poniedziałek, 2 stycznia 2012

1.8 - "TITANICA"


Następnego dnia rano.
Przebudziłam się o 8.30. Przetarłam ręką oczy i dostrzegłam, że jestem w pokoju Alana, a obok mnie chrapie sobie Nessa. Wzięłam swój plecak i poszłam do łazienki odświeżyć się. Po wzięciu prysznica, umyciu i wysuszeniu włosów i wyszczotkowaniu zębów, ubrałam się w jeansy, zieloną koszulkę i czarną bluzę. Weszłam do pokoju, a moja BFF jeszcze smacznie spała. Postanowiłam być chamska, oczywiście to nie było żadnym wyjątkiem i ją obudzić. Wybrałam najdrastyczniejszy sposób, jaki tylko przyszedł mi w tym momencie do mojej jakże pomysłowej główki. Korzystając z okazji bycia w pokoju Alanka, wzięłam jakoś skarpetę, która walała się gdzieś po podłodze i pomachałam nią nad twarzą przyjaciółki.
-AAAAAAAAAAAAAA! Chcesz odtlenić mnie?! – wrzeszczała Nessa.
-Nie. Chciałam cię tylko obudzić. – powiedziałam spokojnie – udało się. A teraz podnoś ten tyłek z wyrka i idź się umyć bo za 20 min mamy zejść na śniadanie, a za półtorej godziny mamy samolot.
-Dobra już dobra – powiedziała wchodząc do łazienki. Po 15 min wyszła z niej jak nowonarodzona – no możemy schodzić.
-Jeszcze chwila. Śniło ci się coś?
-Nie a tobie?
-Też nie. Dobra idziemy – zeszłyśmy na dół przywitałyśmy się z ciocią, która dzisiaj była w lepszym stanie niż wczoraj. Zjadłyśmy śniadanie i porozmawiałyśmy trochę, później ciocia odwiozła nas na lotnisko i się pożegnałyśmy. Odprawa minęła sprawnie i właśnie siedziałyśmy w samolocie. Lot nie był męczący i tym razem przyjaciółka nie spała, a gadała ze mną. Kiedy już wylądowałyśmy i wysiadłyśmy, ujrzałam zniecierpliwionego Zacka. Podbiegłam do niego i dałam buziaka w policzek. On był jednak zawiedziony, że nie jestem Nessą. Chwilę później dołączyła do nas i obdarzyła mojego przyjaciela soczystym całusem.
-Khem khem. Chodzicie ze sobą?
-Tak.
-No ja ci powiedziałam, ale ty oczywiście wszystko przede mną w tajemnicy chowasz – mówiłam spokojnie, a w tym momencie poczułam, że ktoś podnosi mnie do góry i całuje po szyi – kimkolwiek jesteś puszczaj mnie – wrzasnęłam wymachując rękami i nogami.
-Oj kochanie spokojnie to tylko ja – Justin postawił mnie i pocałował.
-Pf. Przecież wiedziałam. – udałam plastikową laleczkę i machnęłam ręką, jak to one robią, a nasze gołąbeczki, które wszystko trzymają w tajemnicy przede mną parsknęły śmiechem.
-Mhm – objął mnie ramieniem – o co idziemy na jakieś lody czy coś? – uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam gest.
-No ba. Idziemy na lody i gorącą czekoladę. – wyjaśnił Zachary, na co wraz z moim chłopakiem wybuchliśmy śmiechem.
-Ta ty i taka dawka cukru skończyłaby się sesją wizyt u psychiatry. Naszych oczywiście – w tym momencie Justin objął ramieniem także zdziwioną Nessę.
-Ej no da się znieść mój nałóg – oburzył się, na co w trójkę eksplodowaliśmy głośnym śmiechem.
-Misiaczku bądź grzecznym chłopczykiem. Idziemy na lody – oznajmiła moja BFF.
Udaliśmy się do najbliższej lodziarni. Zamówiliśmy podwójne porcje dla każdego i oczywiście nie obyło się bez wygłupów (głównie Zacka). Po skonsumowaniu lodów pojechaliśmy do SP (skateparku)  i bawiliśmy się na rampach. Późnym wieczorem dotarliśmy do mojego domu i postanowiliśmy zrobić sobie noc filmową, co niewątpliwie było kolejnym jakże inteligentnym pomysłem chłopaka mojej przyjaciółki.
-To co oglądamy? – spytałam włączając TV.
-TITANICA – krzyknął Zack podnosząc się z kanapy i szperając w płytach.
-NIEEEEE! – wrzasnęliśmy z Nessą i Bieberem.
- Ale czemu? – rozpłakał się przyjaciel – przecież to jest takie wzruszające.
- Ta strasznie, a szczególnie jak się to w kółko z tobą ogląda – Justin prychnął ironicznie.
-To co proponujesz? – oburzył się beksa (czyt. Zack)
- Wpadkę – powiedział dumnie gwiazdor wyjmując płytę.
-Niech będzie – zgodzili się wszyscy oprócz płaczka. Więc nie zwracając na niego zbytniej uwagi chłopak włączył film. Rozsiedliśmy się wygodnie ja z Justinem na kanapie, a nadąsany Zack z Nessą na poduszkach na podłodze. Oglądaliśmy od czasu do czasu wybuchając śmiechem. Nie skończyliśmy na jednym filmie. W pewnym momencie zauważyłam, że Night niesie śpiącą królewnę (czyt. Nessę) na górę. Uśmiechnęłam się tylko na ten jakże uroczy widok. Nie wiem nawet kiedy sama odleciałam…

Przetarłam oczy, leżałam na kanapie przykryta kocem. Na zegarku była 7.05 trochę jeszcze sobie poleżałam, aż w końcu usłyszałam lekko zachrypnięty głos.
- Witam księżniczko – wiedziałam czyj to tekst, a chwilę po tym utwierdziłam się w przekonaniu, gdyż Justin obdarował mnie buziakiem.
- Cześć książę – wymruczałam.
-Śniadanka? Wybacz, ale tak słodko spałaś, że nie chciałem cię budzić i sam je przyszykowałem – uśmiechnął się to mnie.
-Tak. Umieram z głodu. A gdzie nasze gołąbeczki?
-W krainie Morfeusza – zaśmiał się. – są u ciebie w pokoju i chyba Pan Beksa obudził wczoraj Nessę.
-Eee?
-Oj. Po prostu daj im się wyspać. Mieli długą noc. I robią sobie wolne, bo pytałem. A teraz jak już wszystko wiesz to chodź zjesz jajecznice i zbieramy się do szkoły, bo pan Loren Blacke chciał nas widzieć – wyszczerzył się. Zjedliśmy śniadanie pojechaliśmy do domu Justina, gdzie się przebrał i udaliśmy się do szkoły…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz