sobota, 7 stycznia 2012

1.9 - ,, Chcesz się zabawić?''


Wyszliśmy z samochodu. Jb złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. Weszliśmy razem do szkoły, a wszystkie oczy zwrócone były w naszą stronę. Nie byłam zdziwiona, w końcu chodzę z najsławniejszym chłopakiem w szkole, ba najsławniejszym nastolatkiem na świecie. No, więc od razu skierowaliśmy się do gabinetu pana Blacka. Już w wejściu zauważyłam uśmiechniętą twarz dyrektora.
-Dzień dobry – powiedzieliśmy oboje.
-Witam was. Och Panno Gomez, jak ja cię dawno tutaj nie gościłem.
-No wiesz Loren, zrobiłam sobie wczoraj wolne. Mowilam ci, że mnie nie będzie, więc wielkie było moje zdziwienie, jak Justin poinformował mnie  rano, iż odwiedzimy cię dzisiaj. Ja naprawdę nie byłam wczoraj na wagarach. Byłyśmy razem z Vanessą Colin w Californii. Mówiłam ci, że się tam wybieramy i nas nie będzie – wyjaśniłam, a dyro tylko się uśmiechał.
-Wiem, dlaczego was wczoraj nie było. Ale to nie w tej sprawie. Razem z panem Bieberem pomożecie dekorować salę gimnastyczną na najbliższą dyskotekę szkolną, która jest jutro.
-Że co? – krzyknęłam – ale przecież ja nic takiego nie zrobiłam, żeby mieć kare.
-Och Jess, wiesz, że nienawidzę dawać ci kary, ale to nie była moja decyzja. Każdy wychowawca miał podać dwie osoby ze swojej klasy, które powinny zająć się dekoracjami, a pani Jonson podała waszą dwójkę.
-Ale czemu akurat nas? – odezwał się Justin.
-Powiedziała, że wy najbardziej zasługujecie na ‘’nagrodę’’. Jessica, za swoje wcześniejsze przewinienia, a ty za wczorajszą awanturę na stołówce.
-Jaką awanturę kotku? – spytałam patrząc na swojego chłopaka z krzywym uśmiechem, a na jego twarzy malowało się zdenerwowanie, jakby na samą myśl.
-Później ci powiem.
-O 15 na Sali gimnastycznej. Do zobaczenia – wygonił nas pan Blake, gdy tylko do jego gabinetu weszła ładna, blond sekretarka ze ślicznym uśmiechem na twarzy. Wychodząc trąciłam Bieebsa łokciem w brzuch, bo aż się ślinił na jej widok.
-Ałć. Skarbie to bolało – oburzył się.
-Miało boleć. – uśmiechnęłam się słodko – a teraz mów mi co to za awantura.
-Lepiej chodź na angielski, bo i tak już trwa od 15 minut. – próbował się wymigać, ale ja tak łatwo się nie dam.
-Oj tam. Na pół godziny nie opłaca się iść – złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę piwnicy. – mów.
-Dobra, ale gdzie mnie ciągniesz? Chcesz się zabawić? – zrobił znany wszystkim ruch brwiami.
-Nie koniecznie. Idziemy do kawiarenki szkolnej zapalić. A ty w międzyczasie opowiadaj, o co poszło.
-No więc, ta jak jej tam Bonnie czy coś rzuciła się na mnie i zaczęła przytulać i gdybym jej nie odepchnął to by mnie pocałowała, a ten jej chłopak jak sądzę się wkurwił i chciał się ze mną bić, ale moje zdolności obronne pozwoliły na to, żeby to on wylądował u piguły. No, a pani od chemii to zobaczyła i oczywiście ja wylądowałem u Blacka, a on u pielęgniarki kropka. – opowiedział w wielkim skrócie.
-Ach, czyli nasza Barbie chciała cię całować, a Etanowi się to nie spodobało i postanowił cię zlać – streściłam. – no, no, no ale jej się dostanie. Nie wolno podrywać mojego chłopaka – uśmiechnęłam się złośliwie – szczególnie jak się ma swojego, który wrócił do niej jak tylko go rzuciłam – zaśmiałam się.
-No skończyłaś już swój monolog, bo chyba jesteśmy – przerwał mi Bieber.
-Tak. To tu. – otworzyłam drzwi i weszliśmy. Zaczęłam szukać w torebce szlugów, a gdy je znalazłam wyjem sobie jednego – chcesz? – spytałam wystawiając rękę do gwiazdora.
-No ba. – wziął i podpalił je zapalniczką. Spaliliśmy jeszcze po jednym ciągle rozmawiając i śmiejąc się, od czasu do czasu nie żałując sobie czułości. I nagle zadzwonił dzwonek na przerwę. Przeszliśmy pomału do klasy od biologii, zajęło nam to dokładnie 10 minut, ponieważ do sali wchodziliśmy razem z dzwonkiem na lekcję. Zajęcia próby edukacji nas przebiegły dosyć sprawnie i jak zawsze nudno. Po sygnale oznaczającym koniec dnia szkolnego, razem z Justem udaliśmy się do sali gimnastycznej, gdzie mieliśmy odbyć swoją karę. Przy wejściu dowiedzieliśmy się, że we sami mamy napompować wszystkie balony, a za 2 godziny reszta dzieciaków przyjdzie i je porozwiesza, jak i udekoruje salę, czyli nasza praca polegała jedynie na balonach. Zaczęliśmy wykonywać powierzoną nam czynność i po około 2 godzinach skończyliśmy. Zrobilibyśmy to szybciej, gdyż Bieebs znalazł pompkę, ale nie obyło się oczywiście bez wygłupów, więc zajęło nam to trochę więcej czasu. Mój książę, który sam się tak nazwał, zaprosił mnie na pizzę, po czym odwiózł do domu. Wchodząc usłyszałam krzyki z salonu, więc postanowiłam tam zajrzeć. Na szczęście (przynajmniej moje) zobaczyłam tam Zacka, który brutalnie łaskotał moją przyjaciółkę.
-Nie przeszkadzam wam? – zapytałam ironicznie.
-Tak trochę – skrzywił się Night puszczając Nessę.
-Skarbie nie wiem czy pamiętasz, ale to jej dom – moja BFF próbowała normalnie oddychać i mówić.
-No właśnie skarbie – zaśmiałam się.
-Oj tam. Oglądamy coś? Gdzie Bieber?
-Mówisz o moim samozwańczym księciu? – kiwnął głową – mama kazała mu wracać do domu, a ja już z nim nie wytrzymywałam ze śmiechu, dziwne, że nie przyzwyczaiłam się do tego przez 3 lata spędzone z tobą, więc zażądałam podwózki do domu.
-A no właśnie co tak długo? Kończymy dzisiaj o 14.35 a jest – spojrzała na zegarek – po 18.
Wytłumaczyłam im o naszej karze i o wypadzie, a może raczej randce, w pizzerii. Obejrzeliśmy jeszcze jakiś film i pożegnałyśmy się z Zackiem, a ponieważ mama Nessy i moja wyjechały na 3 dni w jakiś sprawach służbowych (mają wspólną firmę) to przyjaciółka miała nocować u mnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz