął padać deszcz. Wtedy postanowiły udać się do domu Newcastle. W drodze nadal milczały. Wystarczyła im obecność najdroższej osoby. Nic więcej się nie liczyło.

Tłum rozszedł się z powrotem na parkiet, a chłopak nadal stał w miejscu patrząc w osłupieniu na punkt przed sobą. Trey rozumiał, że przyjaciel musi sobie najpierw wszystko przeanalizować, a przede wszystkim zrozumieć, dlaczego ta cała sytuacja się wydarzyła. Czekał, aż Chris się odwiesi, żeby móc go wesprzeć, dać jakąś radę.
-Mam za nią iść? – spytał niepewnie młody Night. Nie wiedział co ma robić. Gdzie jej szukać, bo przecież przez tyle czasu mogła być już niemal wszędzie. A co jak zrobi coś głupiego? Czy byłaby zdolna popełnić samobójstwo? Jeśli tak, to czy zrobiłaby to przez niego? Na te pytania starał się znaleźć odpowiedź, jednak najpierw musiał się dowiedzieć, czy znalezienie jej to dobry pomysł.
-Nie. Uważam, że w tej chwili nic tym nie zdziałasz. I spokojnie nic jej nie będzie. Jest już z Amandą. – odpowiedział Mallow wyprzedzając pytania towarzysza. Wiedział, że kumpel nadal ma wątpliwości co do tego, ale miał też pewność, że w tym momencie go posłucha.

-Tak. Zależy mi na nim i chciałam, żeby był przy porodzie, i żeby pomógł mi później przy dziecku. Nie chodzi mi o to, aby ze mną był. Wystarczy, że będzie obok. Nie wymagam od niego jakiegoś uczucia, czy czegoś w ten deseń. Chcę tylko, żeby moje dziecko miało oboje rodziców, ale widocznie on ma na to wyjebane, a ja go do niczego zmusić nie mogę. – wyjaśniła już lekko uspokojona Mirabel. Była załamana. W głębi duszy pragnęła zamknąć się w swoim pokoju i już nigdy stamtąd nie wyjść, lecz wiedziała, że to nic nie zmieni. Musi żyć i dawać radę. Nie poddawać się i być silna.
-Mi, przecież wiele razy ci mówiłam, że mu na tobie zależy. Na tobie i na dziecku…
-To tylko twoje słowa, Am. Nie zależy mu, bo gdyby tak było, pogadałby ze mną, pokazał to.

Od imprezy minęło dwa tygodnie, a chłopak nadal nie porozmawiał z Mirabel. Nie przeprosił, nie wyjaśnił, o co chodziło, i dlaczego tak powiedział. Dziewczyna nie wychodziła z domu od czasu powrotu od przyjaciółki. Odwiedzała ją tylko Amanda, ponieważ, ani ona ani jej chłopak, nie chcieli jeszcze bardziej przygnębiać Bieberówny. Córka Justina zaczęła się poważnie zastanawiać nad płcią dziecka, gdyż, mimo że pani ginekolog składała jej propozycję ujawnienia jej, przyszła mama wahała się nad odpowiedzią i nie była pewna, czy chce ją znać. Postanowiła, że to będzie dla wszystkich niespodzianka…

Chłopak, jak codziennie od pewnego czasu, leczył kaca, a zarazem szykował się na kolejną imprezę. Nie potrafił nawet zliczyć, ile panienek przez te dwa tygodnie przeleciał. Była to wyższa matematyka, szczególnie, jeśli nie było się ani trochę trzeźwym. Czemu imprezował i nie liczyło się dla niego nic, oprócz alkoholu oczywiście? To proste. Chciał w ten sposób pozbyć się wyrzutów sumienia, które nadal bezustannie, od rana to kolejnej imprezy, męczyły go, z każdą chwilą coraz bardziej. Z pewnością wielu z was powiedziałoby, że przecież o wiele łatwiej będzie mu przeprosić i błagać o wybaczenie, ale jego, już nieco przepity rozum nakazywał mu zatapiać smutki w wódce. Jego najlepszy przyjaciel, który zaraz po szkole przychodził do niego i pomagał mu znieść kolejnego kaca, był bezsilny wobec tego, co robił Christian. Wiele razy próbował przetłumaczyć mu, że taki styl życia daleko go nie zaprowadzi, a może nawet wpakować go do grobu, ale Night pozostawał głuchy na prośby Treya.

Dziewczyna siedziała w salonie przed telewizorem i zajadała się ogórkami kiszonymi z Nutellą. Tak to ostatnimi czasy był jej przysmak, ale szczerze mówiąc, tylko to. Nie miała jakiś specjalnie niesmacznych zachcianek, tylko tę jedną. Oczywiście jak o 2 w nocy zapragnęła świeżych bułeczek z dżemem wiśniowym, to Justin jeździł po całym mieście i szukał całodobowego sklepu, żeby jego córeczka była zadowolona. A wracając, Mirabel oglądała jakiś teleturniej, kiedy do pokoju dziennego wpadła jej matka.
-Córuś, idziemy dzisiaj do Zacka i Van na kolacje. I tak, owszem ty  też idziesz. – dodała, gdy dziewczyna otwierała usta.
-Ale mamo! Tam będzie ten idiota!
-Kochanie, nie obchodzi mnie to. I tak w końcu musisz z nim pogadać. Nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów i wymówek! – dokończyła stanowczo Jessica i wyszła.
Jak pewnie się domyślacie, córka Bieberów nie była zachwycona faktem, iż spędzi cały wieczór w towarzystwie szatyna. Ba, była z tego powodu wręcz wściekła.

-No nareszcie, kochani. Już myślałam że się nie zjawicie! – przywitała sąsiadów Vanessa.
-Przepraszamy, ale Mi nie mogła się wyszykować. – wyjaśniła pani Bieber. – A właśnie, gdzie Chris?
-Za chwilę zejdzie. A teraz Jess porywam cię do kuchni. Zack, zaproś gości do stołu. – zarządziła Nessa. – i jak myślisz? Pogodzą się? – szepnęła pani domu.
-Nie mam pojęcia.

Dwoje nastolatków siedziało naprzeciwko siebie, i unikało kontaktu wzrokowego. Ich taktyką najwyraźniej było przeboleć kolację w milczeniu. Odzywali się tylko i wyłącznie, gdy rodzice o to prosili. Ona ubrana była w jasne spodnie, oliwkową bluzkę oraz pasujące dodatki, on zaś w zwykłe, jasne, dżinsowe rurki w komplecie z białym T-shirtem i turkusową koszulą. Kiedy dorośli udali się na taras, dziewczyna obmyślała, jakby tu, jak najszybciej, wymknąć się do domu. Chłopak w tym czasie rozważał, czy jeżeli nadarzyła się okazja, nie porozmawiać z koleżanką. I właśnie wtedy plany dziewczyny szlag strzelił, bo rodzice obojga kazali swoim dzieciom udać się na górę. Mirabel wraz z towarzyszem weszli do jego sypialni i usiedli w dwóch różnych stronach pokoju.
-Em… no ten. Bella, ja… przepraszam. Wtedy na imprezie… wtedy zachowałem się jak ostatni idiota. Ja napra… - zaczął Christian.
-Zamknij się, okej? Przez tyle czasu jakoś nie ciągnęło cię do przeproszenia mnie, tylko jakoś dziwnym trafem teraz. Pierdol się. – dziewczyna przerwała mu w pół słowa i wyraziła swoją opinię na dany temat.
-Ale… ja naprawdę żałuję, że to powiedziałem. I przepraszam. Wybacz mi.
-Pieprz się! Nie tylko za to powinieneś mnie przepraszać! – Mirabel zobaczyła znak zapytania na twarzy sąsiada i postanowiła mu pomóc, choć i tak, według niej, na to nie zasługiwał. – A więc lotnisko, droga powrotna, te kilka przypadkowych spotkań…
-A… chodzi ci o ten pocałunek, ja nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło, to chyba jakiś głupi impuls… - i wtedy właśnie córka Bieberów wybiegła z pokoju, a następnie z domu Nighta trzaskając drzwiami.
„Chris, durniu, co ty znowu zrobiłeś? Co takiego źle powiedziałeś? A może to chodziło o te milczenie? Może. Już teraz się tego nie dowiesz idioto.” Tak rozmyślając, chłopak wpadł na pewien pomysł.

-Mallow, ciulu, szybciej! Musimy tam być przed dziewczynami. Ale się zgodziła, tak? – wykrzykiwał młody Night.
-Tak, kurwa. przecież nie wie, że to ty wszystko organizujesz, ani że w ogóle tam będziesz! Nie denerwuj mnie, bo mam już cię serdecznie dosyć! – przyjaciel odpowiedział mu tym samym tonem. Miał już po dziurki w nosie zachowania Chrisa, ale wiedział, że chłopak ma niezłego stresa, a poza tym boi się, czy przypadkiem jego twarz nie ulegnie przemeblowaniu.
-Przepraszam stary, ale wiesz, ze to moja ostatnia szansa, jeżeli takowa jeszcze istnieje. I chcę, żeby wyszło jak najlepiej. – wyznał syn Zacka poprawiając koszulę i sprawdzając, czy aby wszystko jest na swoim miejscu. Zostało jeszcze zajechać po kwiaty, koniecznie bukiecik z zielonych storczyków, i dotarcie na miejsce w niespełna półtorej godziny.

-Amanda! Dość! Jak za chwilę nie powiesz mi dokąd jedziemy, to po prostu rozbieram się i nigdzie nie jadę! – wrzasnęła rozzłoszczona Mirabel. Nie potrafiła uwierzyć przyjaciółce w to, że zabiera ją do kina właśnie w takim stroju. Wiedziała, że kryje się za tym jakiś podstęp.
-No rany! Ile razy mam ci powtarzać, że udajemy się do kina. I tak owszem to ma być podwójna randka, więc masz być zrobiona na bóstwo, bo później czeka nas kolacja i kto wie, może nawet wylądujesz w łóżku ze swym dzisiejszym księciem… - powiedziała tajemniczo panna Newcastle.
-A znam go chociaż? – spytała już nieco spokojniej córka Biebera, nikle się uśmiechając. To proste, że miała ochotę na seks. Przez bardzo długi czas był to jej, można by powiedzieć, narkotyk. Odstawiła, ale to nie znaczy, że za tym nie tęskniła.
-Może znasz a może nie… czy to ważne? – dziewczyna jednak, widząc piorunujący wzrok przyjaciółki, szybko dodała – znasz.

Przed budynkiem na dziewczyny czekał Trey. Przywitał się ze swoją piękną wybranką krótkim pocałunkiem, po czym przyjaciółkę obdarzył buziakiem w policzek.
-No moje piękne, wchodzimy, co? – zwrócił się do płci pięknej. A następnie wziął Amandę za rękę i udali się ku wejściu.
-Ej, Mallow. A gdzie mój książę na dzisiejszą noc? – spytała Bieberówna. Chłopak z cwanym uśmieszkiem spojrzał na swoją partnerkę, która lekko wzruszyła ramionami, aby ich towarzyszka nie zauważyła.
-Eh, Mi. Dzwonił do mnie jakieś pięć minut przed waszym przyjazdem, że się troszkę spóźni i przeprasza, ale są korki, czy coś w tym stylu i mamy poczekać na niego na sali kinowej. – wyjaśnił chłopak, oczywiście zmyślając na poczekaniu.
-Eh, oby był przystojny, bo dobrze wiecie, że nie toleruje spóźnialstwa u facetów. – cała trójka się zaśmiała, po czym weszła no salę i zajęła miejsca. Mirabel nieco zdziwiło to, że oprócz nich w wielkim pomieszczeniu nie było nikogo, ale nie chciała już drążyć tego tematu.

Dziewczyna nie mogła usiedzieć na miejscu. Rozbrzmiała się piosenka Bruno Marsa - Count on Me, a wraz z tym, na ekranie ukazały się zdjęcia i filmiki czwórki przyjaciół. W tym momencie domyśliła się, że jej spóźnialskim księciem jest nie kto inny jak sam Christian. Zdenerwowana już wstawała, żeby wyjść, lecz przyjaciółka zatrzymała ją i poprosiła, żeby została do końca. Po wzruszających i śmiesznych scenkach, rozpoczęła się piosenka Michaela Jacksona i Akona – Hold my hand i w tym samym momencie zaczęły pojawiać się zdjęcia i urywki filmików jedynie Mirabel i Chrisa. Rozczulona Bieberówna rozejrzała się po sali, ale nigdzie nie znalazła dwójki przyjaciół. Zamiast tego natomiast, zauważyła zbliżającego się do niej Christiana, ubranego w czarne rurki, biały T-shirt i koszulę w niebiesko-czarną kratę, trzymającego w rękach bukiet jej ulubionych kwiatów. Wstała i rzuciła mu się w ramiona rozklejając się na dobre.
-Ty to wszystko zorganizowałeś? – spytała przez szloch.
-Tak. Mi, ja przepraszam, za wszystko, za to że cię wtedy pocałowałem, że przez tyle czasu się unikałem i za tamte słowa, które usłyszałaś na imprezie… ja nie chciałem, żeby…
-Zamknij się idioto i nie przepraszaj mnie za to, czego, przynajmniej ja, nie żałuje – uśmiechnęła się. Chłopak spojrzał jej w oczy i próbował odczytać w nich chodź nutkę sarkazmu, jednak jedyne co widział to iskierki szczęścia. – no nie patrz się tak na mnie jak jakiś niedorozwój tylko, jeśli ci na mnie zależy, natychmiast mnie pocałuj, bo zaraz zmienię zdanie i stąd wyjdę. – powiedziała z bananem na mordce i już po chwili czuła usta Christiana na swoich…

-… zamknij się idioto! – usłyszała para stojąca po drugiej stronie drzwi i próbująca podsłuchać rozmowę przyjaciół.
-No kurwa… wszystko na nic. Całe te nasze staranie poszło się jebać. Ona nadal jest na niego ściekła, a on zapewne za chwilę wyleci stąd z poobijaną mor…
-Czy mógłbyś na sekundę zamilknąć? Próbuję usłyszeć o czym rozmawiają… - powiedziała Amanda groźnie patrząc na swojego chłopaka.
-Przepraszam kiciu, ale po prostu jestem zły… ej, dlaczego jest tam tak cicho?
-Może się dogadali?
-Albo trzeba dzwonić na pogotowie, bo Chris leży zalany krwią z nożem w piersi i jak najszybciej trzeba go zawieźć na ostry dyżur… wchodzimy! – oznajmił Mallow.
-Ale skąd… - dziewczyna nie zdążyła dokończyć, gdyż weszła do pomieszczenia za swoim chłopakiem i oboje doznali szoku. Ich przyjaciele, wtuleni w siebie, wymieniali DNA…
____
No cześć robaczki xd. co tam u was? jak tam szkoła ? bo ja szczerze powiem już jestem cholernie wykończona tym rannym wstawaniem ; o .. ósemeczkę pozostawiam w waszych rękach .. za wszelkie błędy przepraszam, aczkolwiek jestem ledwo żywa ;o hmm.. tak jak pisałam w notce informacyjnej, postaram się dodawać rozdziały regularnie co tydzień w dniach wtorek - środa, więc prosiłabym, żebyście czytali... osoby, które chcą być informowane o nowych notkach wpisują się w zakładce "informowani".. no i co tam jeszcze ? no nie wiem xd jak mi się coś przypomni to napiszę ;p . do napisania :*

wtorek, 13 listopada 2012

WAŻNA INFORMACJA !!!

UWAGA, OGŁASZAM WSZEM I WOBEC, ROZDZIAŁY TUTAJ BĘDĘ STARAŁA SIĘ DODAWAĆ CO TYDZIEŃ W DNIACH WTOREK - ŚRODA. SERDECZNIE ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA. I INFORMACJA NUMER DRUGA, JEŻELI TAK BARDZO BARDZO NIE CHCE WAM SIĘ KOMENTOWAĆ, TO PROSZĘ, ABYŚCIE CHOCIAŻ OCENILI ROZDZIAŁ KLIKAJĄC NA JEDEN Z OCENEK PONIŻEJ NOTKI.. Z GÓRY DZIĘKUJĘ. 

1.PS. ROZDZIAŁ 2.8 POJAWI SIĘ JUTRO, GDYŻ CHCĘ GO JESZCZE SOBIE NA SPOKOJNIE PRZECZYTAĆ I POPRAWIĆ EWENTUALNE BŁĘDY... 
#MUCH LOVE

2.PS. JEŻELI KTOŚ CHCE BYĆ INFORMOWANY, PROSZĘ NAPISAĆ W ZAKŁADCE "INFORMOWANI" NR GG LUB ADRES BLOGA... EWENTUALNIE MOŻE BYĆ FB LUB TWITTER ;*** ;> 

wtorek, 6 listopada 2012

2.7 - "I co zrobiłeś skurwysynie?!"


-Mamo! Gdzie ona może być?! Mamo no! Nie obchodzi mnie, że nie masz  pojęcia! Kurwa! Będę klął! Dobrze zadzwonię do cioci. – Christian próbował dowiedzieć się, gdzie może znajdować się młoda Bieberówna, gdyż od trzech dni nie wróciła do domu.
-Halo? – odebrała zapłakana Jessica.
-Cz-cześć ciociu. Gdzie jeszcze może być Mi?
-Chris, ja, ja nie wiem. Wszystkie miejsca, w których mogłaby być, już sprawdziliśmy z Justinem.
-Ale, może jeszcze dziadek z cioci stro…
-NIE! Nie mój ojciec nie żyje. Zginął niedługo po narodzinach Bell.  – szybko wyjaśniła żona Biebera.
-Ciociu, uspokój się. Nie płacz, tylko skup się i jak coś przyjdzie ci do głowy, zadzwoń do mnie. – i się rozłączył.

Szli, trzymając się za ręce i próbowali znaleźć Mirabel. Amanda obwiniała się za jej zniknięcie. Nie tylko siebie, ale też Treya i Chrisa, jednak próbowała być silna. Nieustannie dzwoniła do przyjaciółki, ale ta, ani razu nie odebrała jej połączenia. Ba, włączała się poczta głosowa, więc były trzy możliwości. Pierwsza – rozładował jej się telefon – i ta była najlepsza. Druga – wyłączyła telefon – gorsza. I trzecia – zniszczyła kartę – i właśnie tej perspektywy najbardziej się bała.

-Christian! Masz natychmiast wrócić do domu i porządnie się wyspać! Od trzech dni nie zmrużyłeś oka. Synku, musisz odpoczywać, bo nie będzie z tobą dobrze. – powiedziała wręcz błagalnym głosem Vanessa.
-Mamo! Nie mam czasu na spanie! Ja… ja ją kocham. – wyszeptał syn. – nie mogę tak po prostu zasnąć póki… póki nie mam pewności, że nic jej nie jest, że jest zdrowa i żyje. – schował telefon do kieszeni i wszedł do samolotu.

-Halo. – niepewnie odebrał telefon.
-Cześć Chris. – wyszeptała Mirabel.
-Boże, Mi gdzie ty jesteś?! Mała dlaczego uciekłaś? Dlaczego nie wróciłaś do domu?!
-Nie drzyj się na mnie, okay? Jestem na lotnisku w Kalifornii. Przyjedź po mnie. – powiedziała już normalnym tonem.
-Już jadę! Czekaj. – rozłączył się i wsiadając do samochodu wybrał numer Jessici.
-Mam ją! To znaczy jadę po nią. Nie martw się!

Zasmucona stała na lotnisku. Nie miała zielonego pojęcia, dlaczego właśnie  do niego zadzwoniła. Przecież równie dobrze mogła zadzwonić do ojca, ale nie, bo zawsze, gdy ma jakiś problem, zwraca się właśnie do Chrisa. Do chłopaka, który wielokrotnie jej pomógł, ale też wiele razy ją zranił. Zobaczyła go. Biegł, popychając wszystkich po kolei. Biegł do niej. Na tę myśl mimowolnie się uśmiechnęła. Wziął ją w ramiona i obrócił dookoła. Tkwili tak przez dłuższą chwilę, aż młody Night odważył się i złączył ich usta w jedność. Języki odgrywały taniec namiętności i czułości. Tęsknoty. Miłości…

Przez całą drogę do domu nie odzywali się do siebie. Christian zajął się prowadzeniem auta, a Mirabel unikała jego wzroku, więc wpatrywała się w widoki za oknem. Kiedy dojechali na miejsce, chłopak otworzył jej drzwi, a ona niechętnie wysiadła. Zaraz po wejściu do willi państwa Bieber, otoczyli ich rodzice i przyjaciele. Stworzył się niezły chaos. Każdy przytulał zmieszaną dziewczynę i dziękował Chrisowi, za odnalezienie jej. Tylko ta para się do siebie nie odzywała. Oboje wiedzieli, że sytuacja na lotnisku nie powinna mieć miejsca.

-Mi, dlaczego nie odzywacie się do siebie z Chrisem? Minął tydzień od twojego powrotu, a wy nie zamieniliście nawet słowa. O co chodzi? Przecież sama mówiłaś, że zadzwoniłaś do niego i poprosiłaś, by po ciebie przyjechał. – dopytywała panna Newcastle.
-Am, to nie takie proste. Hm, to przez niego, znaczy w największym stopniu przez niego uciekłam.
-To dlaczego do jasnej cholery właśnie do niego zadzwoniłaś?! Czemu nie do mnie, czemu nie do Treya, rodziców, tylko do niego?! – wykrzyczała Amanda.
-Pocałował mnie, okej?! Pocałował, a potem po prostu zaczął iść do samochodu! To on się do mnie nie odzywa. Ja próbowałam nawiązać rozmowę, tak? I chuj z tym. On traktuje mnie jak zabawkę, zrozum. Ja się starać nie będę. – ostatnie dwa zdania Mirabel wyłkała.

-Tato?
-Tak?
-Czy wy, czy wy z mamą się kochacie?
-Tak, Chris, dlaczego o to pytasz?
-Ale tak naprawdę się kochacie, czy jesteście razem tylko dlatego, że mama zaszła w ciąże, a teraz to już stało się zwykłym przyzwyczajeniem?
-Christian, kocham twoją matkę i kochałem ją od chwili, w której ją poznałem. To, że spłodziliśmy ciebie, tylko dopełniło naszą miłość. A dlaczego o to pytasz, synku?
-Bo, nie, nieważne…

/2 miesiące później/

Mirabel siedziała przed telewizorem i oglądała swój, ostatnio, ulubiony serial – „Licealne ciąże”. Wszyscy jej znajomi w tym czasie byli w szkole, a że ona, jak i z resztą jej rodzice, nie chciała się narażać na nieprzyjemności, postanowiła uczyć się przez internet. W pewnym momencie patrząc na ekran telewizora, wyobraziła sobie, jak za sześć miesięcy sama będzie musiała wcielić się w rolę matki. Ukazały jej się dwie wizje. Pierwsza – dziewczyna siedząca przy łóżeczku dziecka, z worami pod oczami, wychudzona, blada, samotna matka, i druga – szczęśliwa, zakochana, promieniejąca radością dziewczyna z wózkiem i facetem u boku. Właśnie wtedy zdała sobie sprawę z tego, że powinna porozmawiać z ojcem swojego maleństwa, bo jest to najodpowiedniejsza pora. Pomyślała, że to byłby dobry pomysł, gdyby tylko Chris się z nią rozmawiał, ale niestety od sytuacji na lotnisku, chłopak nie odezwał się do niej nawet słowem. Mimo iż wiele razy mijali się w sklepie czy na ulicy, młody Night nie wysilił się nawet na głupie ‘’cześć”. Bieberówna już po tygodniu od tego zdarzenia wiedziała, że nie ma sensu próbować z nim porozmawiać, bo najwyraźniej działał pod wpływem emocji i nic to dla niego nie znaczyło. Szkoda tylko, że ona akurat wtedy zrozumiała, co do niego czuje…

-Stary ruszaj się, zaraz zaczyna się impreza a ty jeszcze pod prysznicem! – krzyczał zdenerwowany Trey. Już pół godziny temu powinien zajechać po swoją dziewczynę, a następnie po Mirabel, ale oczywiście Christian jak zwykle nie mógł się wyrobić.
-No już, chwila. Jak myślisz, będzie tam ta Janice, no wiesz ta z fajnym tyłkiem? – spytał młody Night wychodząc z łazienki.
-Nie wiem. Chuj mnie obchodzi jakaś laska z ładną dupą i ciebie też powinna.
-Ej to, że ty masz laskę i musisz się jej pilnować, nie oznacza, że ja mam z życia nie korzystać. A tak nawiasem, to jak będzie to trzeba ją wypróbować. – zaśmiał się i odpiął parę guziczków koszuli.

-Dłużej się nie dało?! Trey! To ty czy on? – wrzasnęła Mirabel wchodząc do samochodu. Była niemalże wściekła, że Chris też idzie, na pierwszą imprezę od dwóch miesięcy, na którą Amandzie udało się ją wyciągnąć. W prawdzie po głębszym zastanowieniu uznała, że istnieją dwa powody, dla których Newcastle poprosiła ją o to, aby poszła z nimi i postarali się też o obecność Nighta. Pierwszy – znowu chcą ją swatać z nim zeswatać, i drugi – nie chcą, żeby im przeszkadzała, ale też nie chcą, żeby siedziała sama w domu. Niestety nie pomyśleli, ze ta dwójka ze sobą nie rozmawia.
-Przepraszam najdroższa przyjaciółko, ale t Christian się nie umiał wyszykować.
-Wiedziałam. Dobra jedźmy już, bo i tak już się spóźniliśmy i tylko skracacie mi zabawę.

-No, no Bieber, słyszałem, że ktoś cię wreszcie zapłodnił. – powiedział chamsko chłopak. – i chwała mu za to, może wreszcie zajmiesz się bachorem i przestaniesz dawać wszystkim dupy i to jeszcze za darmo.
-Spieprzaj Oken. Chyba nie muszę ci przypominać, jak na kolanach mnie błagałeś, żebym jeszcze raz się z tobą przespała, więc się odczep, bo ja przynajmniej jestem dobra w tym co robię, a nie tak jak ty, wyrywasz panienki, a jak przyjdzie co do czego, to boisz się je bzyknąć, bo nie potrafisz. – znudzona Mirabel wygłosiła mowę i odeszła.
-Jeszcze pożałujesz suko! – krzyknął za nią, ale w odpowiedzi zobaczył tylko środkowy palec.

Chris wyrywał właśnie swój obecny cel, gdy nagle ktoś odciągnął go od Janice. Tak, zgadza się. Tą osobą, która omal nie dostała w pysk był Mallow.
-Stary co ty robisz? Już była moja! – krzyknął Night.
-Mam to w dupie. Chyba nie myślisz, że ściągnęliśmy tu Bellę, żeby się upiła, co? – spytał wkurwiony Trey.
-No nie, a właśnie po co ją ściągnęliście? Przecież dobrze wiesz, że nic jej nie powstrzyma, żeby chociaż 5 drinków nie wypiła. – uzasadnił swoją wypowiedź syn Zacka.
-Czy ty naprawdę jesteś taki tępy, czy tylko udajesz?! Masz z nią pogadać, jasne?!
-A to niby cze…
-Bo jest z tobą w ciąży durniu, a ty się do niej nie odzywasz! – nerwy chłopaka powoli puszczały i był pewny, że jak za chwilę nie wyjdzie na powietrze, to życie jego najlepszego przyjaciela będzie poważnie zagrożone.
-Mallow, to jest moja sprawa, czy będę z nią gadał czy nie, tak? I nie masz prawa mi rozkazywać!
-Ale może powinienem takie prawo posiadać, skoro ty sam nie potrafisz walczyć o coś, co jest dla ciebie najlepsze.
-Doskonale wiem, co jest dla mnie najlepsze i wierz mi, że związek z Bieberówną nie należy do tych dobrych rozwiązań!

-… związek z Bieberówną nie należy do tych dobrych rozwiązań! – jedno zdanie, jedno głupie zdanie, a tak bardzo zraniło dziewczynę. Tak bezczelnie skruszyło jej serce. A przecież tak mocno wierzyła w to, że jednak coś do niej czuje, że jeszcze będą razem. Że może już niedługo razem zajmą się ich dzieckiem, ale niestety on traktował ją jako panienką do wyruchania. Mimo to ona miała nadzieję, że jednak się zmienił, że skoro nawarzył piwa, to je wypije, ale nie, on zostawia ją z pełnym kubkiem i wcale nie zamierza jej pomóc. Stała jak słup i wpatrywała się w sąsiada z niedowierzaniem. Z jej oczu strumieniami zaczęły płynąć łzy. Widząc, że wokół nich zbiera się tłum, wybiegła z klubu i zaczęła biec, jak najdalej, aby tylko znaleźć się jak najdalej jego. Zmęczona opadła pod jakiś drzewem i podciągając nogi pod brodę, zaczęła jeszcze głośniej szlochać.

-I co zrobiłeś skurwysynie?! – wrzasnęła Amanda. – trzeba było jej nie bzykać, skoro nie masz zamiaru się zobowiązać! Myślałam, że jesteś inny, ale jak widać pomyliłam się. – dziewczyna wybiegła za przyjaciółką. Modliła się, żeby ta nie popełniła jakiegoś głupstwa.
-I co, zadowolony jesteś? Stary wszystkiego się po tobie spodziewałem, ale nie tego. – powiedział cicho Mallow patrząc na zdezorientowanego kumpla. Młody Night stał bez ruchu wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze kila minut temu stała płacząca Bella. Jeszcze nigdy nie widział, żeby płakała przez jakiegokolwiek faceta, nie licząc sytuacji, kiedy zaszlochana wtulała się w jego ramię przez rozwód rodziców. Nie mógł zrozumieć, dlaczego, akurat teraz, przez niego wylewała łzy na oczach wszystkich. ‘’Może to te hormony, może to nie przeze mnie, może ktoś ją wkurwił a ciąża robi swoje. Och! Chris, idioto, to oczywiste, że przez ciebie. Ośmieszyłeś ją publicznie! A może jednak coś do mnie czuje? Tak, na pewno już to uczucie prysło niczym bańka mydlana!’’
-Halo, Night żyjesz? – Trey pomachał przyjacielowi przed oczami. – Chris, debilu co z tobą?!
-Kocham ją…

_____________________
No to mamy pierwszy rozdział na blogspocie... ciekawe ile bd komentarzy... zostawiam wam rozdział 7 i czekam na opinie.. aha i wszyscy którzy tu zajrzą proszę o zagłosowanie w ankiecie ; > kocham was wasza Izka :*

niedziela, 16 września 2012

2.6 - ``Ty plus impreza minus alkohol``


-Tak, kocham cię mała i to się nigdy nie zmieni. – powiedział uradowany chłopak ze łzami w oczach, po czym obdarował swoją miłość soczystym całusem.
-Ja też cię kocham. – wyznała dziewczyna. Tak, Amanda nigdy nie przypuszczała, że szpitalna stołówka może okazać się najromantyczniejszym miejscem na kuli ziemskiej, ale gdy Mallow wyłożył karty na stół, wiedziała, że to ten jedyny i bez sensu jest skrywać swe uczucia.


-No, ale dlaczego uważasz, że są sobie pisani? Bo co, bo Am straciła z nim dziewictwo? Błagam cię. Ty straciłaś ze mną i co z tego? – zadrwił Chris. Był konkretnie wkurzony tym, że Bieberówna go odtrąca. Wiedział, że na związek z nią ma niewielkie szanse, ale chciał nadal mieć z nią kontakt, przynajmniej taki jak kiedyś – spotykanie się z nią przez rodziców i przyjaciół. Ba, on sam zawsze traktował ją jak przyjaciółkę, w pewnym momencie zaczął nawet, jak młodszą siostrę (chociaż była kilka miesięcy starsza), ale to zmieniło się po ich pierwszym razie, wtedy wrócił do przyjaciółki. Teraz spodziewali się wspólnego dziecka, a ona uważa go za największego dupka świata. Prawda zachowywał się jak świnia, ale żałował, przeprosił…
-Nie chodzi o dziewictwo, czy jego utratę. Po prostu to widać. Jak na siebie patrzą i w ogóle.
-Nie wiedziałem, że jesteś taką romantyczką. – zaśmiał się.
-Bo nie jestem. Chcę, żeby moi przyjaciele byli szczęśliwi. – wyjaśniła.
-Tak, tak. Kiedy cię wypisują?
-A co cię to obchodzi? Jeżeli można wiedzieć.
-Nie można. Gadaj.
-Dzisiaj wychodzę. Nareszcie. Aha i żeby to było jasne, oni tu wchodzą, a do ciebie nagle zadzwoniła mama i musisz iść, zrozumiałeś?
-A co ja z tego będę miał? – spytał dociekliwie.
-E nic?
-W takim razie moja mama pozwoliła mi zostać dłużej.
-FRAJER!
-Puk, puk. Nie przeszkadzamy? – zapytał Trey wchodząc do sali.


-Zack! Ty chuju! Jak mogłeś przelecieć Jessicę?! – wydarł się Bieber wpadając do domu sąsiadów.
-Co? Justin, stary o czym ty mówisz? Usiądź i się uspokój.
-Jak mam się uspokoić?! Przez cały ten czas mi nie powiedziałeś?! – wykrzyczał
-Słuchaj, to nie tak.
-A jak?! Moja żona straciła z tobą dziewictwo, a ty mi nic nie powiedziałeś!
-Jus, nawet jej jeszcze wtedy nie znałeś. – wytłumaczył pan domu.
-Co jest? O cześć Justin. – przywitała się Vanessa schodząc na dół.
-Wyobraź sobie, że TWÓJ mąż i MOJA żona przeżyli ze sobą swój pierwszy raz! – gwiazdor wyjaśnił swojej przyjaciółce.
-Ale… ja o tym wiem. To przecież nic złego. Ty na pewno też miałeś wiele dziewczyn przed Jessicą. – pani Night uśmiechnęła się promiennie.
-Eee…
-O mój boże. Jus, nareszcie cię znalazłam. – wysapała zmęczona Jess.


-No, opowiadaj! – krzyknęła zniecierpliwiona Mirabel. Nie mogła się doczekać, aż usłyszy historię o tym, jak młody Mallow wyznał miłość jej przyjaciółce.
-Spokojnie. A więc, zamówił nam sheyki (…)
-Nie wierzę. Aaaaa, jesteście razem! Aaaa tak się cieszę. I kto by pomyślał, że mój pobyt w szpitalu przyniesie takie owoce. Wiesz co? Zamówmy pizzę. Tak, albo chińszczyznę. O, o albo naleśniki! Tak, zdecydowanie mam ochotę na naleśniki!
-Hah, czyżby pierwsze zachcianki?
-Taaak! Dzwoń!


-Justin, czy ty musisz to robić?! Naprawdę zawsze musisz coś odpieprzyć, żeby nie dali nam rozwodu?!
-Jess, kocham cię i nie chce się z tobą rozwodzić. Skarbie, dlaczego chcesz zepsuć nasze małżeństwo?
-To ty je zepsułeś!
-Kochanie, wybacz mi proszę. Spróbujmy jeszcze raz. Jeżeli nam się nie uda, obiecuje, że wtedy nie będę utrudniał rozwodu…


-Chris, debilu! Dlaczego nie powiedziałeś jej, co czujesz?! – wykrzyczał wkurzony Mallow.
-Bo, bo… a nie pomyślałeś, że może ja wcale nic do niej nie czuję?! To, że ty jesteś po uszy zakochany w Am, nie znaczy, że ja kocham Mirabel! Nie chcę z nią być, okay?
-Ty już nie wiesz, czego chcesz. Zachowujesz się, jak rozkapryszony dzieciak i nie obchodzi cię to, co dzieje się dookoła ciebie. A jak ona coś czuje do ciebie?
-Nie czuje! Sama mi to powiedziała.
-Kłamała!
-Nie kłamała! Powiedziała mi to prosto w oczy. To… bolało. – powiedział ze łzami w oczach.


-Misiu? – zaczepiła przysypiającego męża Vanessa. małżeństwo leżało w sypialni i oglądało jakąś komedię romantyczną, a że Zachary nie przepada ze tego typu filmami, strasznie go nudziły, zasypiał.
-Hm?
-Jak myślisz, Mi i Chris będą razem? – spytała z nadzieją.
-Nie wiem kochanie. Myślę, że jednak zostaną przyjaciółmi. – odpowiedział zgodnie z prawdą.
-Zack! Naprawdę nie chcesz, żeby nasz syn był szczęśliwy?! – oburzyła się kobieta.
-Kotku, uspokój się. Oczywiście, że tego chcę, i dlatego właśnie nie oczekuje, że zwiąże się z Mirabel. Dobrze wiesz, że charakterek to ona odziedziczyła po rodzicach.

-Amanda! Dlaczego ty masz faceta, a ja nie?! To niedopuszczalne! Kurwa no! Teraz żaden mnie nie zechce z tym brzuchem. O, o mam pomysł! Zanim jeszcze przytyje, będziemy codziennie chodzić do klubu we trójkę! Co wy na to?! – zapytała z entuzjazmem Bieberówna.
-Boże, Mi! Dopiero wczoraj wyszłaś ze szpitala i już o imprezach myślisz?! Nie, nie zgadzam się. Nie chcę, żeby mój chrześniak był jakiś walnięty, bo jego mamusi się zachciało balować w ciąży.
-Oj, no przecież nie będę piła!
-Tak, już to widzę. Ty plus impreza minus alkohol, mhm. – zakpił młody Mallow.
-No, to okropne, ale postaram się. Dla mojego maleństwa. – Mirabel dotknęła swojego płaskiego brzucha. Była w 7 tygodniu ciąży i już nie mogła się doczekać, aż zobaczy swojego dzidziusia.
-Kurwa, gdzie jest Chris?
-A po co ci on do szczęścia, kochana siostro? – spytała ciężarna.
-Mi, przecież idziemy do kina. Zawsze chodzimy we czwórkę.
-Jak sobie pojechał papa to chodziliśmy we trójkę i było fajnie.
-Już jestem, sorry za spóźnienie, ale matka się czepiała. To co idziemy?

-Posuń się idioto! – krzyknęła szeptem (o ile się tak da) Bieberówna. Jednak młody Night, do którego kierowana była ta wypowiedź, nic sobie z tego nie zrobił. – no weź tą łapę frajerze!
-Mi zamknij się i daj oglądać. – wtrącił się Trey.
-Jak ten spaślak przestanie mnie  dotykać, to się zamknę… - znowu zero reakcji – kurwa ciulu to podchodzi pod molestowanie!
-Zamknij się! – krzyknęło kilka osób z przodu, za co zostali obdarzeni morderczym spojrzeniem Mirabel.


-Ten film był świetny! – pisnęła się panna Newcastle, kiedy we czwórkę wracali z kina.– eh niesamowity!
-No niezły. – potwierdził Christian.
-Niezły? Był najlepszy!
-Z pewnością lepszy od pierwszych trzech części. – wtrącił się Trey. Córka Biebera od nieprzyjemnej sytuacji na Sali kinowej nie odezwała się ani słowem. Przyjaciele byli tym faktem bardzo zdziwieni, aczkolwiek woleli, żeby trochę pomilczała, niż przez cały czas nadawała jak katarynka, co zdarzało się nadzwyczajnie często, szczególnie ostatnio.
-O, mam pomysł. To znaczy nie pomysł, ale raczej obowiązek, gdyż moja wspaniałomyślna mama wymyśliła sobie dzisiaj kolacje sąsiedzką, czy tam przyjacielską, chuj wie jak to tam nazwała. Mniejsza. Chodzi o to, że za 10 minut ja i panienka Bieber mamy zjawić się w moim salonie elegancko ubrani, więc niestety, ale musimy was zostawić samych. Chodź Mi. Idziemy. – wyrecytował młody Night i pociągnął koleżankę za rękę w przeciwną stronę.


-Debilu! Przecież żadnej kolacji nie ma! – krzyknęła Bieberówna, gdy oddalili się jakiś kawałek od zakochanych.
-No przecież wiem. I się nie drzyj. Oni chcą pobyć trochę sami. Dopiero wczoraj wyznali sobie swoje uczucia, a ty już im się wpychasz i nie dajesz szansy, żeby poszli na jakąś randkę czy coś. Myślisz, że dlaczego Mallow poprosił mnie, żebym z wami poszedł? – spytał, a Mirabel aż stanęła w miejscu. – tak ślicznotko, dlatego, że głupio im było cię wyprosić, a gdybyś poszła z nimi tylko ty, byłby to normalny przyjacielski wypad. – córka Justina słysząc to zawróciła i pobiegła w nieznanym kierunku. – Mi, stój! – próbował ją dogonić, ale na marne. Była już za daleko.


Amanda wraz ze swoim chłopakiem postanowili przejść się do ‘’chaty”. Tak do miejsca w którym nie tak dawno Trey rozdziewiczył swoją ukochaną. Szli w ciszy, ale jak to w miłości bywa – nie zawsze, ale bywa – cisza nie była krępująca. Trzymali się za ręce i powoli mijali odległość dzielącą ich od tego – bardzo dla nich ważnego – miejsca.


Biegła ile sił w nogach, a po jej policzkach spływało coraz więcej łez. Miała nadzieję, że poszedł dla niej, żeby przynajmniej ją podenerwować, że mu na niej zależy, ale nie. Okazało się, że poszedł tam na prośbę przyjaciela. Czy naprawdę się we wszystko wpycha? Czy wszystkich dookoła wkurza? Czy jest komukolwiek potrzebna?, myślała. Czy jest ktoś na tym świecie, kto ją kocha lub przynajmniej darzy jakimś silnym, pozytywnym uczuciem? Czy jej życie ma jakikolwiek sens? Te i inne pytania dręczyły ją od jakiegoś czasu. Tylko na jedno znała odpowiedź. Musi żyć. Musi dla swojego jeszcze nienarodzonego dziecka. Nie podda się choćby miała zostać sama, bez rodziny, faceta, przyjaciół, znajomych. Zawsze będzie miała przy sobie dziecko, dla którego jest w stanie poświęcić wszystko, bo mimo, że na razie widziała je jedynie na zdjęciu USG, kocha je i nie wyobraża sobie, że mogłaby je stracić…

środa, 11 lipca 2012

2.5 - `Nadzieja matką głupich`


-Bardzo bym tego chciała…
Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że Christian chciał jej wyznać coś bardzo istotnego i nieświadomie zaprzepaściła szansę, by dowiedzieć się prawdy o uczuciach swojego gościa. Chłopak jeszcze przez chwilę analizował słowa, które Mirabel skierowała w jego stronę, a po jego policzkach spływało coraz więcej łez. Nie wstydził się płakać przy niej. Myślał, że właśnie przez to zrozumie, że zależy mu na niej i na *zawiniątku, które bądź co bądź wspólnie stworzyli, jednak Bieberówna w ogóle nie zwróciła na to uwagi. Leżała tak jak wcześniej, a jej wzrok utkwiony był w ścianie, która nagle wydała się bardzo ciekawa. Młody Night widząc obojętność w oczach koleżanki zirytował się, a w środku zaczęło mu się gotować. Przez moment siedział niecierpliwie wyczekując jakiejkolwiek reakcji ciężarnej, ale na marne. Będąc już u schyłku wytrzymałości wstał, a po chwili w całym szpitalu dało się usłyszeć trzask drzwi dobiegający z oddziału dziecięcego. Dziewczyna spojrzała na wejście sali nr.91, gdzie przebywała od kilku godzin, i poczuła okropne wyrzuty sumienia.

Przyszły ojciec błąkał się po ulicach Los Angeles rozmyślając nad przyszłością. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest grubo po 2 w nocy, że już dawno powinien być w domu, a jego matka się martwi, ale niewiele go to obchodziło. W chwili obecnej myślał tylko o tym, żeby być sam, pomyśleć i odizolować się na pewien czas od jakichkolwiek ludzi. Na myśl przyszło mu, żeby wyjechać, a może wtedy Mirabel zrozumie, że mu jej brakuje, że kocha go i zadzwoni błagając, żeby wrócił. Zaśmiał się ze swoich niesłychanie zabawnych pomysłów i udał się do parku.

Następnego ranka młody Mallow wybrał się do swojej przyjaciółki, w której już od dawna był zakochany na zabój, która zawsze go odrzucała, a jednak przespał się z nią kilka nocy temu. Będąc już pod willą zapukał do drzwi posiadłości państwa Newcastle, a otworzył mu pan domu – tata Amandy, Jonatan. Ojciec dziewczyny uwielbiał przyjaciela córki, więc wpuścił go z otwartymi ramionami i poinformował, że jedynaczka jest u siebie. Trey na pamięć znał drogę do jej sypialni. Znajdując się przed wejściem do wspomnianego wcześniej pomieszczenia zapukał, a nie słysząc sprzeciwu wszedł do środka. Usiadł na łóżku i przyglądał się wystrojowi nowocześnie urządzonego pokoju. Nie minęło 10 minut, a z łazienki wyszła jego – prawie naga – ukochana. Miała na sobie jedynie krótki ręcznik przewiązany na piersiach, który ledwie zakrywał jej zgrabne pośladki.
-Cześć mała. – Trey uśmiechnął się d niej oblizując usta.
-T-trey? Co ty tutaj robisz? – zawstydziła się.
-Czekam na ciebie. Musimy porozmawiać… o naszej wspólnej nocy. – dziewczyna zaniemówiła. Nie sądziła, że będą poruszać ten temat, bo do chuja co ona ma mu powiedzieć? Ma się przyznać, że jest w nim cholernie zabujana od zerówki, czy może skłamać, że ta noc zupełnie nic dla niej nie znaczy?
-Em… poczekaj, ubiorę się – i zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć, Amanda złapała pierwsze lepsze ubrania z szafy i zniknęła za drzwiami łazienki. Po dłuższej chwili wyszła z pomieszczenia i przysiadła obok przyjaciela. – to o czym chciałeś porozmawiać?
-Pamiętasz ostatnią imprezę, prawda? – przytaknęła. – i pamiętasz co stało się zaraz po niej. – tym razem użył zdania twierdzącego, ale mimo to dziewczyna odpowiedziała pozytywnie. – Czy… czy ten seks coś dla ciebie znaczył? – młody Mallow spytał z nadzieją. Amanda chwilę zastanowiła się, co ma mu odpowiedzieć, po czym postawiła na najprostszy sposób.
-Oczywiście. To znaczyło dla mnie bardzo dużo.
-Naprawdę? Byłaś trzeźwa, chciałaś tego…
-Tak. Chciałam tego. To był mój pierwszy raz i kiedy poczułam, że jestem gotowa, chciałam to zrobić z kimś na kim mi zależy. Trey, jesteś moim przyjacielem i wiem, że tobie też na mnie zależy, i gdyby coś poszło nie tak, gdyby mnie bolało, zrozumiałbyś i po prostu mnie przytulił, więc pomyślałam, że skoro jesteś wolny… to co ci szkodzi mnie rozdziewiczyć. Wydaje mi się, że tak było lepiej, niż gdybym poszła do jakiegoś nieznajomego faceta, który potraktuje mnie jak kolejną szmatę do przelecenia. Ciebie przynajmniej znam od wielu lat. – uśmiechnęła się.
-Aha… Naprawdę myślisz, że traktuję dziewczyny, z którymi się przespałem jak szmaty?
-No. Same to, że mówisz ‘’przeleciałem’’ świadczy o tym, co o niej sądzisz, że jest dla ciebie szmatą, kolejną dupą do zaliczenia. – wytłumaczyła, po czym wstała i udała się w stronę drzwi. – Chcesz coś do picia?
-Nie, dzięki. Pójdę już.

Dziewczyna leżała w swojej szpitalnej sali i zastanawiała się, jak ma przeprosić Christiana, bo mimo tego, że on pierwszy ją skrzywdził, to przecież przeprosił, wrócił i starał się to naprawić, a ona tylko mu to utrudniała. Miała z tego powodu okropne wyrzuty sumienia. Przez całą noc nie spała, tylko myślała o chłopaku, z którym już zawsze będzie ją coś wiązać. Wiedziała, że tak szybko mu nie wybaczy, aczkolwiek głupio jej było, że powiedziała, że nie chce, żeby był ojcem jej dziecka, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że bardzo go tym zraniła. W końcu przyznał, że zależy mu na tym brzdącu, że je kocha. W końcu to też jego dzieciak i nic tego nie zmieni. Nagle usłyszała pukanie do drzwi.
-Wejść! – krzyknęła na tyle głośno, żeby osoba stojąca za nimi to usłyszała.
-Cześć – Mirabel bardzo się zdziwiła. Do jej sali wszedł Trey we własnej osobie. – możemy pogadać?
-Cześć.  Jasne, siadaj. – chłopak siadł na krześle stojącym obok łóżka i patrzył się w okno. – no więc o czym chciałeś pogadać?
-Mi, czy ja traktuje dziewczyny jak szmaty?...

Małżeństwo siedziało na ławce przed salą sądową czekając na drugą rozprawę rozwodową, której termin niestety troszkę się przedłużył. Jessica miała na sobie granatową sukienkę, do tego błękitne buty oraz kopertówkę i marynarkę tego samego koloru. Justin zaś obcisłe czarne spodnie i białą koszulę z trzema rozpiętymi guziczkami od góry.
-Czy my naprawdę musimy się rozwodzić? – spytał niepewnie mężczyzna.
-No oczywiście. A co nie chcesz poślubić matki swojego dziecka?
-To nie jest moje dziecko. Owszem przespałem się z nią kilka razy, ale zawsze się zabezpieczałem. Uważasz, że 2 gumki by pękły?
-Wątpię, ale Jus, dlaczego to zrobiłeś? I proszę cię nie mów mi, że to był impuls, bo impulsem był nasz ostatni seks. – powiedziała spokojnie kobieta.
-No dobra. Przyznam się. Byłaś moją pierwszą partnerką i po prostu chciałem zobaczyć jak to jest z kimś innym, ale to wymknęło się spod kontroli. Ty nie straciłaś dziewictwa ze mną. Miałaś jednego partnera, prawda?
-Tak. Ale nie robiliśmy tego z miłości, chcieliśmy tylko zobaczyć jak to jest.
-A kto to był?
-Um… Naprawdę chcesz wiedzieć? – Justin przytaknął. – No dobrze. To był… Zack
-Że co?! Pieprzyłaś się z Zackiem?
-Zamknij się może co? Nawet cię jeszcze wtedy nie znałam.
-Prosimy na salę…

-Tak, tak mi się wydaje. Ale Trey, spokojnie… Czy ja traktuje chłopaków jak zabawki? – spytała Mirabel z uśmiechem. Chłopak przez chwilę się zastanawiał. – Ależ oczywiście, chociaż ostatnio…
-Chociaż ostatnio zrozumiałaś, że kochasz Chrisa i nie bardzo ci to wychodzi. – odpowiedział jej po czym obdarzył ją smajlem.
-A ty co? Rozumy wszystkie pozjadałeś? Wcale tak nie jest. Nie kocham Nighta.
-Tak, tak wmawiaj to sobie dalej.
-W takim razie ty najpierw przyznaj, że jesteś na zabój zakochany z Amandzie!

Dziewczyna wzięła torbę z rzeczami dla Belli i szła odwiedzić ją w szpitalu. Niedaleko miejsca pobytu jej przyjaciółki ujrzała Christiana. Podeszła do niego i przywitała się.
-Cześć Chris. Boże, jak ty wyglądasz. Wróciłeś na noc do domu?
-Cześć. Ależ oczywiście.
-Przez wróciłeś na noc do domu mam na myśli, wróciłeś ze szpitala, poszedłeś spać i rano wstałeś, a nie chodziłeś przez całą noc po mieście, a nad ranem poszedłeś się odświeżyć i znów wyszedłeś.
-To nie. I wcale nie po mieście, tylko po parku.
-Och, chodźmy do niej.
Kiedy byli już pod salą szpitalną, w której leżała Mirabel, usłyszeli, że dziewczyna z kimś rozmawia.
-…Nie kocham Nighta.
-…
- W takim razie ty najpierw przyznaj, że jesteś na zabój zakochany z Amandzie!
Panna Newcastle już chciała pukać, kiedy Chris złapał ją za rękę.
-Poczekaj, zobaczymy co powie.
-Nie chce podsłuchiwać
-…Tak kocham ją…
-I co? Jednak się opłacało. Chodź zobaczymy, kto jest twoim cichym wielbicielem. – zapukał i otworzył drzwi. – Cześć wam! – rzucił. Zaraz za nim weszła koleżanka.
-Amanda? – przestraszył się Trey.
-Wszystko słyszała stary – szepnął mu na ucho, a Mallow oblał się rumieńcem.
-Cześć Mi, przy- przyniosłam ci rzeczy.
-Em. Dzięki. Przepraszam was, czy mogłabym przez chwilę zostać sama z Christianem? –spytała niepewnie córka Biebera. Wszyscy się mocno zdziwili nawet sam Night, ale przyjaciele spełnili jej prośbę i wyszli do szpitalnej kafejki.
-No, to o czym chciałaś porozmawiać?
-O niczym, po prostu oni muszą pogadać na osobności, bo miewam, że słyszeliście naszą rozmowę?
-No, gdzieś od tego momentu, w którym mówisz, że mnie nie kochasz, choć mam nadzieję, że raczej chodziło o mojego ojca.
-Nadzieja matką głupich…

niedziela, 24 czerwca 2012

2.4 - `Jej chłopakiem`


-Tak słucham? Halo!
-Cześć Mi.
-Chris?! Spierdalaj!
-Nie! Czekaj! Nie rozłączaj się! – krzyknął chłopak, ale w odpowiedzi usłyszał dźwięk przerywanego połączenia. – nosz kurwa! Chris debilu wszystko zjebałeś! Ona nie chce cię znać! I co ja mam teraz zrobić? – kłócił się sam ze sobą.

-Mirabel słonko, cześć. –przytulił dziewczynę Zack.
-Cześć wujek. – cmoknęła mężczyznę w policzek. – co tam?
-Normalnie. Raczej chciałem zapytać co u ciebie? Byłaś już u ginekologa? – córka Biebera aż wypluła napój, który właśnie piła. – Christian mi powiedział.
-Mhm. Wujek, ja wiem, że to twój syn i w ogóle, ale nie będziesz go bronił czy usprawiedliwiał, prawda? – spytała z nadzieją w głosie.
-Nawet nie mam zamiaru. Naważył piwa, niech je wypije. – zaśmiał się Zachary. – kurde, ciągle nie mogę pojąć tego, że będę miał wnuka. Mam nadzieję, że ten brzdąc nie będzie mi mówił per dziadku, bo się załamię. Co pomyślą moje koleżanki z fitnessu, które wierzą, że jestem kawalerem – tym razem oboje się zaśmiali. Dodajmy, że Mi zrobiła to pierwszy raz (na trzeźwo i szczerze) odkąd dowiedziała się o ciąży.

Dziewczyna siedziała w salonie przed telewizorem i skakała po kanałach. Zatrzymała się na MTV i zaczęła oglądać program „Nastoletnie matki”. Uśmiechała się widząc małe bobasy i wyobrażała sobie siebie w roli rodzica. W pewnym momencie usłyszała dźwięk dzwonka. Uświadamiając sobie, że została sama w domu, podeszła do drzwi i bez wyglądania przez wizjer (?) – czego swoją drogą chwilę później pożałowała – otworzyła ``wrota``. Niestety nie zadowolił ją widok za nimi. W progu stał młody Night.
-Cześć – powiedział dość cicho, jednak Mirabel to usłyszała i, gdy już chciała zamknąć drzwi, przytrzymał je nogą. – proszę porozmawiajmy. – wyszeptał błagalnym tonem.
-Nie mamy o czym – wysyczała.
-Mi, proszę wysłuchaj mnie! Ja wiem, że zachowałem się jak ostatni dupek, i że nie zasługuje na wybaczenie, ale proszę cię chociaż mnie wysłuchaj.
-Zgadzam się z tobą w stu procentach. Jesteś skończonym dupkiem i nie zasługujesz na wybaczenie. Masz 5 minut i ani sekundy dłużej.
-No, więc na początku chcę cię przeprosić za to, że zostawiłem cię w momencie, w którym najbardziej mnie potrzebowałaś, za to, że zrobiłem ci dziecko i za to, że mnie poznałaś… przepraszam Mirabel. Ale nie mogę nic na to poradzić. I chcę jedynie tego, żebyś, kiedy dziecko się urodzi pozwoliła mi się z nim lub nią spotykać.
-To wszystko? – zapytała stwarzając wrażenie znudzonej.
-Nie. Jeszcze bardzo cię proszę, żebyś dbała o siebie i urodziła to dziecko. Bo słyszałem, że kilka dni temu piłaś i …
-Gówno cię to obchodzi, tak?! Zrobię co zechcę i urodzę to maleństwo, bo je kocham jasne? A teraz żegnam pana! – wykrzyczała zdenerwowana Bieberówna i zamknęła chłopakowi drzwi przed nosem.

Przygnębiony Christian szedł uliczkami Los Angeles, kierując się w stronę domu swojego najlepszego przyjaciela. Będąc już przed domem państwa Mallow, zadzwonił do drzwi, które chwilę potem otworzył mu kumpel. Przywitali się ``po męsku`` i udali się do pokoju Treya.
-I co, byłeś u niej? – spytał gospodarz.
-No… wysłuchała mnie, a później trzasnęła drzwiami. Powiedziała, że urodzi to dziecko, ale o mnie nic nie wspomniała... -  zaczął mówić przybity Night.
-Stary, będzie dobrze. Musi się oswoić z tym, że wróciłeś i porozmawia z tobą. Oczywiście nie chodzi mi o jutro, ani nawet za tydzień, ale zobaczysz, że to nieuniknione…
Obaj chłopcy wypili po dwa piwa, po czym obejrzeli jakiś mecz i położyli się spać.

-Cześć Ama. – dziewczyna przytuliła swoją przyjaciółkę.
-Cześć mój grubasku! – Amanda cmoknęła Bieberównę w policzek i się zaśmiała.
-Ha-ha, bardzo śmieszne… naprawdę już utyłam?- spytała zmartwiona Mirabel. Panna Newcastle tylko wybuchła głośnym śmiechem. – no nie śmiej się ze mnie. Nie moja wina, że przejmuje się tym, żeby ten dzidziuś nie zrobił ze mnie słonicy – zachichotała.
-Ha-ha… Jejciu… no ja nie mogę… będę ciocią – Amanda zagrała wzruszenie. – o już 17… Chodź! – i pociągnęła zdezorientowaną brunetkę do parku. Było gorąco, więc ubiór nastolatek pasował do pogody. Bieberówna miała na sobie dżinsowe shorty, czarną bluzkę z motywem *Scoobby Doo i granatowe converse, a jej towarzyszka białą bokserkę, spódnicę w kwiatki, morelową narzutkę i ciemnoniebieskie buty tej samej firmy. Obie oczywiście na nosach miały ray bany.
-Ale po co my to tak właściwie przyszłyśmy?
-Cześć wam kobiety moje kochane! – uścisnął przyjaciółki Trey.
-Cześć dziewczyny.. – przywitał się Chris.
-Witam chłopca, który uważa się za mężczyznę i Chrisa – powitała chłopaków, podobnie jak jakiś czas wcześniej Mirabel, Amanda. A córka Biebera tylko pustym wzrokiem wpatrywała się w młodego Nighta.
-Mi, proszę porozmawiaj ze mną – wyszeptał syn Zacka. Na szczęście był czujny i zdążył uchronić dziewczyną przed upadkiem. Wziął ją w ramiona i mocno przytulił, zaś widząc, że ta traci przytomność, nakazał zadzwonić po pogotowie. Po chwili karetka już zabierała Mirabel do szpitala, a Christian wybłagał pojechanie z nią. Roztrzęsiona Amanda stała w objęciach Mallowa, który głaskał ją po plecach i uspakajał.
-Csiii – pocałował koleżankę we włosy – będzie dobrze, zobaczysz. Czasami się zdarza, że kobiety w ciąży mogą zemdleć, tak bez powodu. Ej mała no nie płacz . – otarł jej łzy. – chodź pojedziemy tam.

Chłopak siedział przed salą szpitalną i czekał, aż ktoś powie mu co się dzieje z jego… no właśnie kim? Chwilę później na korytarzu zjawił się zdenerwowany Justin, a za nim weszła – niewiele spokojniejsza – jego żona.
-Co się stało?! – krzyknął – Christian, gdzie moja córka?! – smutnym wzrokiem wskazał na drzwi, za którymi znajdowała się dziewczyna.
-Justin, uspokój się! Nie wejdziesz tam!
-Ale moja córka…
-Bieber, moja też, ale nie wejdziesz. Zrozum, żeby można było tam być, to Chris nie siedziałby tutaj. – wytłumaczyła mężowi Jessica.
-No dobra. Christian, co z nią? – zadał, tym razem spokojnie, pytanie mężczyzna.
-Zemdlała, ale nic więcej nie wiadomo. Czekamy, aż wyjdzie lekarz. Wujku, ja naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło. Nie chciałem jej zrobić krzywdy, dziecka. – wyłkał.
-Spieprzyłem jej życie. – rozkleił się.
-Nieprawda! Mnie też wydawało się, że spieprzyłem życie Jessice, ale tak nie jest. Oboje kochamy Mirabel i nie wyobrażamy sobie życia bez niej. Zobaczysz. Z wami też tak będzie, bez względu na to, czy postanowicie być razem, czy zostać tylko przyjaciółmi. – wytłumaczył starszy z nich, a w tym czasie na korytarz weszła zapłakana Amanda, a tuż za nią podążał Trey.
-Co z nią? – rzuciła w stronę trójki siedzącej przed salą.
-Nie wie…
-Pan Bieber, dzień dobry. Pan jest ojcem pacjentki, prawda? – zapytał doktor Pierre wychodząc z pomieszczenia.
-Tak, jestem jej ojcem. Panie doktorze, co z nią?
-Jestem lekarzem prowadzącym, ginekologiem. Pacjentka zasłabła…
-A co z dzieckiem? – wtrącił się Chris.
-A pan jest?
-Jestem… jestem…
-Jej chłopakiem – oznajmił Justin.
-Tak więc, z dzieckiem wszystko w porządku. Żyje. A mirabel zasłabła przez pogodę. Nic się nie dzieje i, jeżeli wszystkie wyniki będą w normie, to nawet jutro ją wypiszemy.
-Można do niej wejść? – spytał syn Zacka.
-Śmiało. – powiedział lekarz i odszedł.

Chłopak niepewnie otworzył drzwi i powoli wszedł do środka. Zobaczył ją. Była o wiele mniej blada niż, gdy ją tu przywieźli. Leżała i uśmiechała się. Jednak uśmiech znikł z jej twarzy, kiedy zobaczyła swojego ostatniego gościa. Christian bez słowa podszedł do krzesełka, które znajdowało się przy łóżku dziewczyny i usiadł na nim. Po chwili namysłu, zdecydował się ująć jej dłoń i pogładził ją.
-Po co przyszedłeś? – spytała spokojnie.
-Chciałem porozmawiać. – uśmiechnął się nikle.
-Ale, my nie…
-Mamy o czym Mi i nie zaprzeczaj.
-Nie chcę, żebyś był ojcem tego dziecka. – to jedno zdanie zadziałało na niego jak tysiąc noży wbijanych w jego serce i inne ważne narządy. Zadała mu tym cholerny ból, trafiła w samo serce.
-Ale jestem jego ojcem i tego nie zmienisz. – po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Bardzo bym tego chciała…

niedziela, 17 czerwca 2012

2.3 - `klękaj przed nią! `


W starym sakateparku, na jednej z ramp siedziała trójka przyjaciół. Rozmawiali o tajemniczym zniknięciu jednego z nich. Gadali o tym codziennie od czasu niepojawienia nie kolegi na imprezie.
-Trey, a może ci coś mówił. No nie wiem, że jedzie do babci albo ciotki… no mów. Od trzech tygodni Chris nie daje znaku życia, nie odbiera telefonów, nie odpisuje i nie ma go w domu. – powiedziała Amanda.
-Boże! Nie wiem, gdzie on jest Ama, nic nie gadał! Policja go szuka. My sami nic nie wskóramy.
-Mi, czemu się nie odzywasz? Od czasu jego zniknięcia nic nie powiedziałaś w tej sprawie. – odezwała się panna Newcastle.
-Sorki, ale musze już lecieć. Zasiedziałam się… pa – Mirabel wstała, pocałowała przyjaciół na pożegnanie w policzek, po czym biegiem udała się w stronę domu.
-A tej co? – zapytał Trey.
-Nie mam zielonego pojęcia, ale od jakiegoś czasu zachowuje się bardzo dziwnie. Myślę, że ona coś wie, tylko nie chce powiedzieć. Pewnie znowu się pokłócili, o te chodzenie.

-Mirabel! – zawołała Jessica wchodząc do domu. Usłyszała od przyjaciółki, że jej syn skontaktował się z nią, więc postanowiła poinformować o tym córkę.
-Co? – zapytała młoda Bieberówna, gdy zeszła do kuchni. Matka zlustrowała ją wzrokiem i z przykrością stwierdziła, że dziewczyna płakała. Bella miała podpuchnięte oczy, a jej twarz była cała czerwona.
-Córeczko, Christian dzwonił do cioci i powiedział, że nic mu nie jest, i że na razie nie ma zamiaru wracać. Mówił też coś, że cię przeprasza, ale nie chciał powiedzieć czemu i kazał ci tylko przekazać, a ty… - tłumaczyła żona Biebera, ale młodsza z nich przerwała jej w pół zdania.
-Mamo, nie obchodzi mnie to! Nie interesuje mnie, co się z nim dzieje, gdzie jest i czy żyje. Dlaczego wy nie możecie tego zrozumieć – wykrzyczała wściekła Mirabel.
-Córcia, spokojnie. Co się stało? Pokłóciliście się, rozstaliście?
-Nie, mamuś. My nigdy tak naprawdę ze sobą nie byliśmy.
-Ale…
-Nie przerywaj! Nigdy ze sobą nie byliśmy. To ten debil wymyślił to całe ‘’bycie ze sobą’’, żebyście się nie czepiali, że wtedy ze sobą spaliśmy. Ale… a z resztą nieważne. – przerwała.
-Ważne, Mi powiedz.
-Bo on. On wyjechał, bo um… dowiedział się, że… że… - jąkała się nastolatka.
-Że?
-Żejestemwciąży. –wyszeptała na tyle szybko, aby rodzicielka nie zrozumiała, ale nie przewidziała tego, że Jess umie łączyć fakty.
-Naprawdę? – pisnęła kobieta – tak się cieszę – i przytuliła swoją córkę.
-Wierz mi, nie ma z czego.
-Niby dlaczego?
-Dlaczego? Mamo, jestem w ciąży, a ojciec dziecka spierdolił dzień po tym, jak mu o tym powiedziałam! Z czego tu się cieszyć, co?! Z tego, że w wieku 33 lat zostaniesz babcią?! Twoje koleżanki dopiero zakładają rodziny, a ty już będziesz miała wnuka – wykrzyczała Bella i z płaczem pobiegła do swojego pokoju.
-Ale córeczko… - tylko tyle usłyszała, zanim zatrzasnęły się za nią drzwi.

Siedział w pokoju hotelowym i oglądał telewizje. Nie mógł uwierzyć, że już niedługo ma zostać ojcem. Nie dopuszczał do świadomości faktu, że musi zmienić swoje dotychczasowe życie i zaopiekować się dziewczyną - która prawdopodobnie już na dobre go znienawidziła - i dzieckiem. Własnym dzieckiem. Te słowa do niego nie docierały. Gdyby ktoś jeszcze niedawno powiedział mu - że w chwili obecnej będzie myślał o tym, że wkrótce zostanie rodzicem – wyśmiałby go. A teraz siedzi w apartamencie w słonecznym Malibu i nie ma ochoty nawet wyjść na balkon, żeby zapalić. Coraz częściej myśli nad tym, żeby wrócić, ale nie może. Nie potrafi spojrzeć jej w oczy…


-Jessica! Słuchaj, musimy poważnie pogadać.
-O co chodzi Zack? – spytała żona Biebera, gdy wraz z przyjacielem siedzieli przy kawie.
-Jess, dobrze wiem, że Mi ci się zwierza, że jesteś nie tylko jej matką, ale też przyjaciółką, ale… no, ten. Nie będę owijał w bawełnę. Chris powiedział mi, że spodziewają się dziecka…
-Wiem. Wczoraj Bella mi powiedziała… Zack, Christian z tego powodu wyjechał, prawda?– powiedziała kobieta ze smutkiem patrząca na męża jej nierodzonej siostry.
-Musimy powiedzieć Van i Bieebsowi…

-Że co?! Jak to w ciąży?! –krzyknął Justin. – Moja malutka córeczka? – powiedział już bardzo cicho. – czemu?
-Przecież wiesz, jak się robi dzieci! –wrzasnęła zdenerwowana Jessica. Była na niego wściekła. Przecież sam jej zrobił dziecko, kiedy była niewiele starsza niż ich córka, a jej śp. ojciec nie zareagował takim krzykiem. Uśmiechnął się i jej pogratulował. Na szczęście pani Bieber przewidziała reakcję męża i postanowiła, że razem z Zacharym powiedzą małżonkom bez obecności dzieci. – uspokój się JB! – i nagle usłyszeli dobiegający z góry huk zamykanych – a raczej zatrzaskanych – drzwi.

Dziewczyna weszła do domu, a z jej oczu momentalnie zaczęły lecieć słone łzy. Nie dowierzała, że jej matka jest zdolna do czegoś tak strasznego. Jak mogła zdradzić jej tajemnice.
- Że co?! Jak to w ciąży?! –krzyknął jej ojciec. Wyszeptał coś jeszcze, ale tego nie usłyszała.
-Przecież wiesz, jak się robi dzieci! –nic więcej do niej nie docierało. Nie chciała, żeby na razie ktokolwiek wiedział. Biegiem ruszyła na górę, wbiegła do swojego pokoju i trzasnęła drzwiami. Osunęła się po ścianie i zaczęła głośno szlochać. Usłyszała głos swojego ojca, który symbolizował, że ktoś do niej dzwoni. Spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu, na którym zobaczyła zdjęcie Treya. Nacisnęła zieloną słuchawkę i przystawiła aparat do ucha.
-Co jest? – spytała obojętnym tonem.
-A tak sobie myślałem. Idziesz ze mną i Amandą do klubu? – no tak, oni nie wiedzą, że jestem w ciąży. Pomyślała.
-Ok. Mam ochotę się upić. To bądźcie u mnie za 15 min. – i się rozłączyła.
Wstała i szybko weszła  do garderoby. Wcisnęła się w granatowe spodenki, jasnoróżową bluzkę sięgającą do pępka, a na nogi tradycyjnie converse, w tym samym kolorze. Usta maznęła błyszczykiem, a paznokcie pomalowała na kolor pasujący do góry stroju. Jeszcze lekko prysnęła perfumami i była gotowa. Pomału zeszła na dół i gdy już miała wychodzić, zatrzymała ją rodzicielka.
-Dokąd idziesz? – spytała łagodnie.
-Chuj cię obchodzi! Spokojnie to przyjął co?! – warknęła i wyszła trzaskając drzwiami. Na dworze czekali już jej przyjaciele. Chłopak ubrany był tradycyjnie jak – skat, którym w rzeczywistości jest – a dziewczyna w różową sukienkę bez ramiączek, dżinsową kurtkę, chabrowe converse i czapkę z daszkiem tego samego koloru oraz biżuterię.

-Ja-jak-kiś t-ty sł-śłod-tki T-trey – wydukała nieźle pijana Mirabel – n-nie w-wiem czem-mu Ama…
-Zabieramy ją stąd! – powiedziała speszona Amanda. Niedowierzała, że niewiele brakowało, a chłopak dowiedziałby się o jej uczuciach. Wzięła Mi pod rękę i wraz z Mallowem wyprowadzili Bieberównę z klubu.
-G-g-gdzie my idziemy?
-Na chatę. – wytłumaczyła panna Newcastle
-Ch-hcę d-do domu! – tupnęła nogą.
-Nie! –krzyknęła w miarę trzeźwa dwójka. Dziewczyna zatrzymała taksówkę i razem udali się w kierunku ‘’chaty’’ czyli opuszczonego domu, który w dzieciństwie wspólnie wyremontowali.

Córka Biebera obudziła się z wielkim bólem głowy. W białym pokoju było cicho, choć w głowie Mirabel startowało tysiąc samolotów. Powoli wstała i idąc do pomieszczenia obok, przypominała sobie, co robiła poprzedniego wieczora. Ostatnie co zdołała zapamiętać to, to że zaraz po wyjściu z domu poszła do klubu. Wchodząc do drugiej sypialni przeżyła ciężki szok. Jej ‘’grzeczna’’ przyjaciółka leżała wtulona w Treya. Podchodząc bliżej spostrzegła, że oboje są nadzy. Tak właśnie nie dowierzała, że ta sama Amanda, która zawsze mówiła, że pierwszy raz przeżyje z mężem, właśnie straciła dziewictwo z typowym podrywaczem. Fakt od niepamiętnych czasów mieli się ku sobie, ale Newcastle nie wdawała się w związki z takimi facetami.
-Nie chciałabym was budzić albo nie, jednak chciałam. – krzyknęła budząc przy okazji dwójkę. Para spojrzała sobie w oczy, po czym natychmiast odsunęła od siebie. – no więc skoro już nie śpicie, to… co się stało wczoraj? I czemu wy spaliście razem, a ja nie miałam okazji się zabawić?
-Boże, Mi podaj moją sukienkę… o tam leży. – powiedziała zawstydzona Amanda. Trey próbował ponownie zasnąć, ale uniemożliwiała mu to myśl, że wczorajsza noc była rzeczywistością, a nie tylko pięknym snem. – Mi nie wstanę naga!
-Mi się taka podobasz o wiele bardziej niż w ubraniach. Nie sugeruję, że masz brzydkie ciuchy, ale lepiej ci bez nich. – rozmarzył się chłopak.
-Zamknij się.
-Ama, jakoś w nocy ci nie przeszkadzało, że oglądał cię nagą, więc nie histeryzuj, a ty ogarnij orgazm bo ci staje i skupcie się. Co się wczoraj wydarzyło? – krzyknęła wkurzona Bella.
-Mm. Było cudownie…
-Ona pyta o to, co odpierdoliła, a nie o twoje doznania czubie! – wrzasnęła Amanda, owinęła się prześcieradłem i poszła do łazienki.
-Ta, więc czemu nikogo nie zaliczyłam? – spytała Bieberówna.
-Bo zaczęłaś wszystkim opowiadać, że jesteś w ciąży i takie tam. To niedorzeczne.
-Taaak, masz racje… to ja idę się odświeżyć… - powiedziała bardzo szybko Mirabel i próbowała wyjść z pokoju.
-Stop! Wróć! Mi, jesteś w ciąży?...

Chłopak po raz pierwszy od przyjazdu tutaj wyszedł na słoneczną plażę. Było kilka minut po 20. Idąc brzegiem oceanu i oglądając piękne widoki, żałował, że jest tu sam. Po jakimś czasie postanowił przysiąść na chłodnym już piasku. Nagle rozdzwonił się dźwięk piosenki LAMFO „I’m sexi and I know it”. Zerknął na ekran – i widząc imię i zdjęcie kumpla –  nacisnął zieloną słuchawkę.
-No, co tam?
-Stary, jak mogłeś strzelić gola Mi. No z kim jak z kim, ale z Bieberówną to byś się zabezpieczył. Przecież Justin cię zabije. – wykrzyczał Trey. Nie mógł wcześniej zadzwonić, bo cały dzień spędził z dziewczynami w chacie.
-Powiedziała ci? – zdziwił się Christian. No, więc już wszyscy wiedzą. Przecież nie zwierzałaby się z takich rzeczy właśnie jemu.
-Nie. Umiem czytać między wierszami. Ale wiesz co jest najgorsze? Ona dalej pije bez względu na to, że jest w ciąży. – powiedział zmartwiony Mallow.
-Że co? Opieprzysz ją? Proszę. Tylko nie mów że to ode mnie.
-Spierdalaj. Sam ją opieprzaj, a nie się mną wyręczasz. Chris dupku to dlatego wyjechałeś, prawda? – odpowiedziała mu cisza. – kurwa wracaj do domu i klękaj przed nią!
-Przecież się jej nie oświadczę debilu!
-Ale ty jesteś głupi. Masz ją błagać o wybaczenie, a nie od razu się oświadczać. Chociaż moim zdaniem powinieneś, bo w końcu będziecie mieli dziecko nie?
-No chyba cię pojebało! Nie chcę się z nią żenić!
-To trzeba było myśleć! Kochasz ją?! – i właśnie tym pytaniem zaszokował młodego Nighta. No bo kurwa potrzebował jej, zawsze. Ale czy można to nazwać miłością? – dobra nie ważne. Musze kończyć. Nara. – i się rozłączył.
Christian od pół godziny zastanawiał się czy zadzwonić. W końcu zdecydował się nacisnąć zieloną słuchawkę i czekał. Pierwszy sygnał… drugi… trzeci… piąty.
-Tak słucham?...