niedziela, 16 września 2012

2.6 - ``Ty plus impreza minus alkohol``


-Tak, kocham cię mała i to się nigdy nie zmieni. – powiedział uradowany chłopak ze łzami w oczach, po czym obdarował swoją miłość soczystym całusem.
-Ja też cię kocham. – wyznała dziewczyna. Tak, Amanda nigdy nie przypuszczała, że szpitalna stołówka może okazać się najromantyczniejszym miejscem na kuli ziemskiej, ale gdy Mallow wyłożył karty na stół, wiedziała, że to ten jedyny i bez sensu jest skrywać swe uczucia.


-No, ale dlaczego uważasz, że są sobie pisani? Bo co, bo Am straciła z nim dziewictwo? Błagam cię. Ty straciłaś ze mną i co z tego? – zadrwił Chris. Był konkretnie wkurzony tym, że Bieberówna go odtrąca. Wiedział, że na związek z nią ma niewielkie szanse, ale chciał nadal mieć z nią kontakt, przynajmniej taki jak kiedyś – spotykanie się z nią przez rodziców i przyjaciół. Ba, on sam zawsze traktował ją jak przyjaciółkę, w pewnym momencie zaczął nawet, jak młodszą siostrę (chociaż była kilka miesięcy starsza), ale to zmieniło się po ich pierwszym razie, wtedy wrócił do przyjaciółki. Teraz spodziewali się wspólnego dziecka, a ona uważa go za największego dupka świata. Prawda zachowywał się jak świnia, ale żałował, przeprosił…
-Nie chodzi o dziewictwo, czy jego utratę. Po prostu to widać. Jak na siebie patrzą i w ogóle.
-Nie wiedziałem, że jesteś taką romantyczką. – zaśmiał się.
-Bo nie jestem. Chcę, żeby moi przyjaciele byli szczęśliwi. – wyjaśniła.
-Tak, tak. Kiedy cię wypisują?
-A co cię to obchodzi? Jeżeli można wiedzieć.
-Nie można. Gadaj.
-Dzisiaj wychodzę. Nareszcie. Aha i żeby to było jasne, oni tu wchodzą, a do ciebie nagle zadzwoniła mama i musisz iść, zrozumiałeś?
-A co ja z tego będę miał? – spytał dociekliwie.
-E nic?
-W takim razie moja mama pozwoliła mi zostać dłużej.
-FRAJER!
-Puk, puk. Nie przeszkadzamy? – zapytał Trey wchodząc do sali.


-Zack! Ty chuju! Jak mogłeś przelecieć Jessicę?! – wydarł się Bieber wpadając do domu sąsiadów.
-Co? Justin, stary o czym ty mówisz? Usiądź i się uspokój.
-Jak mam się uspokoić?! Przez cały ten czas mi nie powiedziałeś?! – wykrzyczał
-Słuchaj, to nie tak.
-A jak?! Moja żona straciła z tobą dziewictwo, a ty mi nic nie powiedziałeś!
-Jus, nawet jej jeszcze wtedy nie znałeś. – wytłumaczył pan domu.
-Co jest? O cześć Justin. – przywitała się Vanessa schodząc na dół.
-Wyobraź sobie, że TWÓJ mąż i MOJA żona przeżyli ze sobą swój pierwszy raz! – gwiazdor wyjaśnił swojej przyjaciółce.
-Ale… ja o tym wiem. To przecież nic złego. Ty na pewno też miałeś wiele dziewczyn przed Jessicą. – pani Night uśmiechnęła się promiennie.
-Eee…
-O mój boże. Jus, nareszcie cię znalazłam. – wysapała zmęczona Jess.


-No, opowiadaj! – krzyknęła zniecierpliwiona Mirabel. Nie mogła się doczekać, aż usłyszy historię o tym, jak młody Mallow wyznał miłość jej przyjaciółce.
-Spokojnie. A więc, zamówił nam sheyki (…)
-Nie wierzę. Aaaaa, jesteście razem! Aaaa tak się cieszę. I kto by pomyślał, że mój pobyt w szpitalu przyniesie takie owoce. Wiesz co? Zamówmy pizzę. Tak, albo chińszczyznę. O, o albo naleśniki! Tak, zdecydowanie mam ochotę na naleśniki!
-Hah, czyżby pierwsze zachcianki?
-Taaak! Dzwoń!


-Justin, czy ty musisz to robić?! Naprawdę zawsze musisz coś odpieprzyć, żeby nie dali nam rozwodu?!
-Jess, kocham cię i nie chce się z tobą rozwodzić. Skarbie, dlaczego chcesz zepsuć nasze małżeństwo?
-To ty je zepsułeś!
-Kochanie, wybacz mi proszę. Spróbujmy jeszcze raz. Jeżeli nam się nie uda, obiecuje, że wtedy nie będę utrudniał rozwodu…


-Chris, debilu! Dlaczego nie powiedziałeś jej, co czujesz?! – wykrzyczał wkurzony Mallow.
-Bo, bo… a nie pomyślałeś, że może ja wcale nic do niej nie czuję?! To, że ty jesteś po uszy zakochany w Am, nie znaczy, że ja kocham Mirabel! Nie chcę z nią być, okay?
-Ty już nie wiesz, czego chcesz. Zachowujesz się, jak rozkapryszony dzieciak i nie obchodzi cię to, co dzieje się dookoła ciebie. A jak ona coś czuje do ciebie?
-Nie czuje! Sama mi to powiedziała.
-Kłamała!
-Nie kłamała! Powiedziała mi to prosto w oczy. To… bolało. – powiedział ze łzami w oczach.


-Misiu? – zaczepiła przysypiającego męża Vanessa. małżeństwo leżało w sypialni i oglądało jakąś komedię romantyczną, a że Zachary nie przepada ze tego typu filmami, strasznie go nudziły, zasypiał.
-Hm?
-Jak myślisz, Mi i Chris będą razem? – spytała z nadzieją.
-Nie wiem kochanie. Myślę, że jednak zostaną przyjaciółmi. – odpowiedział zgodnie z prawdą.
-Zack! Naprawdę nie chcesz, żeby nasz syn był szczęśliwy?! – oburzyła się kobieta.
-Kotku, uspokój się. Oczywiście, że tego chcę, i dlatego właśnie nie oczekuje, że zwiąże się z Mirabel. Dobrze wiesz, że charakterek to ona odziedziczyła po rodzicach.

-Amanda! Dlaczego ty masz faceta, a ja nie?! To niedopuszczalne! Kurwa no! Teraz żaden mnie nie zechce z tym brzuchem. O, o mam pomysł! Zanim jeszcze przytyje, będziemy codziennie chodzić do klubu we trójkę! Co wy na to?! – zapytała z entuzjazmem Bieberówna.
-Boże, Mi! Dopiero wczoraj wyszłaś ze szpitala i już o imprezach myślisz?! Nie, nie zgadzam się. Nie chcę, żeby mój chrześniak był jakiś walnięty, bo jego mamusi się zachciało balować w ciąży.
-Oj, no przecież nie będę piła!
-Tak, już to widzę. Ty plus impreza minus alkohol, mhm. – zakpił młody Mallow.
-No, to okropne, ale postaram się. Dla mojego maleństwa. – Mirabel dotknęła swojego płaskiego brzucha. Była w 7 tygodniu ciąży i już nie mogła się doczekać, aż zobaczy swojego dzidziusia.
-Kurwa, gdzie jest Chris?
-A po co ci on do szczęścia, kochana siostro? – spytała ciężarna.
-Mi, przecież idziemy do kina. Zawsze chodzimy we czwórkę.
-Jak sobie pojechał papa to chodziliśmy we trójkę i było fajnie.
-Już jestem, sorry za spóźnienie, ale matka się czepiała. To co idziemy?

-Posuń się idioto! – krzyknęła szeptem (o ile się tak da) Bieberówna. Jednak młody Night, do którego kierowana była ta wypowiedź, nic sobie z tego nie zrobił. – no weź tą łapę frajerze!
-Mi zamknij się i daj oglądać. – wtrącił się Trey.
-Jak ten spaślak przestanie mnie  dotykać, to się zamknę… - znowu zero reakcji – kurwa ciulu to podchodzi pod molestowanie!
-Zamknij się! – krzyknęło kilka osób z przodu, za co zostali obdarzeni morderczym spojrzeniem Mirabel.


-Ten film był świetny! – pisnęła się panna Newcastle, kiedy we czwórkę wracali z kina.– eh niesamowity!
-No niezły. – potwierdził Christian.
-Niezły? Był najlepszy!
-Z pewnością lepszy od pierwszych trzech części. – wtrącił się Trey. Córka Biebera od nieprzyjemnej sytuacji na Sali kinowej nie odezwała się ani słowem. Przyjaciele byli tym faktem bardzo zdziwieni, aczkolwiek woleli, żeby trochę pomilczała, niż przez cały czas nadawała jak katarynka, co zdarzało się nadzwyczajnie często, szczególnie ostatnio.
-O, mam pomysł. To znaczy nie pomysł, ale raczej obowiązek, gdyż moja wspaniałomyślna mama wymyśliła sobie dzisiaj kolacje sąsiedzką, czy tam przyjacielską, chuj wie jak to tam nazwała. Mniejsza. Chodzi o to, że za 10 minut ja i panienka Bieber mamy zjawić się w moim salonie elegancko ubrani, więc niestety, ale musimy was zostawić samych. Chodź Mi. Idziemy. – wyrecytował młody Night i pociągnął koleżankę za rękę w przeciwną stronę.


-Debilu! Przecież żadnej kolacji nie ma! – krzyknęła Bieberówna, gdy oddalili się jakiś kawałek od zakochanych.
-No przecież wiem. I się nie drzyj. Oni chcą pobyć trochę sami. Dopiero wczoraj wyznali sobie swoje uczucia, a ty już im się wpychasz i nie dajesz szansy, żeby poszli na jakąś randkę czy coś. Myślisz, że dlaczego Mallow poprosił mnie, żebym z wami poszedł? – spytał, a Mirabel aż stanęła w miejscu. – tak ślicznotko, dlatego, że głupio im było cię wyprosić, a gdybyś poszła z nimi tylko ty, byłby to normalny przyjacielski wypad. – córka Justina słysząc to zawróciła i pobiegła w nieznanym kierunku. – Mi, stój! – próbował ją dogonić, ale na marne. Była już za daleko.


Amanda wraz ze swoim chłopakiem postanowili przejść się do ‘’chaty”. Tak do miejsca w którym nie tak dawno Trey rozdziewiczył swoją ukochaną. Szli w ciszy, ale jak to w miłości bywa – nie zawsze, ale bywa – cisza nie była krępująca. Trzymali się za ręce i powoli mijali odległość dzielącą ich od tego – bardzo dla nich ważnego – miejsca.


Biegła ile sił w nogach, a po jej policzkach spływało coraz więcej łez. Miała nadzieję, że poszedł dla niej, żeby przynajmniej ją podenerwować, że mu na niej zależy, ale nie. Okazało się, że poszedł tam na prośbę przyjaciela. Czy naprawdę się we wszystko wpycha? Czy wszystkich dookoła wkurza? Czy jest komukolwiek potrzebna?, myślała. Czy jest ktoś na tym świecie, kto ją kocha lub przynajmniej darzy jakimś silnym, pozytywnym uczuciem? Czy jej życie ma jakikolwiek sens? Te i inne pytania dręczyły ją od jakiegoś czasu. Tylko na jedno znała odpowiedź. Musi żyć. Musi dla swojego jeszcze nienarodzonego dziecka. Nie podda się choćby miała zostać sama, bez rodziny, faceta, przyjaciół, znajomych. Zawsze będzie miała przy sobie dziecko, dla którego jest w stanie poświęcić wszystko, bo mimo, że na razie widziała je jedynie na zdjęciu USG, kocha je i nie wyobraża sobie, że mogłaby je stracić…