wtorek, 17 kwietnia 2012
2.1 - `o ile nie będę przeszkadzać`
Dziewczyna zniecierpliwiona czekała na swojego ojca, który właśnie wracał z czteromiesięcznej trasy. Nagle na podjazd podjechał długo oczekiwany, czarny kabriolet. Mirabel biegiem zleciała na dół. Mężczyzna wolnym krokiem wszedł do domu.
-Już jestem – krzyknął uśmiechając się na widok córki.
-Cześć tatusiu – przytuliła Justina. No, no będzie z niej niezła aktorka, prawda?
-No, co tam córuś, jak w szkole? Masz chłopaka?
-No, całkiem nieźle, a w szkole – tak jak zwykle – same nudy. Oj tatku, nie mam chłopaka. Nie wierzę w związki, bo zawsze któraś połówka musi cierpieć, ale ty powinieneś coś na ten temat wiedzieć. – spojrzała na ojca. I przyznam wam szczerze, że gdyby wzrok mógł zabijać, wysyłane byłyby już zaproszenia na pogrzeb Justina.
-Mirabel, skarbie o co ci chodzi? – udawał głupiego.
-O co mi chodzi?! – wrzasnęła – może o to, że będę miała rodzeństwo? A może o to, że zdradzasz mamę? Kim ty jesteś, bo mój ojciec taki nie jest, nie zraniłby kobiety, której przysięgał miłość aż do śmierci. Zachowałeś się jak du…
-Skończ. Wyszło tak, a nie inaczej. Żałuję tego, że zdradziłem Jessicę, ale nie odwrócę tego. – powiedział ze smutną miną, jednak jego córka się na to nie nabrała. Dziewczyna pobiegła na górę i zamknęła się w swoim pokoju.
Czekał na żonę do wieczora, lecz ta nie zjawiła się w domu. Zrezygnowany udał się do ich wspólnej sypialni. Tam znalazł pozew o rozwód, zaadresowany właśnie do niego. Jego twarz momentalnie posmutniała. Chodząc po pomieszczeniu wspominał, jak ekscytujące rzeczy działy się właśnie tutaj. Przypomniał sobie, jak bardzo napaleni na siebie nawzajem, wrócili tu z miesiąca miodowego. „To cud, że zdążyliśmy dobiec do łóżka” pomyślał. Ale oczywiście on musiał coś spieprzyć. Tym razem było to jego małżeństwo. Coś, co wraz z ukochaną budowali przez ponad 15 lat. Sam nie wiedział, jaki był powód jego zdrady. Nie umiał wytłumaczyć, dlaczego poszedł z Miley ten pierwszy raz do łóżka, co zapoczątkowało ich romans. Teraz pozostało mu tylko błagać żonę o wybaczenie…
Dostał SMS’a. Po odebraniu wiadomości zdążył jedynie zlecieć na parter, założyć buty i wybiec z domu. W sąsiednim budynku musiał być jak najszybciej, dlatego właśnie przyspieszył kroku, a chwilę po tym zawitał do willi państwa Bieber. Udał się wyżej, do pokoju Mirabel. Bez pukania, czy innych tego typu czynności, wleciał do azylu koleżanki. Odetchnął z ulgą. Dziewczyna spała. Usiadł obok niej na łóżku i zaczął się jej przyglądać. Była - i jest - ładna, a nawet śliczna, jak to pomyślał Chris. Ma bardzo długie brązowe włosy, niebieskie oczy – po babci – i piękną cerę. Chłopak gładził po głowie córkę Justina i nawet nie zorientował się, kiedy ta otworzyła swoje piękne, duże oczęta.
-Przyszedłeś? – wymruczała ledwo słyszalnie, jednak wystarczająco głośno, aby ją usłyszał.
-Tak. A co innego miałem zrobić? Napisałaś, że ojciec wrócił do domu. Bałem się, że się pozabijacie. – zaśmiał się młody Night. – tata powiesiłby mnie, gdyby się dowiedział, że nie uratowałem jego najlepszego przyjaciela przed pewną śmiercią.
-A więc mam rozumieć, że jesteś tu tylko ze względu na mojego kochanego tatusia? – powiedziała lekko poddenerwowana. – W takim razie nie wiem, czego tu ze mną siedzisz. Jest u siebie. – oznajmiła, a w jej oczach zbierały się łzy. Co jak co, ale Christian niewiele razy miał zaszczyt oglądać, jak płacze. W dniu, w którym oboje dowiedzieli się o romansie Justina, widział to może drugi - trzeci raz w życiu, a przyznam szczerze, ta dwójka dzięki przyjaźni rodziców, a także sąsiadującym ze sobą ich domów, była skazana na siebie od samego początku. – No idź sobie. – kilka słów i dobry humor chłopaka prysł jak bańka mydlana.
-Nie o to mi chodziło – zamknął jej drobne ciało w swoich silnych ramiona i pocałował ją w czubek głowy. Drugą czynność powtarzał jeszcze kilka razu uspakajając dziewczynę. – Już dobrze. – wyszeptał nad jej uchem. – nie martw się, jestem przy tobie…
***
Siedziała właśnie na ławce znajdującej się w holu sądu. Ubrana w białą bokserkę, czarną spódnicę oraz buty i skórzaną kurtkę tego samego koloru wyglądała bardzo poważnie. Do tego zestawu zaliczała się również niewielka kopertówka trzymana w prawej ręce, a także ciemne okulary przeciwsłoneczne, które miała na włosach. Zniecierpliwiona stukała obcasem, czekając na swoją matkę. Kiedy ta do niej podeszła, od razu zajęła miejsce obok. Jessica bardzo ładnie prezentowała się w ciemnobeżowej sukience na ramiączkach, z niedużym dekoltem, jasnej marynarce oraz szpilkach w tym samym odcieniu. Przez ramie przewieszoną miała małą torebeczkę, a na głowie wpięty spory kwiat.
-Mamo, po co ja tu jestem? Przecież już ci mówiłam, że nie mam zamiaru zeznawać. To wasz rozwód i to wy sobie gadajcie. Ja się w to nie mieszam. – powiedziała znudzona Mirabel.
-Skarbie, jesteś tu, żeby wspierać, nie tylko mnie, ale i tatę. –wytłumaczyła starsza z nich.
-Ty nadal go kochasz. – stwierdziła młoda Bieberówna. – To, po co wnosiłaś tą sprawę? Mamo proszę cię, przecież wiem, że bez ojca będziesz nieszczęśliwa.
-Nie prawda. – wyszeptała – to przy nim od dłuższego czasu nie jestem szczęśliwa. Bell, proszę cię, nie utrudniaj mi tego. Nie chcę już dłużej się przy nim męczyć, żyć w ciągłym cieniu męża. On na pewno będzie wolał być przy swoim drugim dziecku, więc nasze małżeństwo nie ma sensu. Oczywiście jeżeli tylko będziesz chciała się z nim spotkać, zobaczyć, ja nie będę miała prawa ci tego zabronić. Dobrze wiem, że zawsze byłaś zżyta z ojcem i ja nie będę ci tego odbierać. Pamiętaj, to, że tata wybrał inną kobietę – matce Mirabel powoli załamywał się głos. – i się rozwodzimy, nie oznacza, że ty masz w jakikolwiek sposób na tym ucierpieć. – i w tym właśnie momencie zobaczyły Justina idącego w ich kierunku. Na jego twarzy wymalowany był smutek. Jessica nie widziała się z nim odkąd wyjechał w trasę. Od tamtego czasu minęło już prawie pół roku. Mężczyzna podszedł do nich i przywitał się z córką, całując ją w policzek.
-Cześć tato.
-Cześć słoneczko. Witaj Jessica. – powiedział smutno. Przyglądając się żonie.
-Dzień dobry Justin.
-Ładnie wyglądasz.
-Dziękuję.
-Prosimy na salę! – krzyknął jakiś facet. Cała trójka weszła i zajęła swoje miejsca. – Proszę wstać sąd idzie…
Wychodząc z sali sądowej wszyscy mieli ponure miny. Niestety albo i stety, sędzi nie udało się wydać rozwodu na pierwszej rozprawie, więc za 2 tygodnie ma się odbyć druga. Justin zaproponował dziewczynom podwiezienie do domu, gdyż jak się dowiedział przyjechały taksówką. Mirabel od razu się zgodziła, jednak musiała przekonać do tego matkę. W trakcie drogi szesnastolatka wpadła na genialny pomysł.
-Tato, zostań na kawę. – powiedziała entuzjastycznie.
-No dobrze, o ile nie będę przeszkadzać. – tutaj spojrzał na Jessicę.
-Nie, wchodź – pani domu otworzyła drzwi i wpuściła dwójkę. Dorośli usiedli na kanapie w salonie, a córka zrobiła im kawę. Przyniosła tacę z napojem i ciasteczkami i usiadła na fotelu naprzeciwko nich.
-O kurcze, zapomniałam. Muszę już lecieć, bo umówiłam się z Chrisem i Treyem na lody. Przepraszam was, ale muszę iść. – uśmiechnęła się do rodziców i udała się do swojego pokoju. Przebrała się w luźniejsze ciuchy, a mianowicie w krótkie jeansowe spodenki, czarną bluzkę z różowo-szarym nadrukiem, szare Conversy i jasnoróżową bluzę. Na głowę nałożyła czapkę z daszkiem z napisem `Yankees’, a na nos ciemne okulary. Schodząc po schodach rzuciła jeszcze tylko krótkie ‘wychodzę’ i opuściła dom…
Udała się do posiadłości państwa Night, po czym weszła do środka bez pukania. Poszła do kuchni, żeby się napić i coś zjeść, a w między czasie wymyślić, gdzie najpierw pójdą pojeździć.
-Chris, ciołku chodź tu! – krzyknęła. W mgnieniu oka chłopak znalazł się obok niej.
-A co ty tu robisz? Myślałem, że idziesz dzisiaj na rozprawę.
-I byłam. A teraz proszę, niech cię o to twoja pusta główka nie boli. Mam plan, a żeby go zrealizować, muszę się czymś zająć, no w sumie to do rana, więc rusz swoją zacną dupę i idź z łaski swojej po deskę. – pchnęła do w stronę wyjścia na taras i dokończyła przygotowywanie swojej kanapki z twarożkiem i dżemem. Christian wjechał do kuchni i oboje wybyli do SkateParku…
Małżeństwo siedziało w ciszy. To Justin ośmielił się zrobić ten pierwszy ruch. Przysunął się bliżej żony.
-Przepraszam cię kochanie. – wyszeptał tuż nad jej uchem. Nic nie odpowiedziała. – skarbie ja wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia, ale naprawdę bardzo pragnę, abyś mi wybaczyła.
-Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś?
-Ja… nie wiem. To był impuls. Eh, ja tego nie chciałem. To był jeden, jedyny raz. – dotknął jej ramienia, czym rozbudził jej zmysły.
-Och, zamknij się. Dobrze wiem, że robiłeś to w ciągu całej tej jebanej trasy. –powiedziała siadając mu okrakiem na kolanach. Wpiła się zachłannie w jego usta. Nie pozostał jej dłużny. Całowali się namiętnie, a wręcz brutalnie. Bieber wsadził łapki pod sukienkę żony i pieścił jej piersi, ona w tym czasie pozbyła się jego eleganckiej, białej koszuli i jeździła dłońmi po jego ładnie wyrzeźbionej klacie. Mężczyzna powoli zdejmował beżową sukienkę ze swojej partnerki, a gdy już to zrobił, zajął się jej koronkową bielizną. Kobieta jednym ruchem ściągnęła spodnie męża i zabrała się za jego bokserki. Justin położył ją na kanapie, a sam znalazł się tuż nad nią. Wszedł w nią bardzo szybko, jednak później jego ruchy były wolne i dające im wiele przyjemności. Jessica była wniebowzięta. Po tym, krótkim stosunku przenieśli się do sypialni…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz