sobota, 24 listopada 2012

2.9 `mądra, inteligentna, bystra i zajebiście śliczna`


 Dziewczyna czuła się jak księżniczka w ramionach Christiana. Nie mogła uwierzyć, że ten sam, leniwy chłopak, którego niegdyś ciężko było podnieść z łóżka, żeby cokolwiek zrobił, zmontował cudowny filmik, żeby tylko ją przeprosić. Night natomiast był najszczęśliwszym facetem na ziemi, ponieważ miał przy sobie największe skarby świata, miłość swojego życia i dziecko, które dziewczyna nosiła pod sercem.
-Kocham cię – wyszeptał niemal niesłyszalnie. Mirabel jednak to usłyszała i popatrzyła na chłopaka oczami przepełnionymi szczęściem. – To znaczy was. Kocham was. Wiesz, ciebie i dzidzię. –dotknął jej jeszcze niewiele uwypuklonego, ale jednak, brzucha i czule ją pocałował. Córka Biebera uśmiechnęła się przez pocałunek.
-Ja ciebie też kocham, Chris…

-Boże! Dzieci, tak się cieszymy! – matki naszej dwójki wyściskały swoje dzieci, gdy tylko te poinformowały rodziców  o tym, że pogodzili się i zostali parą. Ojcowie też byli zadowoleni z faktu, iż ich pociechy spotykają się ze sobą. Rodzina, bo chyba tak ich można nazwać, rozsiadła się na kanapie w salonie i zaczęli rozmawiać. Mirabel siedziała pomiędzy rozłożonymi nogami Christiana, a chłopak trzymał ręce na jej brzuchu i co jakiś czas muskał ustami jej szyję. Na twarzach wszystkich gościły uśmiechy, a w pomieszczeniu niemalże ciągle można było słyszeć ciche czy głośniejsze chichoty.

-Wiem kochana! Haha… mój cudowny chłopak chciał ratować twojego i widzieliśmy was takich przytulonych i szczęśliwych – powiedziała wyszczerzona Amanda.
-Stary, dzięki za dobre chęci, ale na szczęście nie było potrzeby ratowania mnie – zaśmiał się Chris trzymający na kolanach swój najcenniejszy skarb.
-Jeszcze chwila i by zaszła takowa potrzeba  - dodała Mirabel i pocałowała swojego wybrańca. Czwórka przyjaciół siedziała w pokoju Bieberówny i rozmawiała o zajściu, które miało miejsce  poprzedniego dnia. Wszyscy byli rozanieleni i uśmiechnięci. Amanda i Trey cieszyli się zarówno szczęściem przyjaciół, jak i swoim. Mirabel i Christian natomiast z tego, że mają przy sobie ukochaną osobę.

Dziewczyna szykowała się do wyjścia. Po długich namowach swojego chłopaka postanowiła wrócić do szkoły. Oczywiście był pewien warunek, a mianowicie, Chris także będzie kontynuował naukę. Nastolatek chętnie się zgodził, gdyż Mirabel, siedząc w domu, strasznie się nudziła, i po długim spaniu, na nic nie miała ochoty. A wracając, zaspana Bieberówna, ubrana w rurki o odcieniu  jasnego seledynu, żółtą bluzkę, odrobinę jaśniejsze buty, jaskrawozieloną bluzę, czapkę i kujonki tego samego koloru, zeszła na dół po schodach i udała się do kuchni, gdzie zastała swojego chłopaka robiącego naleśniki.
-Cześć kochanie – Christian podszedł do ukochanej i obdarzył ją soczystym buziakiem.
-Em, a co ty tutaj robisz? – spytała zdezorientowana.
-No jak to co? Przyszedłem zrobić ci śniadanko – uśmiechnął się, co dziewczyna odwzajemniła i przytuliła się do pleców Nighta, który wrócił do przygotowywania posiłku.
-Kocham cię – wyszeptała wprost do jego ucha.

-DZIWKA! – krzyknęła jakaś niezidentyfikowana osoba, z resztą już po raz kolejny tego dnia. Córka Biebera już nie wytrzymała. Uciekła do łazienki, gdzie nerwy jej puściły, a po jej policzkach pociekły słone stróżki. Nie potrafiła powstrzymać łez, które ze zniewalającą siłą cisnęły się jej do oczu. Wbiegła do kabiny zatrzaskując drzwi, gdy tylko usłyszała głos swojego chłopaka.
-Mirabel! Wiem, że tu jesteś. Wyjdź, proszę! – błagał Chris stojąc pod drzwiami pomieszczenia, w którym znajdowała się jego ukochana. – Skarbie, proszę cię, wyjdź stamtąd!
-NIE! Po co kazałeś mi tu przychodzić, co?! Żeby popatrzeć, jak wszyscy mnie wyśmiewają, wyzywają?! Jesteś skończonym CHUJEM! Nie chcę cię znać! – wykrzyczała o najgłośniej jak potrafiła, wychodząc z kabiny, a następnie kolejno z łazienki i szkoły…

Zdezorientowany, jak i zraniony, chłopak wyszedł ze szkolnej toalety i pędem udał się w stronę wyjścia z budynku. Nie miał bladego pojęcia, gdzie mogła pójść jego dziewczyna. Miał przeczucie co do jednego miejsca, w którym mogłaby się znajdować, ale z każdą chwilą w jego umyśle pojawiała się o wiele gorsza wizja, a mianowicie lotnisko. Postanowił pierw tam się udać.
-Ej, Chris! Widzieliśmy co się stało. Wybiegła ze szkoły jak oparzona – wytłumaczył Mallow. Chłopak, milcząc, pobiegł w kierunku drzwi wejściowych, lecz jego przyjaciel go dogonił. – Ciulu, gdzie cię niesie?!
-No chyba nie sądzisz, że zmarnuję szansę, którą mi dała, tylko dlatego, że mam lekcje. Za wiele wycierpiałem, byle tylko mi wybaczyła, żeby teraz się poddać i pozwolić jej odejść! – i bez słowa pożegnania pognał na parking.

Mirabel błąkała się po uliczkach Los Angeles i nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Była niemalże pewna, że będzie jej szukać w domu, kinie lub na lotnisku, o ile w ogóle przejmie się jej ucieczką. Chodząc tak uznała, że chyba najlepszym sposobem będzie udanie się nad niewielkie jeziorko, gdzie dwa lata wcześniej przeżyła swój pierwszy raz. Teraz już wiedziała, że zrobiła to z Christianem, lecz przekonywała samą siebie, iż on tego nie pamięta, a jeżeli nawet, nie wpadnie na pomysł, żeby właśnie tu się jej spodziewać. Przeszła jeszcze kawałek drogi i znalazła się na polanie. Widok był zniewalający. Połowa listopada, a tam, na drzewach nadal pełno było liści w przepięknych odcieniach brązu, czerwieni, żółci, i gdzieniegdzie przybierały barwę pomarańczową. Podbiegła do niewielkiego mostu i usiadła na krawędzi. Zdjąwszy wcześniej buty, zamoczyła stopy w chłodnej wodzie i odpoczywała tak w zamyśleniu.

Niemal siłą wymusił na pracownicy lotniska informacje dotyczące zamówionych biletów w przeciągu ostatnich kilku minut. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczynie, o ile właśnie w to miejsce zmierzała, udało się już dojechać taksówką. Na całe szczęście z pewnością  jej tu nie było. Tak więc, postanowił udać się gdzieś, gdzie nie posądzałaby go, o poszukiwanie jej tam. Bez trudu dojechał do dosyć sporego lasku na obrzeżach miasta i wysiadł z samochodu. Powoli przemierzał dróżki, prowadzące nad jeziorko. Wstępując na trawy polany, odetchnął z ulgą. Zobaczył jej idealną sylwetkę. Siedziała tam i zapewne trzęsła się z zimna. Po cichu podszedł do niej i przysiadł się obok. Z początku nawet go nie zauważyła, więc gdy na jej ramionach znalazła się ciepła bluza, aż podskoczyła. Spojrzała na twarz towarzysza i, mimo zaskoczenia, wtuliła się w jego silne ramiona. Trwali tak przytuleni przez około pół godziny, po czym głos zabrała dziewczyna.
-Dlaczego za mną przyszedłeś? – spytała półgłosem.
-Jesteś bardzo mądra, inteligentna, bystra i zajebiście śliczna, ale zadajesz okropnie głupie pytania. Mirabel, kocham cię, nie pozwoliłbym ci znowu odejść. – pocałował ukochaną w czoło.
-Ja też cię kocham, kotku.

-Nie, nie będę chodzić do tej pieprzonej szkoły! – krzyknęła Bieberówna.
-Oj kochanie, od kiedy ty się przejmujesz opinią innych? – próbował pocieszyć swoją dziewczynę Chris.
-Nie przejmuje się! To jest po prostu męczące. A ja nie mogę się denerwować!
-Oj no dobrze, ale…
-Ale ty będziesz się uczyć. To chciałeś powiedzieć, prawda?
-Ym, tak.

Kobieta siedziała przed telewizorem i czekała na swojego męża, który już ponad dwie godziny temu powinien pojawić się w domu. Wyłączyła urządzenie i zaczęła rozmyślać, dlaczego w jej małżeństwie się nie układa. Doszła do wniosku, że tak naprawdę, w jej związku z Justinem nie było dobrze. Na samym początku byli paparazzi, potem doszły ciągłe wyjazdy ukochanego, trasy koncertowe, następnie częste kłótnie o błahostki, a teraz inne kobiety. Nie wiedziała, czy po tym wszystkim potrafi mu ufać. Miała wrażenie, że nie rozwiedli się jedynie dla córki, bo w końcu Mirabel robiła niemal wszystko, aby zostali ze sobą. Była pewna tylko tego, że kocha Biebera, ale czy będzie miała dalej z nim żyć? Czy zaufa mu i nie będzie dumać czy przypadkiem jej nie zdradza, przy każdym jego wyjściu z domu? Na te i inne pytania nie znała odpowiedzi i jak na razie nie zapowiadało się, że je pozna.
Kiedy Jessica rozmyślała nad swoim małżeństwem, do mieszkania wszedł pijany Justin.
-Cz-cześć ko-kochanie. – powiedział na wstępie. Żona spojrzała na niego z pobłażaniem, wstała z miejsca i bez słowa udała się do sypialni. – eh, no myślałem, że zaczniemy na dole, ale jak tam sobie chcesz – dodał mężczyzna i rzucił się na swoją małżonkę. Ta próbowała go odepchnąć, ale niestety był silniejszy.
-Justin, puść mnie! Jesteś kompletnie pijany, a poza tym śmierdzisz! – wyrwała się i odeszła od niego kilka kroków. – znowu mnie zdradziłeś dupku!
-J-ja cię nie zdradziłem.
-Tak? Ja ci tej malinki nie zrobiłam! Wiesz co? Najlepiej zniknij z mojego życia raz na zawsze! – wykrzyczała Jessica szlochając i zamknęła się w łazience.

Para siedziała w pizzerii i zajadała się dosyć dużą pizzą. Chłopak co chwilę śmiał się ze swojej dziewczyny, bo ta kiedyś nie potrafiła zjeść dwóch kawałków tejże przekąski, a teraz pochłaniała już czwartą część i nadal nie była najedzona. Mirabel patrzyła na swojego wybrańca gniewnym wzrokiem, ale ten nawet nie próbował się uspokoić.
-Chris, zamknij się. To przez ciebie jestem głodna, tyle jem i będę gruba, więc albo natychmiast się zamkniesz, albo cię wykastruje. – powiedziała, lecz jej towarzysz nie zamilkł. – ja nie żartuje!
-Oj słoneczko, przecież wiesz, że cię kocham. – uśmiechnął się, ale chwilę potem się ogarnął, gdyż dziewczyna machała mu nożem przed twarzą.
-Przenocujesz dzisiaj u mnie? Rodzice gdzieś tam wychodzą i będzie mi się samej nudzić. – wyjaśniła córka Biebera.
-Dobrze skarbie, ale odłóż ten miecz, bo mnie zabijesz. – takim właśnie sposobem zarobił kopniaka.

-Mi, mówiłaś, że twoich rodziców nie ma. – chciał się upewnić młody Night.
-No bo nie ma. – potwierdziła Bella.
-To dlaczego w ich sypialni świeci się światło? – spytał i weszli do domu.
-… zniknij z mojego życia raz na zawsze! – usłyszeli, a dziewczyna wtuliła się w Christiana.
-Znowu się kłócą. Mam tego dosyć! – wyłkała.
-Csii. Chodź, pójdziemy do mnie.
-Nie. Muszę ratować ich małżeństwo. – powiedziała stanowczo i nim chłopak zdążył coś powiedzieć, udała się na górę i z impetem weszła do sypialni rodziców. Widoku, który tam zastała nie zapomni  do końca życia…

_________
Cześć i czołem .. sorki za opóźnienia, ale no ten .. nie miałam czasu bo mam projekt do zrobienia i tak dalej .. ok już się nie tłumaczę .. za wszelkie błędy przepraszam i proszę o wybaczenie ;> no i ten .. zostawiam wam rozdzialik do oceny :* adiós

środa, 14 listopada 2012

2.8 - "natychmiast mnie pocałuj"


Dziewczyna znalazła swoją przyjaciółkę w niewielkim lasku. Usiadła koło niej i, bez zbędnych wstępów, przytuliła. Mirabel niemal od razu wtuliła się w nią mocniej. Siedziały tak w ciszy, aż zaczął padać deszcz. Wtedy postanowiły udać się do domu Newcastle. W drodze nadal milczały. Wystarczyła im obecność najdroższej osoby. Nic więcej się nie liczyło.

Tłum rozszedł się z powrotem na parkiet, a chłopak nadal stał w miejscu patrząc w osłupieniu na punkt przed sobą. Trey rozumiał, że przyjaciel musi sobie najpierw wszystko przeanalizować, a przede wszystkim zrozumieć, dlaczego ta cała sytuacja się wydarzyła. Czekał, aż Chris się odwiesi, żeby móc go wesprzeć, dać jakąś radę.
-Mam za nią iść? – spytał niepewnie młody Night. Nie wiedział co ma robić. Gdzie jej szukać, bo przecież przez tyle czasu mogła być już niemal wszędzie. A co jak zrobi coś głupiego? Czy byłaby zdolna popełnić samobójstwo? Jeśli tak, to czy zrobiłaby to przez niego? Na te pytania starał się znaleźć odpowiedź, jednak najpierw musiał się dowiedzieć, czy znalezienie jej to dobry pomysł.
-Nie. Uważam, że w tej chwili nic tym nie zdziałasz. I spokojnie nic jej nie będzie. Jest już z Amandą. – odpowiedział Mallow wyprzedzając pytania towarzysza. Wiedział, że kumpel nadal ma wątpliwości co do tego, ale miał też pewność, że w tym momencie go posłucha.

-Tak. Zależy mi na nim i chciałam, żeby był przy porodzie, i żeby pomógł mi później przy dziecku. Nie chodzi mi o to, aby ze mną był. Wystarczy, że będzie obok. Nie wymagam od niego jakiegoś uczucia, czy czegoś w ten deseń. Chcę tylko, żeby moje dziecko miało oboje rodziców, ale widocznie on ma na to wyjebane, a ja go do niczego zmusić nie mogę. – wyjaśniła już lekko uspokojona Mirabel. Była załamana. W głębi duszy pragnęła zamknąć się w swoim pokoju i już nigdy stamtąd nie wyjść, lecz wiedziała, że to nic nie zmieni. Musi żyć i dawać radę. Nie poddawać się i być silna.
-Mi, przecież wiele razy ci mówiłam, że mu na tobie zależy. Na tobie i na dziecku…
-To tylko twoje słowa, Am. Nie zależy mu, bo gdyby tak było, pogadałby ze mną, pokazał to.

Od imprezy minęło dwa tygodnie, a chłopak nadal nie porozmawiał z Mirabel. Nie przeprosił, nie wyjaśnił, o co chodziło, i dlaczego tak powiedział. Dziewczyna nie wychodziła z domu od czasu powrotu od przyjaciółki. Odwiedzała ją tylko Amanda, ponieważ, ani ona ani jej chłopak, nie chcieli jeszcze bardziej przygnębiać Bieberówny. Córka Justina zaczęła się poważnie zastanawiać nad płcią dziecka, gdyż, mimo że pani ginekolog składała jej propozycję ujawnienia jej, przyszła mama wahała się nad odpowiedzią i nie była pewna, czy chce ją znać. Postanowiła, że to będzie dla wszystkich niespodzianka…

Chłopak, jak codziennie od pewnego czasu, leczył kaca, a zarazem szykował się na kolejną imprezę. Nie potrafił nawet zliczyć, ile panienek przez te dwa tygodnie przeleciał. Była to wyższa matematyka, szczególnie, jeśli nie było się ani trochę trzeźwym. Czemu imprezował i nie liczyło się dla niego nic, oprócz alkoholu oczywiście? To proste. Chciał w ten sposób pozbyć się wyrzutów sumienia, które nadal bezustannie, od rana to kolejnej imprezy, męczyły go, z każdą chwilą coraz bardziej. Z pewnością wielu z was powiedziałoby, że przecież o wiele łatwiej będzie mu przeprosić i błagać o wybaczenie, ale jego, już nieco przepity rozum nakazywał mu zatapiać smutki w wódce. Jego najlepszy przyjaciel, który zaraz po szkole przychodził do niego i pomagał mu znieść kolejnego kaca, był bezsilny wobec tego, co robił Christian. Wiele razy próbował przetłumaczyć mu, że taki styl życia daleko go nie zaprowadzi, a może nawet wpakować go do grobu, ale Night pozostawał głuchy na prośby Treya.

Dziewczyna siedziała w salonie przed telewizorem i zajadała się ogórkami kiszonymi z Nutellą. Tak to ostatnimi czasy był jej przysmak, ale szczerze mówiąc, tylko to. Nie miała jakiś specjalnie niesmacznych zachcianek, tylko tę jedną. Oczywiście jak o 2 w nocy zapragnęła świeżych bułeczek z dżemem wiśniowym, to Justin jeździł po całym mieście i szukał całodobowego sklepu, żeby jego córeczka była zadowolona. A wracając, Mirabel oglądała jakiś teleturniej, kiedy do pokoju dziennego wpadła jej matka.
-Córuś, idziemy dzisiaj do Zacka i Van na kolacje. I tak, owszem ty  też idziesz. – dodała, gdy dziewczyna otwierała usta.
-Ale mamo! Tam będzie ten idiota!
-Kochanie, nie obchodzi mnie to. I tak w końcu musisz z nim pogadać. Nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów i wymówek! – dokończyła stanowczo Jessica i wyszła.
Jak pewnie się domyślacie, córka Bieberów nie była zachwycona faktem, iż spędzi cały wieczór w towarzystwie szatyna. Ba, była z tego powodu wręcz wściekła.

-No nareszcie, kochani. Już myślałam że się nie zjawicie! – przywitała sąsiadów Vanessa.
-Przepraszamy, ale Mi nie mogła się wyszykować. – wyjaśniła pani Bieber. – A właśnie, gdzie Chris?
-Za chwilę zejdzie. A teraz Jess porywam cię do kuchni. Zack, zaproś gości do stołu. – zarządziła Nessa. – i jak myślisz? Pogodzą się? – szepnęła pani domu.
-Nie mam pojęcia.

Dwoje nastolatków siedziało naprzeciwko siebie, i unikało kontaktu wzrokowego. Ich taktyką najwyraźniej było przeboleć kolację w milczeniu. Odzywali się tylko i wyłącznie, gdy rodzice o to prosili. Ona ubrana była w jasne spodnie, oliwkową bluzkę oraz pasujące dodatki, on zaś w zwykłe, jasne, dżinsowe rurki w komplecie z białym T-shirtem i turkusową koszulą. Kiedy dorośli udali się na taras, dziewczyna obmyślała, jakby tu, jak najszybciej, wymknąć się do domu. Chłopak w tym czasie rozważał, czy jeżeli nadarzyła się okazja, nie porozmawiać z koleżanką. I właśnie wtedy plany dziewczyny szlag strzelił, bo rodzice obojga kazali swoim dzieciom udać się na górę. Mirabel wraz z towarzyszem weszli do jego sypialni i usiedli w dwóch różnych stronach pokoju.
-Em… no ten. Bella, ja… przepraszam. Wtedy na imprezie… wtedy zachowałem się jak ostatni idiota. Ja napra… - zaczął Christian.
-Zamknij się, okej? Przez tyle czasu jakoś nie ciągnęło cię do przeproszenia mnie, tylko jakoś dziwnym trafem teraz. Pierdol się. – dziewczyna przerwała mu w pół słowa i wyraziła swoją opinię na dany temat.
-Ale… ja naprawdę żałuję, że to powiedziałem. I przepraszam. Wybacz mi.
-Pieprz się! Nie tylko za to powinieneś mnie przepraszać! – Mirabel zobaczyła znak zapytania na twarzy sąsiada i postanowiła mu pomóc, choć i tak, według niej, na to nie zasługiwał. – A więc lotnisko, droga powrotna, te kilka przypadkowych spotkań…
-A… chodzi ci o ten pocałunek, ja nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło, to chyba jakiś głupi impuls… - i wtedy właśnie córka Bieberów wybiegła z pokoju, a następnie z domu Nighta trzaskając drzwiami.
„Chris, durniu, co ty znowu zrobiłeś? Co takiego źle powiedziałeś? A może to chodziło o te milczenie? Może. Już teraz się tego nie dowiesz idioto.” Tak rozmyślając, chłopak wpadł na pewien pomysł.

-Mallow, ciulu, szybciej! Musimy tam być przed dziewczynami. Ale się zgodziła, tak? – wykrzykiwał młody Night.
-Tak, kurwa. przecież nie wie, że to ty wszystko organizujesz, ani że w ogóle tam będziesz! Nie denerwuj mnie, bo mam już cię serdecznie dosyć! – przyjaciel odpowiedział mu tym samym tonem. Miał już po dziurki w nosie zachowania Chrisa, ale wiedział, że chłopak ma niezłego stresa, a poza tym boi się, czy przypadkiem jego twarz nie ulegnie przemeblowaniu.
-Przepraszam stary, ale wiesz, ze to moja ostatnia szansa, jeżeli takowa jeszcze istnieje. I chcę, żeby wyszło jak najlepiej. – wyznał syn Zacka poprawiając koszulę i sprawdzając, czy aby wszystko jest na swoim miejscu. Zostało jeszcze zajechać po kwiaty, koniecznie bukiecik z zielonych storczyków, i dotarcie na miejsce w niespełna półtorej godziny.

-Amanda! Dość! Jak za chwilę nie powiesz mi dokąd jedziemy, to po prostu rozbieram się i nigdzie nie jadę! – wrzasnęła rozzłoszczona Mirabel. Nie potrafiła uwierzyć przyjaciółce w to, że zabiera ją do kina właśnie w takim stroju. Wiedziała, że kryje się za tym jakiś podstęp.
-No rany! Ile razy mam ci powtarzać, że udajemy się do kina. I tak owszem to ma być podwójna randka, więc masz być zrobiona na bóstwo, bo później czeka nas kolacja i kto wie, może nawet wylądujesz w łóżku ze swym dzisiejszym księciem… - powiedziała tajemniczo panna Newcastle.
-A znam go chociaż? – spytała już nieco spokojniej córka Biebera, nikle się uśmiechając. To proste, że miała ochotę na seks. Przez bardzo długi czas był to jej, można by powiedzieć, narkotyk. Odstawiła, ale to nie znaczy, że za tym nie tęskniła.
-Może znasz a może nie… czy to ważne? – dziewczyna jednak, widząc piorunujący wzrok przyjaciółki, szybko dodała – znasz.

Przed budynkiem na dziewczyny czekał Trey. Przywitał się ze swoją piękną wybranką krótkim pocałunkiem, po czym przyjaciółkę obdarzył buziakiem w policzek.
-No moje piękne, wchodzimy, co? – zwrócił się do płci pięknej. A następnie wziął Amandę za rękę i udali się ku wejściu.
-Ej, Mallow. A gdzie mój książę na dzisiejszą noc? – spytała Bieberówna. Chłopak z cwanym uśmieszkiem spojrzał na swoją partnerkę, która lekko wzruszyła ramionami, aby ich towarzyszka nie zauważyła.
-Eh, Mi. Dzwonił do mnie jakieś pięć minut przed waszym przyjazdem, że się troszkę spóźni i przeprasza, ale są korki, czy coś w tym stylu i mamy poczekać na niego na sali kinowej. – wyjaśnił chłopak, oczywiście zmyślając na poczekaniu.
-Eh, oby był przystojny, bo dobrze wiecie, że nie toleruje spóźnialstwa u facetów. – cała trójka się zaśmiała, po czym weszła no salę i zajęła miejsca. Mirabel nieco zdziwiło to, że oprócz nich w wielkim pomieszczeniu nie było nikogo, ale nie chciała już drążyć tego tematu.

Dziewczyna nie mogła usiedzieć na miejscu. Rozbrzmiała się piosenka Bruno Marsa - Count on Me, a wraz z tym, na ekranie ukazały się zdjęcia i filmiki czwórki przyjaciół. W tym momencie domyśliła się, że jej spóźnialskim księciem jest nie kto inny jak sam Christian. Zdenerwowana już wstawała, żeby wyjść, lecz przyjaciółka zatrzymała ją i poprosiła, żeby została do końca. Po wzruszających i śmiesznych scenkach, rozpoczęła się piosenka Michaela Jacksona i Akona – Hold my hand i w tym samym momencie zaczęły pojawiać się zdjęcia i urywki filmików jedynie Mirabel i Chrisa. Rozczulona Bieberówna rozejrzała się po sali, ale nigdzie nie znalazła dwójki przyjaciół. Zamiast tego natomiast, zauważyła zbliżającego się do niej Christiana, ubranego w czarne rurki, biały T-shirt i koszulę w niebiesko-czarną kratę, trzymającego w rękach bukiet jej ulubionych kwiatów. Wstała i rzuciła mu się w ramiona rozklejając się na dobre.
-Ty to wszystko zorganizowałeś? – spytała przez szloch.
-Tak. Mi, ja przepraszam, za wszystko, za to że cię wtedy pocałowałem, że przez tyle czasu się unikałem i za tamte słowa, które usłyszałaś na imprezie… ja nie chciałem, żeby…
-Zamknij się idioto i nie przepraszaj mnie za to, czego, przynajmniej ja, nie żałuje – uśmiechnęła się. Chłopak spojrzał jej w oczy i próbował odczytać w nich chodź nutkę sarkazmu, jednak jedyne co widział to iskierki szczęścia. – no nie patrz się tak na mnie jak jakiś niedorozwój tylko, jeśli ci na mnie zależy, natychmiast mnie pocałuj, bo zaraz zmienię zdanie i stąd wyjdę. – powiedziała z bananem na mordce i już po chwili czuła usta Christiana na swoich…

-… zamknij się idioto! – usłyszała para stojąca po drugiej stronie drzwi i próbująca podsłuchać rozmowę przyjaciół.
-No kurwa… wszystko na nic. Całe te nasze staranie poszło się jebać. Ona nadal jest na niego ściekła, a on zapewne za chwilę wyleci stąd z poobijaną mor…
-Czy mógłbyś na sekundę zamilknąć? Próbuję usłyszeć o czym rozmawiają… - powiedziała Amanda groźnie patrząc na swojego chłopaka.
-Przepraszam kiciu, ale po prostu jestem zły… ej, dlaczego jest tam tak cicho?
-Może się dogadali?
-Albo trzeba dzwonić na pogotowie, bo Chris leży zalany krwią z nożem w piersi i jak najszybciej trzeba go zawieźć na ostry dyżur… wchodzimy! – oznajmił Mallow.
-Ale skąd… - dziewczyna nie zdążyła dokończyć, gdyż weszła do pomieszczenia za swoim chłopakiem i oboje doznali szoku. Ich przyjaciele, wtuleni w siebie, wymieniali DNA…
____
No cześć robaczki xd. co tam u was? jak tam szkoła ? bo ja szczerze powiem już jestem cholernie wykończona tym rannym wstawaniem ; o .. ósemeczkę pozostawiam w waszych rękach .. za wszelkie błędy przepraszam, aczkolwiek jestem ledwo żywa ;o hmm.. tak jak pisałam w notce informacyjnej, postaram się dodawać rozdziały regularnie co tydzień w dniach wtorek - środa, więc prosiłabym, żebyście czytali... osoby, które chcą być informowane o nowych notkach wpisują się w zakładce "informowani".. no i co tam jeszcze ? no nie wiem xd jak mi się coś przypomni to napiszę ;p . do napisania :*

wtorek, 13 listopada 2012

WAŻNA INFORMACJA !!!

UWAGA, OGŁASZAM WSZEM I WOBEC, ROZDZIAŁY TUTAJ BĘDĘ STARAŁA SIĘ DODAWAĆ CO TYDZIEŃ W DNIACH WTOREK - ŚRODA. SERDECZNIE ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA. I INFORMACJA NUMER DRUGA, JEŻELI TAK BARDZO BARDZO NIE CHCE WAM SIĘ KOMENTOWAĆ, TO PROSZĘ, ABYŚCIE CHOCIAŻ OCENILI ROZDZIAŁ KLIKAJĄC NA JEDEN Z OCENEK PONIŻEJ NOTKI.. Z GÓRY DZIĘKUJĘ. 

1.PS. ROZDZIAŁ 2.8 POJAWI SIĘ JUTRO, GDYŻ CHCĘ GO JESZCZE SOBIE NA SPOKOJNIE PRZECZYTAĆ I POPRAWIĆ EWENTUALNE BŁĘDY... 
#MUCH LOVE

2.PS. JEŻELI KTOŚ CHCE BYĆ INFORMOWANY, PROSZĘ NAPISAĆ W ZAKŁADCE "INFORMOWANI" NR GG LUB ADRES BLOGA... EWENTUALNIE MOŻE BYĆ FB LUB TWITTER ;*** ;> 

wtorek, 6 listopada 2012

2.7 - "I co zrobiłeś skurwysynie?!"


-Mamo! Gdzie ona może być?! Mamo no! Nie obchodzi mnie, że nie masz  pojęcia! Kurwa! Będę klął! Dobrze zadzwonię do cioci. – Christian próbował dowiedzieć się, gdzie może znajdować się młoda Bieberówna, gdyż od trzech dni nie wróciła do domu.
-Halo? – odebrała zapłakana Jessica.
-Cz-cześć ciociu. Gdzie jeszcze może być Mi?
-Chris, ja, ja nie wiem. Wszystkie miejsca, w których mogłaby być, już sprawdziliśmy z Justinem.
-Ale, może jeszcze dziadek z cioci stro…
-NIE! Nie mój ojciec nie żyje. Zginął niedługo po narodzinach Bell.  – szybko wyjaśniła żona Biebera.
-Ciociu, uspokój się. Nie płacz, tylko skup się i jak coś przyjdzie ci do głowy, zadzwoń do mnie. – i się rozłączył.

Szli, trzymając się za ręce i próbowali znaleźć Mirabel. Amanda obwiniała się za jej zniknięcie. Nie tylko siebie, ale też Treya i Chrisa, jednak próbowała być silna. Nieustannie dzwoniła do przyjaciółki, ale ta, ani razu nie odebrała jej połączenia. Ba, włączała się poczta głosowa, więc były trzy możliwości. Pierwsza – rozładował jej się telefon – i ta była najlepsza. Druga – wyłączyła telefon – gorsza. I trzecia – zniszczyła kartę – i właśnie tej perspektywy najbardziej się bała.

-Christian! Masz natychmiast wrócić do domu i porządnie się wyspać! Od trzech dni nie zmrużyłeś oka. Synku, musisz odpoczywać, bo nie będzie z tobą dobrze. – powiedziała wręcz błagalnym głosem Vanessa.
-Mamo! Nie mam czasu na spanie! Ja… ja ją kocham. – wyszeptał syn. – nie mogę tak po prostu zasnąć póki… póki nie mam pewności, że nic jej nie jest, że jest zdrowa i żyje. – schował telefon do kieszeni i wszedł do samolotu.

-Halo. – niepewnie odebrał telefon.
-Cześć Chris. – wyszeptała Mirabel.
-Boże, Mi gdzie ty jesteś?! Mała dlaczego uciekłaś? Dlaczego nie wróciłaś do domu?!
-Nie drzyj się na mnie, okay? Jestem na lotnisku w Kalifornii. Przyjedź po mnie. – powiedziała już normalnym tonem.
-Już jadę! Czekaj. – rozłączył się i wsiadając do samochodu wybrał numer Jessici.
-Mam ją! To znaczy jadę po nią. Nie martw się!

Zasmucona stała na lotnisku. Nie miała zielonego pojęcia, dlaczego właśnie  do niego zadzwoniła. Przecież równie dobrze mogła zadzwonić do ojca, ale nie, bo zawsze, gdy ma jakiś problem, zwraca się właśnie do Chrisa. Do chłopaka, który wielokrotnie jej pomógł, ale też wiele razy ją zranił. Zobaczyła go. Biegł, popychając wszystkich po kolei. Biegł do niej. Na tę myśl mimowolnie się uśmiechnęła. Wziął ją w ramiona i obrócił dookoła. Tkwili tak przez dłuższą chwilę, aż młody Night odważył się i złączył ich usta w jedność. Języki odgrywały taniec namiętności i czułości. Tęsknoty. Miłości…

Przez całą drogę do domu nie odzywali się do siebie. Christian zajął się prowadzeniem auta, a Mirabel unikała jego wzroku, więc wpatrywała się w widoki za oknem. Kiedy dojechali na miejsce, chłopak otworzył jej drzwi, a ona niechętnie wysiadła. Zaraz po wejściu do willi państwa Bieber, otoczyli ich rodzice i przyjaciele. Stworzył się niezły chaos. Każdy przytulał zmieszaną dziewczynę i dziękował Chrisowi, za odnalezienie jej. Tylko ta para się do siebie nie odzywała. Oboje wiedzieli, że sytuacja na lotnisku nie powinna mieć miejsca.

-Mi, dlaczego nie odzywacie się do siebie z Chrisem? Minął tydzień od twojego powrotu, a wy nie zamieniliście nawet słowa. O co chodzi? Przecież sama mówiłaś, że zadzwoniłaś do niego i poprosiłaś, by po ciebie przyjechał. – dopytywała panna Newcastle.
-Am, to nie takie proste. Hm, to przez niego, znaczy w największym stopniu przez niego uciekłam.
-To dlaczego do jasnej cholery właśnie do niego zadzwoniłaś?! Czemu nie do mnie, czemu nie do Treya, rodziców, tylko do niego?! – wykrzyczała Amanda.
-Pocałował mnie, okej?! Pocałował, a potem po prostu zaczął iść do samochodu! To on się do mnie nie odzywa. Ja próbowałam nawiązać rozmowę, tak? I chuj z tym. On traktuje mnie jak zabawkę, zrozum. Ja się starać nie będę. – ostatnie dwa zdania Mirabel wyłkała.

-Tato?
-Tak?
-Czy wy, czy wy z mamą się kochacie?
-Tak, Chris, dlaczego o to pytasz?
-Ale tak naprawdę się kochacie, czy jesteście razem tylko dlatego, że mama zaszła w ciąże, a teraz to już stało się zwykłym przyzwyczajeniem?
-Christian, kocham twoją matkę i kochałem ją od chwili, w której ją poznałem. To, że spłodziliśmy ciebie, tylko dopełniło naszą miłość. A dlaczego o to pytasz, synku?
-Bo, nie, nieważne…

/2 miesiące później/

Mirabel siedziała przed telewizorem i oglądała swój, ostatnio, ulubiony serial – „Licealne ciąże”. Wszyscy jej znajomi w tym czasie byli w szkole, a że ona, jak i z resztą jej rodzice, nie chciała się narażać na nieprzyjemności, postanowiła uczyć się przez internet. W pewnym momencie patrząc na ekran telewizora, wyobraziła sobie, jak za sześć miesięcy sama będzie musiała wcielić się w rolę matki. Ukazały jej się dwie wizje. Pierwsza – dziewczyna siedząca przy łóżeczku dziecka, z worami pod oczami, wychudzona, blada, samotna matka, i druga – szczęśliwa, zakochana, promieniejąca radością dziewczyna z wózkiem i facetem u boku. Właśnie wtedy zdała sobie sprawę z tego, że powinna porozmawiać z ojcem swojego maleństwa, bo jest to najodpowiedniejsza pora. Pomyślała, że to byłby dobry pomysł, gdyby tylko Chris się z nią rozmawiał, ale niestety od sytuacji na lotnisku, chłopak nie odezwał się do niej nawet słowem. Mimo iż wiele razy mijali się w sklepie czy na ulicy, młody Night nie wysilił się nawet na głupie ‘’cześć”. Bieberówna już po tygodniu od tego zdarzenia wiedziała, że nie ma sensu próbować z nim porozmawiać, bo najwyraźniej działał pod wpływem emocji i nic to dla niego nie znaczyło. Szkoda tylko, że ona akurat wtedy zrozumiała, co do niego czuje…

-Stary ruszaj się, zaraz zaczyna się impreza a ty jeszcze pod prysznicem! – krzyczał zdenerwowany Trey. Już pół godziny temu powinien zajechać po swoją dziewczynę, a następnie po Mirabel, ale oczywiście Christian jak zwykle nie mógł się wyrobić.
-No już, chwila. Jak myślisz, będzie tam ta Janice, no wiesz ta z fajnym tyłkiem? – spytał młody Night wychodząc z łazienki.
-Nie wiem. Chuj mnie obchodzi jakaś laska z ładną dupą i ciebie też powinna.
-Ej to, że ty masz laskę i musisz się jej pilnować, nie oznacza, że ja mam z życia nie korzystać. A tak nawiasem, to jak będzie to trzeba ją wypróbować. – zaśmiał się i odpiął parę guziczków koszuli.

-Dłużej się nie dało?! Trey! To ty czy on? – wrzasnęła Mirabel wchodząc do samochodu. Była niemalże wściekła, że Chris też idzie, na pierwszą imprezę od dwóch miesięcy, na którą Amandzie udało się ją wyciągnąć. W prawdzie po głębszym zastanowieniu uznała, że istnieją dwa powody, dla których Newcastle poprosiła ją o to, aby poszła z nimi i postarali się też o obecność Nighta. Pierwszy – znowu chcą ją swatać z nim zeswatać, i drugi – nie chcą, żeby im przeszkadzała, ale też nie chcą, żeby siedziała sama w domu. Niestety nie pomyśleli, ze ta dwójka ze sobą nie rozmawia.
-Przepraszam najdroższa przyjaciółko, ale t Christian się nie umiał wyszykować.
-Wiedziałam. Dobra jedźmy już, bo i tak już się spóźniliśmy i tylko skracacie mi zabawę.

-No, no Bieber, słyszałem, że ktoś cię wreszcie zapłodnił. – powiedział chamsko chłopak. – i chwała mu za to, może wreszcie zajmiesz się bachorem i przestaniesz dawać wszystkim dupy i to jeszcze za darmo.
-Spieprzaj Oken. Chyba nie muszę ci przypominać, jak na kolanach mnie błagałeś, żebym jeszcze raz się z tobą przespała, więc się odczep, bo ja przynajmniej jestem dobra w tym co robię, a nie tak jak ty, wyrywasz panienki, a jak przyjdzie co do czego, to boisz się je bzyknąć, bo nie potrafisz. – znudzona Mirabel wygłosiła mowę i odeszła.
-Jeszcze pożałujesz suko! – krzyknął za nią, ale w odpowiedzi zobaczył tylko środkowy palec.

Chris wyrywał właśnie swój obecny cel, gdy nagle ktoś odciągnął go od Janice. Tak, zgadza się. Tą osobą, która omal nie dostała w pysk był Mallow.
-Stary co ty robisz? Już była moja! – krzyknął Night.
-Mam to w dupie. Chyba nie myślisz, że ściągnęliśmy tu Bellę, żeby się upiła, co? – spytał wkurwiony Trey.
-No nie, a właśnie po co ją ściągnęliście? Przecież dobrze wiesz, że nic jej nie powstrzyma, żeby chociaż 5 drinków nie wypiła. – uzasadnił swoją wypowiedź syn Zacka.
-Czy ty naprawdę jesteś taki tępy, czy tylko udajesz?! Masz z nią pogadać, jasne?!
-A to niby cze…
-Bo jest z tobą w ciąży durniu, a ty się do niej nie odzywasz! – nerwy chłopaka powoli puszczały i był pewny, że jak za chwilę nie wyjdzie na powietrze, to życie jego najlepszego przyjaciela będzie poważnie zagrożone.
-Mallow, to jest moja sprawa, czy będę z nią gadał czy nie, tak? I nie masz prawa mi rozkazywać!
-Ale może powinienem takie prawo posiadać, skoro ty sam nie potrafisz walczyć o coś, co jest dla ciebie najlepsze.
-Doskonale wiem, co jest dla mnie najlepsze i wierz mi, że związek z Bieberówną nie należy do tych dobrych rozwiązań!

-… związek z Bieberówną nie należy do tych dobrych rozwiązań! – jedno zdanie, jedno głupie zdanie, a tak bardzo zraniło dziewczynę. Tak bezczelnie skruszyło jej serce. A przecież tak mocno wierzyła w to, że jednak coś do niej czuje, że jeszcze będą razem. Że może już niedługo razem zajmą się ich dzieckiem, ale niestety on traktował ją jako panienką do wyruchania. Mimo to ona miała nadzieję, że jednak się zmienił, że skoro nawarzył piwa, to je wypije, ale nie, on zostawia ją z pełnym kubkiem i wcale nie zamierza jej pomóc. Stała jak słup i wpatrywała się w sąsiada z niedowierzaniem. Z jej oczu strumieniami zaczęły płynąć łzy. Widząc, że wokół nich zbiera się tłum, wybiegła z klubu i zaczęła biec, jak najdalej, aby tylko znaleźć się jak najdalej jego. Zmęczona opadła pod jakiś drzewem i podciągając nogi pod brodę, zaczęła jeszcze głośniej szlochać.

-I co zrobiłeś skurwysynie?! – wrzasnęła Amanda. – trzeba było jej nie bzykać, skoro nie masz zamiaru się zobowiązać! Myślałam, że jesteś inny, ale jak widać pomyliłam się. – dziewczyna wybiegła za przyjaciółką. Modliła się, żeby ta nie popełniła jakiegoś głupstwa.
-I co, zadowolony jesteś? Stary wszystkiego się po tobie spodziewałem, ale nie tego. – powiedział cicho Mallow patrząc na zdezorientowanego kumpla. Młody Night stał bez ruchu wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze kila minut temu stała płacząca Bella. Jeszcze nigdy nie widział, żeby płakała przez jakiegokolwiek faceta, nie licząc sytuacji, kiedy zaszlochana wtulała się w jego ramię przez rozwód rodziców. Nie mógł zrozumieć, dlaczego, akurat teraz, przez niego wylewała łzy na oczach wszystkich. ‘’Może to te hormony, może to nie przeze mnie, może ktoś ją wkurwił a ciąża robi swoje. Och! Chris, idioto, to oczywiste, że przez ciebie. Ośmieszyłeś ją publicznie! A może jednak coś do mnie czuje? Tak, na pewno już to uczucie prysło niczym bańka mydlana!’’
-Halo, Night żyjesz? – Trey pomachał przyjacielowi przed oczami. – Chris, debilu co z tobą?!
-Kocham ją…

_____________________
No to mamy pierwszy rozdział na blogspocie... ciekawe ile bd komentarzy... zostawiam wam rozdział 7 i czekam na opinie.. aha i wszyscy którzy tu zajrzą proszę o zagłosowanie w ankiecie ; > kocham was wasza Izka :*